Gra Yngwie Malmsteena, choć imponująca technicznie, jest często krytykowana w dyskusjach. Z reguły w takich przypadkach krytyka płynie z ust starszego pokolenia muzyków, którzy obracali się w bardziej rockandrollowym lub wręcz punkowym świecie, aczkolwiek – zaznaczmy – nie tylko. Slash natomiast zawsze znajdował się trochę na granicy świata gitarowej wirtuozerii i punkowej energii i może dlatego jego opinia o Malmsteenie jest jak najbardziej pochlebna.
Styl Yngwiego Malmsteena może nie każdemu przypaść do gustu (bo nie ma takiego obowiązku) i faktycznie momentami jego gra jest przeładowana nutami i technikami. Wydaje się jednak, że Slash naprawdę go lubi i malmsteenowski shred jak najbardziej trafia w jego gust. W niedawnym wywiadzie dla Guitar World, gitarzysta Guns N’ Roses powiedział, że zawsze pociągali go gitarzyści, którzy mają swoją własną, niepowtarzalną osobowość. i to jest właśnie coś, co Yngwie posiada.
Oddajemy głos Slashowi: „Bez względu na to, jaki to rodzaj grania, naprawdę dobrzy gitarzyści, którzy się wyróżniają, to ci, mający swoją własną, niepowtarzalną osobowość. To zawsze mnie pociągało. Nie ma znaczenia, jakiej techniki używają, byleby była ich. Mam na myśli Yngwiego. Yngwie oznacza właśnie to. On zajebiście to ogarnia, czy ci się to podoba, czy nie”.
Yngwie dosłownie zwalił mnie z nóg, gdy pojawił się na scenie muzycznej w Los Angeles na początku lat 80. Najszybszy i najbardziej elokwentny, płynny, melodyjny, klasyczny gitarzysta rockowy, jakiego kiedykolwiek słyszałem. Po tylu latach nadal najlepszy w tym, co robi