Slash miał szczęście odnieść sukces artystyczny i zdobyć przez to szacunek wielu swoich gitarowych bohaterów, których podziwiał i podziwia do dzisiaj. Spotkało go jednak jeszcze więcej, bo pewnego dnia ci gitarzyści, a przynajmniej dwóch najważniejszych z nich, przyszli zobaczyć jego grę na żywo. Okazuje się, że było to dość stresujące doświadczenie.
Jak zauważył portal rockanrollgarage, jako gitarzysta, a także jako fan Queen oraz Led Zappelin, Slash zawsze zwracał szczególną uwagę na Briana Maya i Jimmy’ego Page’a. Co za przypadek – to właśnie ci dwaj gitarzyści pewnego razu przyszli na jego koncert i wprawiali go w zdenerwowanie na scenie.
Slash zaczął swoją opowieść od uwagi natury ogólnej, jak powinny wyglądać kontakty z gwiazdami: „Zobaczmy… Spotkałem ich wielu na przestrzeni lat. I wiesz, jestem oczarowany gwiazdami, może nawet bardziej niż przeciętny człowiek. Po prostu trzeba być fajnym.”
Musisz zachować spokój i starać się nie sprawiać im przykrości, na dzień dobry mówiąc, jak duży wpływ na ciebie mają
„Uważam, że to denerwujące. Sam tak odczuwam w takich sytuacjach, bo nie wiem, jak wówczas zareagować.”
I teraz czas na wspomnienie pewnego koncertu: „Ale opowiem wam jedną historię o tym, jak spotkałem kilku moich gitarowych bohaterów i jaki to miało na mnie wpływ. Grałem koncert w Hammersmith, chyba był rok 2005, z Velvet Revolver. Na tym koncercie pojawili się także Jimmy Page i Brian May, których wcześniej osobiście nie spotkałem. I to było… Mówię o tym, że to było dla mnie naprawdę niekomfortowe uczucie. To wspaniali goście, naprawdę, naprawdę twardo stąpający po ziemi. Byłem szczęśliwy, że ich poznałem i odkryłem, że są w pewnym sensie ludzcy.”
Ale nigdy tego nie zapomnę, ponieważ to był show podczas którego byłem najbardziej onieśmielony w całej mojej historii