Gitarzystka, która w ostatnich latach zbiera same pozytywne opinie, zrealizowała właśnie swój siódmy album. Będzie on miał premierę 14 maja 2021 roku, a inspirację dla płyty artystka czerpała z radości z powrotu jej ojca do domu.
Nagranie „Daddy’s Home” było dla artystki zakończeniem pewnego etapu życia, który rozpoczął się w 2010 roku gdy jej ojciec trafił za kratki. Ojciec Annie Clark – bo tak nazywa się oficjalnie artystka znana jako St. Vincent – wyszedł na wolność pod koniec 2019 roku i wtedy właśnie – po sukcesach krążka „Masseducation”, który kilka miesięcy wcześniej otrzymał dwie nagrody Grammy – zaczęła ona pisać nowe utwory.
Clark widziała, jak jej ojciec został zabrany przez „federalnych” w maju 2010 roku za coś, co określiła jako „bzdury w białych kołnierzykach”. Przez następną dekadę odwiedzała go w więzieniu, stając się jednocześnie coraz bardziej uznaną artystką i multiinstrumentalistką, znaną jako St. Vincent.

Opowiadała później, że kilka razy była zmuszona jechać do Walmartu, aby kupić spodnie dresowe XXL, kiedy władze więzienia uznały, że jej ubranie jest zbyt ciasne, by mogła w nich odbyć odwiedziny, a ogromna kolekcja książek, które przyniosła tacie do czytania za kratkami, została przez te władze skonfiskowana i zastąpiona różnymi wydaniami Biblii…
Teraz, dwa lata po tym, jak jej ojciec wyszedł na wolność, nadała temu całemu okresowi sens swoim siódmym studyjnym albumem. Pracując nad nowym materiałem artystka wróciła do przesłuchiwania winyli, które ojciec prezentował jej, gdy była dzieckiem. Były to przede wszystkim płyty nagrywane w studiach Nowego Jorku w pierwszej połowie lat 70. XX wieku.
Reklama płyty mówi tak:„Zabieramy cię z przedmieścia do centrum miasta z artystką, która każe oczekiwać nieoczekiwanego. Więc usiądź wygodnie, rozchmurz się i oczekuj tej płyty jak dobrego burbona, ponieważ… Daddy’s Home”.