Jak spotkaliście się z Victorem Wootenem? Czy nadal współpracujecie nad jakąś muzyką?
Steve Bailey: Tak, cały czas. Spotkałem Victora dwadzieścia trzy lata temu podczas sesji zdjęciowej z Lesem Claypoolem. Postanowiliśmy zrobić coś razem i od tamtej pory nagrywaliśmy albumy, płyty DVD, prowadziliśmy warsztaty basowe, on aktualnie jest również członkiem Berklee College Of Music, gdzie ja pracuję, także współpracujemy na wielu płaszczyznach. Aktualnie planujemy nowy album, piszemy muzykę, która mam nadzieję niedługo ujrzy światło dzienne.
Co jest takiego unikalnego i niezwykłego w Berklee College Of Music?
Steve Bailey: Cóż, myślę, że fakt, iż Berklee ma tylu słynnych absolwentów, którzy zdobyli łącznie prawie trzysta nagród Grammy, czyni tę szkołę wyjątkową. W odróżnieniu od Juilliard School czy Curtis Institute, skupiamy się na muzyce współczesnej; na wydziale basowym możesz studiować tradycyjną harmonię i teorię jazzową, ale też gospel, metal. Poruszamy bardzo różne tematy. Również rozmiar całej szkoły jest imponujący: mamy na wydziale prawie czterystu basistów i dwudziestu pięciu wykładowców specjalizujących się w odmiennych stylach, wśród nich są Victor Bailey, John Patitucci, Lincoln Goines, Oscar Stagnaro, Chris Loftlin i wielu innych. Także w Berklee naprawdę możesz skupić się na muzyce, którą kochasz.
Czy możliwe jest studiowanie w Berklee przez Internet?
Steve Bailey: Tak, Berklee ma obecnie olbrzymi program kursów on-line, w których uczestniczy trzydzieści tysięcy studentów z całego świata. Jest wiele różnych lekcji, na które można się zapisać na każdym instrumencie, ale zajęcia indywidualne wciąż odbywają się na miejscu w Berklee.
Jest również oddział Berklee w Hiszpanii. Czy oferuje on ten sam poziom kształcenia i możliwości?
Steve Bailey: Oddział w Hiszpanii skierowany jest do osób, które już mają tytuł licencjata i pragną zdobyć stopień magistra. Z dumą mogę poinformować, że od niedawna Gary Willis wykłada w naszej filii w Walencji. To jeden z najlepszych basistów na świecie i równie świetnie sprawdziłby się w Bostonie czy gdziekolwiek indziej, a aktualnie uczy wszystkich studentów basu w Walencji.
Czy szkoła wychodzi naprzeciw studentom z innych krajów, którzy chcieliby studiować w Berklee w Hiszpanii?
Steve Bailey: Tak, uczelnia oferuje akademiki, także ludzie mogą przyjechać na stały pobyt w trakcie studiów. Kampus w Walencji jest naprawdę niesamowity i samo miejsce jest bardzo piękne.
Dlaczego przesiadłeś się z fenderów akurat na warwicki?
Steve Bailey: Fender to świetna firma, z którą blisko współpracowałem w latach osiemdziesiątych. Potem trochę się zmieniło, ja związałem się z inną firmą aż do roku bodajże 2007, kiedy wspólnie z Fenderem miałem możliwość zaprojektować pierwszy sześciostrunowy bas w ich ofercie.

Tym, co przyciągnęło mnie do Warwicka, jest sama firma i sposób, w jaki Hans-Peter Wilfer stworzył piękną przestrzeń dla artystów, w której teraz się znajdujemy. Nikt na świecie nie zrobił czegoś takiego. Fender to fajna firma i bardzo dobrze, że jest, ale różnica pomiędzy nią a Warwickiem jest taka jak między IBM a Apple, której ludzie przypisują takie wartości jak kreatywność i dobra zabawa. W Warwicku właśnie świetnie się bawimy, a mam już tyle lat, by zacząć to zauważać i doceniać. Ludzie tutaj naprawdę słuchają naszych pomysłów i sugestii. Na przykład ja z Victorem [Wootenem] prowadzimy obozy basowe, a Warwick podchwycił ten pomysł i zrobił z niego wielkie wydarzenie. Sam tu jesteś i widzisz, że nigdzie indziej nie ma czegoś takiego, żeby dwudziestu najlepszych basistów i nauczycieli basu na świecie oraz kilkudziesięciu studentów z siedemnastu krajów przyjechało w jedno miejsce, by w tak przyjemnym otoczeniu spędzać razem czas. To wspaniale, kiedy możesz połączyć świetny projekt ze wspaniałymi ludźmi robiącymi niesamowite rzeczy, a końcowym rezultatem nie jest myśl „ile pieniędzy możemy zarobić”, tylko to, że każdy świetnie się bawi.
Na koniec chciałbym poprosić cię o parę słów do naszych polskich czytelników.
To ciekawe, bo od niedawna jestem w pewnym stopniu związany rodzinnie z Polską – mój brat w zeszłym roku poślubił dziewczynę z Krakowa, więc teraz u niego w domu serwowane są polskie posiłki i dowiaduję się wielu rzeczy na temat waszego kraju. Wiem, że macie u siebie wielu świetnych muzyków grających jazz, rock, metal czy funk na naprawdę światowym poziomie. Także róbcie to, co robicie najlepiej, ja też będę robił swoje i mam nadzieję, że spotkamy się gdzieś w połowie drogi i będziemy mieli okazję kiedyś zagrać razem.
Wywiad ze Steve’em Baileyem opublikowany został w czerwcowym wydaniu magazynu TopGuitar (TG 6/2015), w dodatku TopBass.