Basista – grafik. Jednym słowem dusza artystyczna i utalentowana. Tomasz „Hal” Halicki już jedenasty sezon zapewnia niskie brzmienie Vaderowi, naszym eksportowym death metalowcom. Zwiedził z tym składem pół świata, ma plany na jednoosobowy projekt, no i zakochał się w Warwickach, ale nie na zabój, bo… właśnie trafił na doskonały basik ESP LTD. Zapraszamy do lektury wywiadu, jaki przeprowadziła z nim podpora Redakcji TopGuitar, Ilona Matuszewska.
Zacznę trochę nietypowo, jak na magazyn muzyczny, mianowicie od Twoich projektów graficznych. Parę dni temu wrzuciłeś na Instagram grafiki przygotowane dla Dead Infection. Rozumiem, że pracujesz nad oprawą wizualną nadchodzącego albumu tej kapeli…
Zgadza się. Wrzuciłem na swój profil dwie grafiki, ale pochodzą one z mojego archiwum. Jedna jest z 2008, a druga z 2014 roku. Był to ostatni „fizycznie” wydany materiał zespołu. Pracowałem jeszcze nad jedną grafiką, która miała być przeznaczona na nadchodzące wydawnictwo dla Dead Infection. Grafika została zaakceptowana przez Cyjana, jednak z tego co się orientuję, wydawnictwo nie ujrzy światła dziennego. Powodem jest śmierć Sławomira „Cyjana” Cywoniuka i w związku z tym zawieszenie działalności kapeli.
Niezwykle przemawia do mnie grafika na album Cinis. To taki, jak dla mnie, klimat Beksińskiego. Na większości Twoich rysunków czy grafik przewija się mrok, czaszki, ciemne kolory. To właśnie w tym klimacie odnajdujesz się najlepiej?
W przypadku drugiej płyty Cinis, to był pierwszy raz, kiedy po prostu postanowiłem sobie: „teraz ma być w klimacie Beksińskiego” i wyszło, jak wyszło. Obecnie robię kolejną grafikę dla tego zespołu i myślę, że będzie podobnie. Ostatnio zgłosił się do mnie Games z Mysthicon i powiedział, że chce grafikę na drugą płytę Mysthicon i że „ma to wyglądać jak Beksiński”, dosłownie tak to ujął. Dla mnie to tym lepiej. Łatwiej przyjdzie mi namalować coś w klimacie, który mi się tak podoba. Z twórczością Zdzisława Beksińskiego zetknąłem się około 30 lat temu, kiedy byłem w liceum plastycznym. Zobaczyłem kilka jego prac u kolegi i zafascynowało mnie to kompletnie. Dorwałem album z malarstwem Beksińskiego i codziennie przed snem potrafiłem po kilkadziesiąt minut wpatrywać się w te reprodukcje. Cały czas odkrywałem nowe detale, prawie niewidoczne szczególiki, analizowałem. Później miałem szczęście widzieć dwa razy jego prace na żywo, na wystawach. Absolutny mistrz. Myślę, że tak, w klimacie mrocznego surrealizmu odnajduję się najlepiej.
Z twórczością Zdzisława Beksińskiego zetknąłem się około 30 lat temu, kiedy byłem w liceum plastycznym. Zobaczyłem kilka jego prac u kolegi i zafascynowało mnie to kompletnie. Dorwałem album z malarstwem Beksińskiego i codziennie przed snem potrafiłem po kilkadziesiąt minut wpatrywać się w te reprodukcje. Cały czas odkrywałem nowe detale, prawie niewidoczne szczególiki, analizowałem

A skąd w ogóle pojawił się u Ciebie temat rysunku? Muzyk i naprawdę dobry grafik… no nie do końca to idzie w parze
Nie do końca w parze z muzyką to idzie kucie młotem pneumatycznym. Chyba… Chociaż zdania mogą być podzielone… Znam kilku muzyków doskonale sobie radzących w innych dziedzinach sztuki. Ale największe wrażenie na mnie zrobił Seth Siro Anton – basista i wokalista Septicflesh. Seth tworzy bardzo ciekawe prace graficzne. Jedna z nich trafiła nawet na okładkę płyty Vader – „Impressions in blood”. Do tego stopnia mi się spodobały jego prace, że dogadałem się z nim, aby zrobił grafikę na drugi album mojej byłej kapeli – Abused Majesty. Uważam, że też to świetnie wyszło. Polecam rzucić okiem na którąś z jego galerii na Internecie!
Tak zrobię! Inspiracje… czerpiesz od kogoś? Któryś twórca przemawia do Ciebie dosadniej?
Nie wyobrażam sobie, żeby pozostać całkowicie wolnym od inspiracji, zwłaszcza w dzisiejszym świecie. Tak jak wspomniałem, pierwszy na myśl przychodzi mi Zdzisław Beksiński. Również HR Giger, którego muzeum miałem przyjemność oglądać na jednej z tras Vader. Jego prace na żywo powalają na kolana, również swoją skalą i rozmachem. Swoją drogą – wydaje mi się, że Zdzisław Beksiński oraz HR Giger w swoich pierwszych okresach twórczości mogli się inspirować nawzajem. Nie wiem tego dokładnie, ale analizując ich stare prace, zauważam po prostu silne podobieństwa. Wszystko, co mroczne, klimatyczne i surrealistyczne na pewno mi się podoba. A z innej beczki – to jestem też wielkim fanem Simona Bisleya, który jest wg mnie jednym z największych twórców komiksowych obecnych czasów. Jakimś cudem udało mi się z nim spotkać i poimprezować trochę… Okazało się, że to metalowiec! Na dodatek gra na basie i też ma Warwicka. Pytał mnie, czy jakby była możliwość, to mógłby zagrać ze swoim zespołem przed Vader. Uśmiałem się z tej całej sytuacji.
Jestem też wielkim fanem Simona Bisleya, który jest wg mnie jednym z największych twórców komiksowych obecnych czasów. Jakimś cudem udało mi się z nim spotkać i poimprezować trochę… Okazało się, że to metalowiec! Na dodatek gra na basie i też ma Warwicka
Wróćmy do tematyki muzycznej… W Vaderze grasz od 2011r., a więc 10 lat minęło jak z bicza strzelił. Były w tym czasie wzloty i upadki, zachwiania…
Wiadomo, jak w życiu. Na pewno nieraz upadłem, imprezy były zacne. I są dalej, z niecierpliwością czekam na nadchodzące trasy. Jakby podsumować te 10 (a raczej już 11 lat), to był to czas niesamowicie intensywny. Czasem zdarzy mi się szukać jakiejś fotki i zacząć przewijać w dół te, na których zostałem otagowany. Przewijam i końca nie ma. A to przecież tylko malutki wycinek tego wszystkiego, co się wydarzyło, a ja wtedy zaczynam się zastanawiać, kiedy właściwie to wszystko miało miejsce? Tyle rzeczy… W samej Japonii byłem chyba z 5-6 razy. I w tym roku ma być kolejny raz. Odwiedziliśmy tyle miejsc, było tyle różnych sytuacji i przygód (fajnych oraz też mniej fajnych – jak np. mój przymusowy pobyt w Ekwadorze bez możliwości powrotu do Europy przez 2 tygodnie), że ciężko to ogarnąć umysłem.

Mamy niestety czas jaki mamy, ale Massive Music ogłosiło solidną trasę Vader z Mardukiem natomiast Creative Music – wyprawę Northern Tour wraz z Hate i Thy Disease. Będziesz się bardziej przygotowywał przed tymi koncertami, planujecie więcej prób itd. W sumie takie dość spore przerwy w graniu wybijają tą dynamikę zespołu, który jest kilkanaście dni w trasie, kilka day-offów i jedzie w następny tour…
To fakt, że długie przerwy w graniu zespołowym nie pomagają. Ale my jesteśmy przyzwyczajeni do pracy oraz naprawdę solidnego przygotowywania się w domach. Nigdy nie potrzebowaliśmy zbyt wiele czasu na próbach. Tym razem natomiast będzie tego odrobinę więcej. Ale to z tego powodu, że doszło do zmiany na stanowisku perkusisty. Obecnie musimy materiał ograć z naszym nowym pałkerem. Idzie mu bardzo dobrze, więc powinno być bezproblemowo.
Ale my jesteśmy przyzwyczajeni do pracy oraz naprawdę solidnego przygotowywania się w domach. Nigdy nie potrzebowaliśmy zbyt wiele czasu na próbach
Powiedz mi proszę jeszcze, czy jest cień szansy na wznowienie działalności Abused Majesty? Pamiętam koncert w rzeszowskim klubie Pod Palmą bodajże w 2010r. z Rotting Christ. Te corpse paint’y, siermiężne buciory…
Zgadza się, to były piękne czasy. Niestety, nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki. Obecnie Abused Majesty (w teorii) istnieje. Jako projekt, który raz na kilka lat umieszcza (średnio) dwa utwory na Internecie. Zajmują się tym dwaj gitarzyści, którzy nagrywali debiutancki album. Ja nie miałem kompletnie wizji na dalszą moją działalność w tym zespole. Powiedziałem sobie kiedyś, że jest jeszcze jedno, czego chciałbym spróbować przed śmiercią – spróbować zrobić swój całkowicie własny, jednoosobowy projekt muzyczny. Ale chyba boję się śmierci. Nie spieszy mi się za bardzo.
Jest jeszcze jedno, czego chciałbym spróbować przed śmiercią – spróbować zrobić swój całkowicie własny, jednoosobowy projekt muzyczny. Ale chyba boję się śmierci. Nie spieszy mi się za bardzo
Grałeś kiedyś na charakterystycznym GMR oraz Ibanezie. Jak wspominasz te gitary? Dawały radę w porównaniu ze współczesnymi wiosłami?
Ibanez był pierwszy. Konkretnie – Ibanez SR 700. Bardzo dobra gitara. Obecnie wciąż mam Ibaneza SR 500, którego używam do ćwiczeń. Sentyment do Ibanezów pozostanie chyba do końca. Natomiast GMR – opcja zrobienia sobie basu custom GMR pojawiła się zaraz po dołączeniu do Vader. Kawał dobrego basu! Tylko przesadziłem wtedy z kształtem deski – fascynacja gitarami a’la „Batman”. Obecnie jestem już za stary, żeby z taką gitarą i futerałem trzy na metr się ciągać po lotniskach albo pociągach. Dramat… Ale GMR-y to naprawdę dobre i na dodatek polskie basy. Do tej pory mam tę gitarę, wisi jako ozdoba na ścianie.
Poproszę o poradę dla młodych basistów: jakie cechy powinna mieć Twoim zdaniem basówka do metalu? Trzeba na nią wydać miliony monet?
Oto moje rady:
– Gitara MUSI DOBRZE STROIĆ i na tym można by zakończyć
– Gryf ma dobrze leżeć w Twojej dłoni, akcja strun musi Tobie odpowiadać, jednym słowem – grać musi się przyjemnie
– Gitara musi się Tobie wizualnie podobać – bo Ty się w tą gitarę „ubierzesz” i musisz się w niej czuć komfortowo
Nie segregowałbym gitar na te „do metalu” i „inne” – obecnie w samej w muzyce metalowej mamy tyle brzmień i stylów, że nie ma to sensu. Moim zdaniem, wystarczy wybrać wiosło, którego brzmienie po prostu cieszy nasze uszy, natomiast w dzisiejszych czasach mamy tyle genialnych zabawek typu Darkglass B7K Ultra, że da się ukręcić praktycznie każde brzmienie. A co do „milionów monet” – to polecam szukać okazji i nie omijać komisów. Uważam, że da się dobrą gitarę basową kupić nawet w okolicach 1400 – 2000 PLN. Jako przykład podam, że jakiś czas temu pomagałem dla kolegi z Nocnego Kochanka sprawdzić gitarę w jednym z Białostockich komisów, bo sam zainteresowany nie mógł przyjechać i sprawdzić jej osobiście. Było to stare wiosło a’la Fender byłego bluesmana z Kasy Chorych. Wystawione za 1600 PLN. Jak pograłem, to kopara mi opadła. Kolega wziął ją w ciemno i widziałem, że grał na niej koncerty, a pierwotnie miała być tylko 'na backup’.
Jakiś czas temu pomagałem dla kolegi z Nocnego Kochanka sprawdzić gitarę w jednym z Białostockich komisów, bo sam zainteresowany nie mógł przyjechać i sprawdzić jej osobiście. Było to stare wiosło a’la Fender byłego bluesmana z Kasy Chorych. Wystawione za 1600 PLN. Jak pograłem, to kopara mi opadła. Kolega wziął ją w ciemno i widziałem, że grał na niej koncerty, a pierwotnie miała być tylko 'na backup’
W swoich sprzętowych zbiorach masz nie lada kolekcję charakterystycznych Warwicków. Opisz proszę jakie masz modele i czemu właśnie ta marka?
Obecnie moim głównym koncertowym wiosłem jest Warwick Thumb BO. Na backup mam Warwick RB Vampyre. Natomiast jako gitarę do studia nagraniowego – Warwick Vampyre Custom. Czemu Warwick? Mają dobre wiosła. Jak wiele innych firm. Po prostu miałem możliwość dogadania z nimi dobrego endorsementu. I skorzystałem. Jest to na pewno sprzęt pierwszej klasy choć wg mnie trochę drogi. Ale jak kogoś stać, to można wchodzić w ciemno. Ale nie samym Warwickiem żyję. Ostatnio zagrałem jedną trasę na basie ESP LTD i praktycznie się zakochałem…
Czemu Warwick? Mają dobre wiosła. Jak wiele innych firm. Po prostu miałem możliwość dogadania z nimi dobrego endorsementu. I skorzystałem. Jest to na pewno sprzęt pierwszej klasy choć wg mnie trochę drogi. Ale jak kogoś stać, to można wchodzić w ciemno. Ale nie samym Warwickiem żyję. Ostatnio zagrałem jedną trasę na basie ESP LTD i praktycznie się zakochałem

Jakoś je upgrejdujesz?
Absolutnie nie, akurat te gitary tego nie potrzebują. Zresztą, jedyne co robiłem w przeszłości, to wymiana przystawek. Miałem kiedyś BC Richa, gdzie to było praktycznie konieczne. Warwicki tego nie potrzebują, zwłaszcza jako wiosła „koncertowe”.
A wzmacniacze? Ampegi i Gallien-Krueggery jak kiedyś?
Od 6 lat używam również wzmacniaczy Warwick. Główny to LWA 1000 i jako backup – mniejszy i bardziej kompaktowy LWA 500. To niejako z wygody – mogłem je sobie zamówić przy okazji endorsementu. Ale jakbym miał obecnie nadmiar funduszy – sprawiłbym sobie Ampega SVT Classic .
Dzięki za rozmowę!
Dziękuję również i pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do końca!
Rozmawiała: Ilona Matuszewska