Często wytyka się dzieciom znanych muzyków, czy aktorów to, że mają łatwiej, że znany rodzic otwiera im drzwi, które dla innych są zamknięte itp Nie uniknął tego Wolfgang Van Halen, który był obiektem takich komentarzy przez większość czasu, gdy grał ze swoim słynnym ojcem. Niestety dopiero śmierć Eddiego zmieniła ten stan rzeczy i Wolfie udowodnił, że sam doskonale ogarnia temat rzetelnego gitarowego grania.
Pisaliśmy ostatnio o tym, że przy okazji nowego singla Wolfie usunął „WVH” z nazwy swojego zespołu. Jak się okazuje, miało to związek z tym co napisaliśmy – chęcią pracowania na swoje, bez podpierania się słynnym nazwiskiem.
Sesja Q&A odbyła się 11 maja podczas wydarzenia Mammoth For Ya Mama w Debonair Music Hall w Teaneck w stanie New Jersey. Wolfgang powiedział wówczas m.in. (za Ultimate Guitar):
„Człowieku, to jest cholernie trudne chodzenie po linie, biorąc pod uwagę cień, w którym się znajduję i oczekiwania, jakie sam mam.”
Chciałbym mieć możliwość nawiązania do mojego pochodzenia, ale nie kopiowania rzeczy Van Halen. Nie interesuje mnie wbijanie tam własnej flagi i granie 'Panama’ dla wszystkich każdej nocy. Chcę móc być sobą
Przy okazji Wolfgang wyjaśnił, że nazwa jego zespołu została celowo wzięta na cześć pierwszego zespołu Alexa Van Halena z Davidem Lee Rothem i że poprosił ojca o pozwolenie na użycie tej nazwy:
„To miało być bezpośrednie nawiązanie. Chyba byliśmy wtedy na ostatniej trasie Van Halen i powiedziałem: 'Hej, tato, czy to będzie spoko, jeśli nazwę mój zespół Mammoth?’ A on na to: 'Kurde, jasne’.
Nie wiem, dlaczego byłem taki zestresowany żeby go o to zapytać, bo, Boże, oprócz mojej mamy był najbardziej wspierającą osobą w moim życiu