Mick Ralphs był gitarzystą, który ukształtował brzmienie klasycznego rocka — najpierw w Mott The Hoople, potem w Bad Company. Teraz jego gitara ucichła na zawsze. Artysta zmarł w wieku 81 lat, pozostawiając po sobie dziedzictwo, które wciąż rozbrzmiewa w głośnikach fanów na całym świecie.
Legendarny gitarzysta Mick Ralphs — współzałożyciel zespołów Mott The Hoople i Bad Company — zmarł w wieku 81 lat. Informację o jego śmierci przekazali za pośrednictwem mediów społecznościowych członkowie Bad Company. Ralphs zagrał swój ostatni koncert w 2016 roku, a kilka dni później przeszedł udar, który unieruchomił go na resztę życia.
W oświadczeniu czytamy:
Z ogromnym smutkiem informujemy o śmierci naszego ukochanego Micka Ralphsa. Był wpływowym gitarzystą, kompozytorem i współzałożycielem dwóch ikonicznych zespołów rockowych. Pozostawił po sobie miłość swojego życia — Susie Chavasse, dwójkę dzieci, troje pasierbów, przyjaciół z zespołu i miliony fanów na całym świecie
Paul Rodgers, jego długoletni współpracownik i przyjaciel, dodał:
Mój Mick odszedł. Moje serce rozpadło się na kawałki. Zostawił nam niezapomniane utwory i wspomnienia. Był moim przyjacielem, partnerem w pisaniu piosenek, niesamowitym gitarzystą z poczuciem humoru. Nasza ostatnia rozmowa była pełna śmiechu — i nie była naszą ostatnią
To właśnie spotkanie Ralphsa z Rodgersem w 1971 roku dało początek Bad Company. Zespół uzupełnili Kirke i Boz Burrell (ex-King Crimson), a pod skrzydłami Petera Granta — menedżera Led Zeppelin — formacja stała się pierwszym zespołem podpisanym przez label Swan Song.
Ich debiutancki album z 1974 roku „Bad Company” pokrył się pięciokrotną platyną, zawierając takie klasyki jak „Can’t Get Enough” czy „Movin’ On”. To m.in. za te utwory Ralphs w 2025 roku zostanie pośmiertnie uhonorowany w Rock and Roll Hall of Fame.
Ralphs ostatni raz stanął na scenie 29 października 2016 roku w londyńskiej O2 Arenie. Kilka dni później przeszedł udar, który na zawsze wyłączył go z życia muzycznego. Zmarł otoczony rodziną i bliskimi.