W jeden z upalnych, lipcowych wieczorów krakowska Piwnica Pod Baranami szczelnie wypełniła się melomanami. Magnesem przyciągającym nadkomplet publiczności był kameralny recital naszej znakomitej wokalistki Doroty Miśkiewicz, której towarzyszył czołowy gitarzysta sceny jazzowej Marek Napiórkowski. Ta para będąc zaangażowana w wiele muzycznych projektów na szczęście od lat znajduje czas, żeby wspólnie koncertować w duecie, a na krakowskim letnim święcie jazzu są już stałymi bywalcami.
Dorota jak zwykle urzekła… wszystkim, a nawet więcej niż wszystkim. Wielobarwny, różnorodny repertuar ukazywał skalę możliwości Artystki, zarówno jeśli chodzi o sztukę wokalną, jak i interpretację piosenek. Oczywiście kojarzymy ją głównie z jazzem oraz pięknymi i mądrymi piosenkami „radiowymi” zahaczającymi o dobry pop, ale tego wieczoru nie brakowało nutek folkowych, etno, fusion, a i gdyby trzeba było zastanowić się, kto z obecnie pracujących na polskich scenach artystów najpiękniej wykonuje cudowne piosenki Starszych Panów – Wasowskiego i Przybory, to Dorota Miśkiewicz na pewno znalazłaby się w ścisłej czołówce takiego zestawienia. Zaskoczeniem było użycie przez wokalistkę bębna djembe i kalimby w piosence „Nieuniknione”, co zaowocowało między innymi żartami Marka, że Dorota na pewno znajdzie się w przyszłorocznych zestawieniach najlepszych polskich muzyków jako nowa nadzieja instrumentów perkusyjnych! Zresztą dystans do siebie i poczucie humoru to kolejne cechy tej uroczej dwójki artystów, które powodują, że jazzowi melomani darzą ich szczególną sympatią.
A Marek Napiórkowski jak zwykle potwierdził swą klasę i udowodnił, że fani słusznie w corocznych rankingach typują go na czołowego instrumentalistę w Polsce. Jego warsztat i muzykalność są imponujące, a pomimo potężnych umiejętności nie ma tam niepotrzebnych popisów i fajerwerków – wszystko się zgadzało i służyło pięknemu akompaniamentowi i współbrzmieniu z głosem Doroty, zarówno w momentach bardziej lirycznych jak i podczas bardziej dynamicznych utworów.
Mam nadzieję, że w przyszłym roku organizatorzy Letniego Festiwalu Jazzowego nawet jeśli będą dbali o to, żeby program różnił się od tegorocznego i był atrakcyjny dla stałych bywalców krakowskich koncertów, to znajdą miejsce w harmonogramie na powtórkę z tego wieczoru. Takich intymnych spotkań z Dorotą i Markiem oraz ich muzyką nigdy za wiele.
Tekst i foto: Sobiesław Pawlikowski