„This Ain’t a Scene, It’s an Arms Race” – tak można podsumować wtorkowy koncert Fall Out Boya, który miał miejsce w warszawskim Torwarze. 17.10.2023 zespół z Chicago rozpoczął europejską część trasy „So Much For (Tour) Dust”. Oczekiwanie na główne gwiazdy umiliły publiczności dwa supporty: emo raper nothing,nowhere. oraz Pvris, grupa z gatunku rocka alternatywnego.
Gdy tylko opadła kurtyna odsłaniająca okrągły ekran wyświetlający logo zespołu Fall Out Boy, fani usłyszeli pierwsze nuty utworu „Love From the Other Side”, wprowadzającego ich w bajkowy klimat koncertu. Pomimo obecności kawałków z najnowszego albumu, nie zabrakło jednak także klasyków, takich jak „Thnks fr th Mmrs”, „Sugar, We’re Goin Down”, „Centuries”, „Dance, dance”, czy emocjonalnego „Save Rock and Roll”.
Warto także wspomnieć o niezwykle dopracowanych efektach specjalnych. Hala w pewnym momencie wypełniła się przezroczystymi piłkami, bańkami mydlanymi, a na scenie można było zauważyć łeb wielkiego, ruchomego psa. Elementy te nawiązywały oczywiście do okładki najnowszego albumu zespołu. Na najwyższym poziomie były także efekty pirotechniczne – moją uwagę przykuł przede wszystkim zjawiskowy miotacz ognia przy gitarze basowej Pete’a Wentza. Oczywiście, widownię w tej chłodnej jesiennej aurze rozgrzał nie tylko ogień obecny na scenie, lecz przede wszystkim ten rozniecony w sercach publiczności dzięki energii zespołu. Myślę, że większość fanów pamięta moment, w którym basista użył wyświetlanej na ekranie „kuli-zgaduli”. Chciał się w ten sposób dowiedzieć, czy koncert powinien się już kończyć, co oczywiście spotkało się ze sprzeciwem publiczności. Nie zapomnę także skupienia widowni podczas wygłoszonego przez Wentza „Baby Annihilation”, po którym zniknął za kotarą i w magiczny sposób przeteleportował się w inny rejon sceny.
Podczas koncertu nie zabrakło także polskich akcentów – pomimo braku znajomości naszego języka przez artystów, mogliśmy dowiedzieć się, że Patrick, pochodzący z Chicago, znał w młodości wielu Polaków. Niestety, nauczył się od nich jedynie niecenzuralnych wyrazów… Czy więc Fall Out Boy „uratował Rock and Roll’a”? Biorąc pod uwagę zróżnicowaną wiekowo publiczność, z całą pewnością możemy stwierdzić, że muzyka kapeli łączy pokolenia, a sam zespół (zgodnie z zapowiedzią wokalisty w utworze „Centuries”) zostanie zapamiętany… na wieki!
Tekst i zdjęcia: Joanna Połeć