W tym roku czeka nas druga edycja nowatorskiego w polskiej branży muzycznej wydarzenia Songwriting Camp ZAiKS. W jednym miejscu spotykają się tekściarze, muzycy, piosenkarze – zarówno znane nam wszystkim gwiazdy polskiej sceny, jak i młodzi artyści. Udział może wziąć każdy, kogo pasjonuje muzyka i wiąże z nią swoją przyszłość. Zgłoszenia do tegorocznej edycji można składać tylko do końca czerwca!
Zaprosiłam do rozmowy Mietka Jureckiego, jednego z najaktywniejszych muzyków polskiej sceny rockowej. Sam mówi, że brał udział w tworzeniu ponad trzystu albumów, pojawia się na większości muzycznych wydarzeń, promuje młodych artystów, wyszukuje talenty. I chociaż mogłoby się wydawać, że jego patrzenie na muzykę jest niezwykle szerokie, okazało się, że formuła artystycznego kolektywu, który wspólnie tworzy piosenkę – była dla niego niemałym wyzwaniem.
Joanna Humerczyk: Z okazji 45-lecia pracy artystycznej przygotował Pan wyjątkowy album, na którym znalazło się 45 piosenek, które skomponował Pan w swoim życiu. Jednak jest to tylko kropla w morzu Pana działań. Jak wygląda codzienne życie?
Mietek Jurecki: W następnym roku obchodzę (jeśli dożyję) sześćdziesiąte piąte urodziny, więc w związku z tym przygotowuję coś takiego, żeby wszystkim pokazać, jakim to ja będę emerytem! [śmiech] Obecnie nagrywam różne swoje piosenki, które obiecałem innym wykonawcom. Jest co robić, zwłaszcza teraz, gdy zamknęli nas w domach. Akurat dla mnie to dobrze, bo nie mam dodatkowych wymówek i muszę zrobić to, co wcześniej zaplanowałem.
JH: Czyli całymi dniami komponuje Pan muzykę? Brzmi jak marzenie.
MJ: Oczywiście chciałbym, aby tak było, ale ze względu na to, że jestem członkiem władz prawie wszystkich organizacji muzycznych w Polsce i co chwila jest jakieś zebranie online lub inne zajęcia z tym związane, więc to wszystko zabiera mi sporo czasu. Natomiast znajomi z branży wiedzą, że staram się być obiektywny w ocenie nowych pomysłów i artystów, więc chętnie angażują mnie w swoje kolejne projekty.
JH: Porozmawiajmy o Songwriting Camp ZAiKS. Jest to nowe wydarzenie na rynku muzycznym, w ubiegłym roku odbyła się pierwsza edycja. I jak mogliśmy się spodziewać, tam gdzie muzyka, tam też Mietek Jurecki… Ale to wydarzenie chyba nieco odbiega od projektów, w które dotychczas był Pan zaangażowany?
MJ: Przez całe życie, do ubiegłego roku, komponowałem sam wszystkie swoje piosenki, więc w momencie, gdy usłyszałem, że jest wydarzenie tego typu – nie wiedziałem, jak to ma wyglądać. Wyobrażałem sobie, że tam piętnaście osób komponuje piosenkę, ale nie wiedziałem, po co? [śmiech] Byłem przekonany, że to nie ma prawa się udać, ponieważ każdy twórca ma inny gust muzyczny i wszystko pewnie skończy się kłótnią, udowadnianiem innym swoich racji i żadna piosenka nie powstanie.
JH: A jednak Pan w to poszedł. Chociaż idea artystycznego kolektywu nie była Panu zbyt bliska.
MJ: Byłem przekonany, że taka idea nie ma sensu i tak naprawdę pojechałem tam po to, żeby udowodnić sobie i innym, że mam rację. No i się okazało, że nie mam racji. Prawdę mówiąc, do dzisiaj jestem z tego powodu w szoku, bo to wydarzenie rozwaliło mi cały sposób myślenia o komponowaniu i o tym, co jest możliwe, a co nie.
JH: Co było dla Pana takie nowatorskie? Jak wygląda proces tych spotkań?
MJ: Wszyscy uczestnicy, czyli osoby, które zgłosiły się do projektu i tzw. gwiazdy, zostały podzielone na grupy. Cztery godziny były poświęcone na skomponowanie piosenki przez kilka osób. W tym czasie miała powstać muzyka, tekst i nagranie. W każdym pomieszczeniu był sprzęt do nagrywania, inżynier dźwięku, który był gotowy do nagrywania i ewentualnej pomocy technologicznej. W pierwszej grupie spotkałem się między innymi z raperem, dziewczyną zajmującą się poezją śpiewaną, dziewczyną, która gra na mandolinie.
JH: Całkiem zróżnicowany skład. A do tego indywidualistyczny rockman…
MJ: Zapytałem: „Dobrze, czy ktoś z Państwa ma jakiś wymarzony pomysł muzyczny, który chciałby tutaj zrealizować?” Było z tym różnie, więc zaczęliśmy od rozmowy o muzyce. Myślałem, że to ja będę ich wprowadzał w ten świat, ale szybko okazało się, że się myliłem. Chociaż wszyscy uczestnicy byli młodsi ode mnie, to jednak w większości wypadków mieli już jakieś doświadczenia w branży muzycznej i pokazali mi, że mają zupełnie inne myślenie o muzyce. Proponowali rozwiązania muzyczne, których ja bym z pewnością nie zastosował, ponieważ jestem z innego pokolenia i przyzwyczaiłem się do innych wizji.
Nagle okazało się, że w inny sposób spojrzeć na kompozycję i w inny sposób ją zaproponować. Już nie mówiąc o tekstach, bo ja tam poznałem kilka dziewczyn, które piszą znakomite teksty. Nie dość, że tak natychmiast i od ręki, to jeszcze szczere, wiarygodne i pięknym językiem. Zanotowałem sobie kilka telefonów, bo w razie gdybym szukał tekstu do piosenki dla specyficznego wykonawcy, to na pewno do którejś z tych dziewczyn zwrócę się z prośbą o pomoc. No i oczywiście komponuję dalej sam, niezależnie od tych warsztatów… [śmiech]
JH: Nie zmienił Pan techniki?
MJ: Nie zmieniłem, natomiast powstało tam kilka naprawdę ciekawych utworów, które zapadły mi w pamięć.
JH: Z pewnością coś jednak się zmieniło w Pana postrzeganiu procesu tworzenia muzyki.
MJ: Songwriting Camp dał mi bardzo dużo do myślenia. Musiałem na potrzeby tego wydarzenia całkowicie zmienić swoje kilkudziesięcioletnie przyzwyczajenia. Za każdym razem, po czterech godzinach zmieniała się rzeczywistość muzyczna, spotykałem się z kolejnymi młodymi ludźmi z innej bajki muzycznej i znów miałem coś skomponować…
JH: Pan miał skomponować?
MJ: Wspólnie mieliśmy skomponować muzykę! Nawet teraz, gdy mówię o tym doświadczeniu, to z przyzwyczajenia wychodzi mi, że ja z kimś miałem skomponować piosenkę. Ale tak nie było. Mieliśmy wspólnie skomponować i to właśnie była podstawowa różnica, której opis nadal ciężko przechodzi mi przez gardło, bo jestem przyzwyczajony, że wszystko robię sam.
JH: Jak Gombrowicz. Poniedziałek – ja, wtorek – ja. Ale chyba tak się ostatecznie nie udało?
MJ: Była taka jedna grupa, która szczególnie zapadła mi w pamięć. W pewnym momencie, po krótkim przedstawieniu się, kto to, skąd, co lubi i jaką muzykę, mówię: „No to słuchajcie, może na przykład zacznijmy tak”, po czym wziąłem gitarę, gram coś, a oni: „Nie, to nie jest ciekawe”… Kurde, nikt mi tak nigdy wcześniej w życiu nie powiedział, nie odważył się! [śmiech] Zawsze wszyscy byli szczęśliwi, że coś wymyśliłem. To mówię: „Nie? No i dobra, to może tak?” I słyszę: „Tak też nie”. W końcu mówię: „No dobrze, skoro wy wiecie lepiej, to pokażcie jak”. Wcześniej w tego typu wypadkach po takiej propozycji najczęściej zapadała cisza, bo łatwo jest krytykować, ale gdy już trzeba coś samemu zaproponować, to właśnie wtedy najczęściej robi się cicho.
JH: I zapadła cisza?
MJ: Nie! Ci ludzie pokazali zupełnie inny sposób myślenia! Próbowałem jeszcze parokrotnie przemycić jakieś swoje rozwiązania w zwrotce, potem zaproponowałem w refrenie coś innego, a oni mi mówią „nie”. Na szczęście kilka moich pomysłów zostało w tej wspólnej piosence [śmiech]. Pierwszy raz w życiu się z tym spotkałem! I przekonałem się, że gdy coś jest inne i muzycznie z innej bajki, to nie musi być gorsze. Chociaż teoretycznie niektóre pomysły nie pasowały do tej piosenki, to jednak okazało się, że w praktyce pasują. Po szybkim wyciągnięciu wniosków starałem się więc ileś takich teoretycznie niepasujących elementów sam zaproponować, nagrać, zagrać i one tam zostały. W tym wypadku moje kilkudziesięcioletnie doświadczenie muzyczne nie okazało się zbyt przydatne, natomiast przypomniałem sobie jedno słowo, którego dawno nie używałem – pokora. [śmiech] Bo inaczej okazałoby się, że pozostaje mi tylko spokojnie i pokornie wysłuchać czyichś propozycji, a potem skrytykować, bo to nie moje… [śmiech] Przecież nikt nie sugerował mi, że ja czegoś nie umiem, tylko po prostu inni ludzie mają inne spojrzenie na ten sam temat. Pokora! [śmiech]
JH: Czyli jakie są Pana ostateczne odczucia względem Songwriting Camp ZAiKS? Przekonał się Pan do tego, że można wspólnie, w takim artystycznym kolektywie stworzyć dobrą piosenkę?
MJ: Gdy wyjeżdżałem z tego Campu, powiedziałem wszystkim, absolutnie uczciwie, że doświadczenie to dało mi wiele do myślenia oraz że mogłem sobie przypomnieć słowo „pokora”. Natomiast nie polecam tego Songwriting Camp tylko dlatego, że można tam sobie przypomnieć o pokorze. [śmiech] Podczas tego muzycznego wydarzenia powstaje ciekawa muzyka na zasadzie interakcji. To nie jest tak, że jest lider, który pokazuje jak ma być, reszta coś dodaje i powstaje utwór. Każdy może włożyć w powstającą muzykę tyle, ile jest w stanie. A potem za cztery godziny jest kolejna szansa na ciekawe doświadczenia muzyczne. Całość to interesujący, ekstremalny wyczyn i niezły maraton, więc polecam go każdemu, kto chce poszerzyć swoje horyzonty i tworzyć piękną muzykę.
————–
Nabór zgłoszeń na Songwriting Camp ZAiKS potrwa do 30 czerwca 2020 roku.
Nie czekaj – prześlij formularz i twórz z gwiazdami polskiej muzyki!
➡ Formularz zgłoszeniowy:
https://songwritingcamp.pl/formularz2020/
➡ Regulamin:
https://songwritingcamp.pl/regulamin/
➡ Facebook:
https://www.facebook.com/pg/SongwritingCampZAiKS
➡ WWW:
Artykuł powstał we współpracy z Songwriting Camp ZAiKS, a magazyn TopGuitar jest Patronem imprezy.