W dniach od 29 marca do 1 kwietnia 2006 we Frankfurcie już po raz 27 odbyły się największe w Europie targi muzyczne Musikmesse i Prolight + Sound organizowane przez Messe Frankfurt GmbH.
Targi MusikMesse 2006
Te połączone imprezy ściągają do Frankfurtu tysiące entuzjastów muzycznych, profesjonalnych muzyków i przedstawicieli firm branżowych. W zeszłym roku wystawy odwiedziło ponad 90000 zainteresowanych, podczas tegorocznych targów – według oficjalnych raportów – został pobity rekord: aż 101200 zwiedzających ze 120 krajów. Ogromna ilość odwiedzających frankfurckie targi wiązała się także ze wzrostem ilości wystawców prezentujących swą ofertę.
Przemysł instrumentów muzycznych reprezentowany był na Musikmesse przez 1561 firm z 51 krajów, z czego liczbę 528 stanowiły wyłącznie firmy niemieckie. Wystawcy zaprezentowałi akustyczne, elektryczne i elektroniczne instrumenty muzyczne, wydawnictwa muzyczne i nutowe, literaturę fachową, programy komputerowe i inne akcesoria muzyczne. Z kolei na targach Prolight + Sound 2006 wystawiło swą ofertę 766 firm z 42 krajów – zaprezentowali profesjonalny sprzęt do przetwarzania dźwięku, sprzęt oświetleniowy, technologię sceny i spektakli, projekty i wyposażenie sal, teatrów i scen. Wystawcy targów Prolight + Sound 2006 to najszybciej rosnąca grupa producentów i dystrybutorów sprzętu na polu komunikacji, oświetlenia, technologii dźwięku i realizacji imprez muzycznych.
Wśród wystawców na frankfurckich targach znalazło się 17 firm polskich: ALFA Trading z Kalisza, Artonus z Trzebini, Box Electronics z Sopotu, Wydawnictwo EUTERPE z Krakowa, Gitary „Mayones” z Gdańska, P.P.H.U. „Kaja” z Częstochowy, F.H.U. „Muzyk” z Marklowic, Piano Fiks z Nowe Skalmierzyc, Polskie Wydawnictwo Muzyczne z Krakowa, P.P.H.U. Prusakowski z Bydgoszczy, SAP Renovation z Kalisza, Soundman z Warszawy, Unique Brands z Nowego Sącza, Athletic z Kluczborka, Case-Pack z Poznania, Flash-Butrym ze Szczecina, PartyTime Group & Big Dipper z Katowic.
Targi muzyczne MusikMesse Frankfurt 2006 oczami Wojciecha Hoffmanna
Wojtek Hoffmann i Steve Lukather
W marcu minęły dokładnie dwa lata od mojej pierwszej wizyty na targach MusikMesse. Ten wyjazd był jednak różny od poprzedniego, chociażby z tego względu, że miałem tam być dwa dni. Poprzedni wyjazd był jednodniowy, a wyobrażacie sobie chyba, co można zobaczyć przez jeden dzień – niewiele!
Po przyjeździe z samego rana wyruszyłem z hotelu na Targi. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłem, było coś, co od razu przyprawiło mnie o zawrót głowy i wielką zazdrość. Otóż na stoisku świetnych niemieckich wzmacniaczy Engl stał wspaniały rak z całym systemem i sterownikami – Midi do obsługi wzmacniaczy i efektów zarówno w postaci kostek gitarowych, jak i efektów rackowych. Był to znakomity system duńskiej firmy SKRYDSTRUP R&D. Takie systemy używają obecnie John Petrucci, Steve Vai i wielu innych znanych gitarzystów światowych.
Następny widok to wzmacniacze firmy Carvin sygnowane nazwiskiem Vai’a (na telebimie o tych wspaniałych piecykach opowiadał sam mistrz). Moją uwagę przykuły tylko dwa – głowa plus paczka i małe wygodne combo.
Przechodząc przez kolorowe stoisko Orange napatoczyłem się na ścianę Marshalli – od nowości poprzez stare znakomite repliki z lat 50. i 60. Tu również serce zadrżało, bo przecież każdy gitarzysta w Polsce (i nie tylko) marzył o takiej ścianie. A to przecież było nierealne w naszym, polskim przypadku.
Parę kroków dalej pojawiły się pierwsze gitary. Wiosła, o których też kiedyś marzyłem – Jacksony i Charvele z rockowym charakterem. Kiedyś w heavy metalu to był standard, dziś królują PRS-y.
Po krótkiej wizycie na stoisku SWR – ulubionych piecyków basowych Arka Malinowskiego – basisty, z którym gram w moim instrumentalnym bandzie, poszedłem do namiotu, w którym miał za chwilkę prezentować się nasz eksportowy basista, Wojtek Pilichowski. W namiocie prawie pełno i wielkie brawa dla znakomitego popisu Wojtka.
Następnie skierowałem swe kroki do Hali nr 3, gdzie miałem wreszcie stanąć na moim poletku, czyli stoisku firmy Ibanez. Nie wiedziałem jednak, że po drodze spotka mnie niewyobrażalne szczęście. Otóż idę sobie i nogi się nagle pode mną ugięły – na przeciwko idzie sam Steve Lukather z zespołu TOTO. Od razu wyciągnąłem aparat i trzasnąłem sobie pamiątkowe zdjęcie! Chwilę porozmawialiśmy – dowiedziałem się m.in., że będzie latem ze swoją kapelą w Warszawie. No to trzeba szykować się na wyjazd do Stolicy!
No i wreszcie wizyta we właściwym miejscu – Ibanez. Chodziłem w kółko ze dwie godziny po stoisku dotykając i grając na większości modeli starych i nowych. Moją uwagę przykuły nowości z serii Prestige – malowane i z charakterystyczną fakturą a’la puzzle. Świetne okazały się także jazzowe modele AF 103 i 105 wykonane z jasnego drewna, o ciepłym i miękkim jazzowym brzmieniu.
Pograłem też na gitarach z niższej serii – zarówno akustycznych, jak i elektrycznych. Wszystkie Ibanezy, nawet te tańsze z Chin, są znakomicie wykonane i prezentują się wspaniale. Moje wielkie zainteresowanie wzbudził jednak wzmacniacz najnowszej generacji Thermion – wzmacniacz, który określany jest jako duży konkurent dla legendarnych Marshalli i Mesa Boogie. Pełna lampa! Sprawdzałem już walory dźwiękowe tego cuda, ale niestety, tylko w Internecie – na stoisku wzmacniacze nie były udostępnione ogółowi. A dziwne, bo to przecież totalna nowość! Stoisko Ibaneza było dość imponujące. Na to stoisko przychodziłem kilka razy pierwszego i drugiego dnia. To się nazywa sentyment!
Potem przyszła kolej na równie znakomite wzmacniacze Hughes&Kettner. Wzmacniacze te charakteryzują się miękkim ciepłym brzmieniem i całkiem przystępną ceną.
Następne stoisko – Gibson. Te gitary kiedyś wzbudzały we mnie uczucie totalnego odjazdu i wielkie pożądanie! Zawsze chciałem mieć pięknego złotego Les Paula. Mam niestety tylko (a raczej mój syn, bo już go przejął) Gibsona SG z 1978 roku. A co u Gibsona? Dużo nowości i naprawdę wspaniały widok. To jak z Marshallami – marzenia każdego rockowego gitarzysty. To legenda całej historii muzyki rockowej na świecie. Chciałoby się powiedzieć, że bez tych gitar, jak i Fenderów nie byłoby tej fantastycznej muzyki!
No i wizyta na stoisku połączonych firm Mesa Boogie i PRS – to połączenie jest obecnie bardzo często widoczne w teledyskach różnych bandów. Może dlatego, że Mesa plus PRS to potęga rockowego brzmienia. Na stoisku również sporo nowości: PRS zaprezentowało wspaniale wykończone instrumenty – lakier i wygląd – rewelacja!
Dalej słynne kaczki (przepraszam za pewne skojarzenia!): Cry Baby i wizyta na naszym polskim stoisku firmy Mayones. Pani Halinka Dziewulska robi znakomitą robotę. To przykład świetnej promocji polskiego rzemiosła muzycznego. Gitary wykonane na najwyższym światowym poziomie. Na tych gitarach gra wielu znakomitych i znanych światowych muzyków. Więcej – nawet bardzo znani basiści i gitarzyści byli wyraźnie ożywieni oglądając i grając na wystawianych przez firmę Mayones instrumentach.
Dotarłem też do świetnych gitar ESP. To również bardzo znane gitary, na których grają takie sławy jak James Hetfield z METALLIKI i Max Cavalera z SOULFLY`A i wielu innych! Wspaniałe tradycyjne kształty, ale z rockowym charakterem.
Trafiłem także do stoiska firmowego znakomitych strun Elixir, na których mam przyjemność grać już od 5 lat.
Jednym z ostatnich stoisk gitarowych, jakie odwiedziłem, było stoisko Fendera. Myślę, że pod względem powierzchni było ono największe!
Na koniec wstąpiłem jeszcze do Line 6. Ten „szóstkowy” obszar cieszył się ogromnym zainteresowaniem. No, i jakby miało być inaczej, skoro już pół świata korzysta z tych urządzeń. To znakomite symulatory o najwyższej jakości – sam posiadam Line 6 XT Live i Tone Porta UX2. To rewolucja w studiach nagraniowych. Znakomite gitary-symulatory Variax, wzmacniacze, kostki podłogowe, efekty rackowe i wiele innych wspaniałości. Sam się przekonałem ostatnio nawet do „wirtualnej” gitary Variax… Żadna firma na świecie nie dorównuje Line 6 w tworzeniu gitarowych symulantów.
Nawet nie zauważyłem, jak te dwa dni upłynęły i trzeba było wracać do domu. Ze smutkiem w oczach, ale katalogami w ręku, wracałem pełen nadziei, że chociaż trochę tych cacek może trafić do naszych rąk. Teraz na szczęście wszystko jest w zasięgu ręki, ale niekoniecznie w zasięgu portfela. Świat idzie do przodu i w każdej chwili możemy, czy to na takich targach, czy przez Internet albo po prostu w naszych salonach muzycznych, poczuć się jak najwięksi na tej Planecie… No to do następnego rocka!