W środę 7.06.2023 we wrocławskim Centrum Koncertowym A2 odbył się koncert zespołu Palaye Royale, promujący jego czwarty album studyjny zatytułowany „Fever Dream”. Po zeszłorocznej wizycie w Poznaniu oraz styczniowych koncertach w Warszawie i Krakowie, nadeszła pora na Wrocław.
Zespół Palaye Royale, w skład którego wchodzą bracia Kropp: Remington Leith (wokal), Sebastian Danzig (gitara) oraz Emerson Barrett (perkusja) jest formacją fashion-art rockową. Fani pokochali go przede wszystkim za emocjonalność przekazu, nietuzinkowe podejście do rocka oraz tajemniczą, niemal teatralną oprawę koncertów.
Pomimo braku zespołu supportującego, wynikającego z nieprzewidzianych wcześniej okoliczności, oczekiwanie na nadejście głównej gwiazdy zrekompensowała fanom obecność na scenie tzw. „remsticka” (kartonowego Remingtona na patyku) oraz powstałych na jego wzór podobizn pozostałych członków zespołu. Ten element, wraz z „palajówką” – wódką autorstwa fanów – powoli staje się już tradycją towarzyszącą widowiskom braci w Polsce. Opisując koncert Palaye Royale nie można jednak nie wspomnieć o tradycyjnym elemencie oprawy scenicznej – tle w postaci obrazu autorstwa najmłodszego z braci – Emersona.
Gdy tylko fani usłyszeli wstęp do utworu „Nightmares” otwierającego set, zza kłębów dymu wyłoniły się sylwetki braci. Koncert nie miał jednak nic wspólnego z koszmarem! Utwory takie jak „Oblivion”, „Dying in the hot tub”, czy „Lonely” wywołały w rzeszach fanów ogromne wzruszenie. Z przejęciem wpatrywali się w artystów, zapalając latarki w telefonach oraz podziwiając Remingtona grającego na pianinie podczas „Paranoid” czy „Lonely”. Po raz pierwszy mogliśmy też usłyszeć dotychczas nigdy jeszcze niezagrany na żywo utwór „Black sheep”, co wywołało niemały entuzjazm u fanów, którzy natychmiast postanowili uwiecznić ten moment. W trakcie „Mr doctor man” publiczność stworzyła na środku sali wolną przestrzeń, w którą po chwili wskoczył sam wokalista, aby wraz z fanami bawić się w pogo.
Nie zabrakło jednak także momentów, które wywołały niemały uśmiech na twarzy. W trakcie utworu „Hang on to yourself” Remington wskoczył na specjalnie przygotowany ponton i przedzierał się nim przez morze pełne fanów, opryskując całą salę pistoletem na wodę. Był to bardzo trafny ruch z jego strony, gdyż upalna czerwcowa pogoda w połączeniu z oddechami fanów oraz kłębami dymu stworzyła dość duszną atmosferę. Sebastian natomiast popisał się grając z fanami w „kamień, papier, nożyce” oraz zakładając na głowę polską flagę, na którą nałożył tęczową czapkę z daszkiem i śmigłem. Zaskoczenie na twarzach fanów wywołał moment, w którym podczas piosenki „Lonely” Remington niczym przy użyciu sił teleportacji znalazł się nagle na tyłach sali, stojąc na wysokim podeście. Nie powinno to jednak nikogo dziwić, gdyż artysta słynie ze swojego upodobania do przebywania na wysokościach.
Podczas ostatnich utworów fani zostali zaangażowani dodatkowo w odbijanie wielkich balonowych piłek, wśród których pojawiła się także zebra. Pomimo Remingtona, który rzucał je do fanów, to Sebastian czerpał największą radość ze zbijania ich na oczach publiczności swą gitarą. Na samym końcu fani zostali obdarowani różami rozdawanymi przez Emersona, podobnie jak w marcu rok temu, kiedy to podczas warszawskiego koncertu szczęśliwym trafem udało mi się złapać gałązkę kwiatu wiśni. Oczywiście po samym koncercie nie zabrakło również spotkania zespołu z fanami, podczas którego można było zrobić sobie wspólne zdjęcie lub otrzymać autograf (ja sama również miałam przyjemność zrobienia sobie selfie z Sebastianem).
Koncert zakończył się tytułowym utworem albumu „Fever dream”, podczas którego śpiew fanów złączył się z głosami zespołu. Nie mogę być jedyną, która zauważa znaczne podobieństwo między wspomnianą piosenką, a klasykiem emo pop-punku – „Welcome to the black parade” od My Chemical Romance. Werble z końcówki tworzą atmosferę nostalgii i w idealny sposób odzwierciedlają emocje towarzyszące zakończeniu koncertu.
Zamknijmy więc wszyscy oczy i podążajmy za Palaye Royale w tym gorączkowym śnie… z nadzieją, że ponownie zawitają do naszego kraju.
Tekst i zdjęcia: Joanna Połeć