Gitary: Tony MacAlpine, Steve Lukather, Steve Stevens, Doug Aldrich, Joe Bonamassa
Bas: Jimmy Johnson, Tony Franklin
(Music Theories Recordings / Mystic Production)
As klawiszy jak zwykle zaprosił na swoją płytę mistrzów wiosła. Początek imponujący – ostry riff, nieregularne metrum i trochę jazz-rocka, choć frazy fortepianu w środkowej, trącącej fusion części pokazują, że słabawy z Dereka jazzman jak na razie. MacAlpine nie wyróżnia się niczym szczególnym, w „Mercury 7” momentami leci pod Holdswortha i nic poza tym. Najbardziej charakterystycznie gra Lukather, błyszczący m.in. w „Euphorii”. Prezentuje naprawdę wyważone nuty, bardzo dopasowane do wszystkich trzech utworów, w jakich go zatrudniono. Zresztą sesje na płytach Sheriniana zawsze Luke’owi dobrze wychodziły i tym razem też jest świetnie. Zaskakuje Steve Stevens, przypominając o sobie melodyjnymi, a zarazem dynamicznymi frazami. Muzycznie to soczysty rock, bo w numerach z jego udziałem nie ma wycieczek w stronę fusion i progresji jak w pozostałych. Bonamassa wspiera kumpla z zespołu świetnie zagranym „I Heard That”, przypominającym „Pump” i Jeffa Becka. Aldrich? Też tu gra, ale jakoś nie zachwyca. Płyta bardzo przyjemna, podobnie jak reszta płyt Sheriniana, kompozycje ciekawe. Nadaje się.
Piotr Nowicki