Mike Dirnt, basista zespołu Green Day, w wywiadzie dla Rolling Stone opowiedział, co przeżywał zespół przed zeszłorocznym występem w Las Vegas, podczas którego doszło do kontrowersyjnego zachowania Billie’go Joe Armstrong’a, po którym muzyk zdecydował się na leczenie odwykowe.
Przypomnijmy, że organizatorzy zeszłorocznego show w Las Vegas skrócili występ zespołu nie informując o tym muzyków, co spowodowało wściekłość Armstrong’a podbudowaną „napojami wyskokowymi”. Bille rozbił wtedy instrument i rzucał niepochlebne słowa w kierunku publiczności.
Drint powiedział, że tego dnia atmosfera w całym zespole Green Day nie była dobra: „Wyczuwało się napięcie. Zamknięto nas w garderobie na sześć godzin – nie dosłownie, ale otoczeni byliśmy dziwnymi, błąkającymi się wkoło nas ludźmi, których w ogóle nie znaliśmy. Czułem się jak szczur w klatce. Bille nie był tego dnia sobą – na pewno był pod wpływem prochów i alkoholu, do tego był w podłym nastroju. W rezultacie daliśmy g****ny występ. Po tej sytuacji zdaliśmy sobie sprawę, że Billie jest zagrożeniem dla samego siebie – nakręcał go jego własny gniew”. W ostatni piątek Armstrong, który przeszedł leczenie odwykowe, powiedział że w wychodzeniu z nałogu pomagają mu modlitwy i medytacja.
Zostało już potwierdzone, że Green Day wystąpi 15. marca na festiwalu SXSW w Teksasie.
