Były gitarzysta gwiazdorskiego zespołu Extreme dostał ostatnio niezbyt typowy dla muzyki, z jakiej go znamy, angaż.

Nuno Bettencourt grywał w wielu składach i z niejednego gitarowego pieca jadał, ale ostatnia wiadomość jest z gatunku tych, ktore zmuszają czytającego do chwili refleksji. Z jednej strony bardzo dobrze zrob toi czarnoskórej gwiezdzie R&B, jeśli na trasę w 2010 roku złoży zespół z tej klasy muzyków. Na pewno miło będzie tego posłuchać i kto wie, może to dopiero początek konstelacji gwiazd, które usłyszymy za plecami Rihanny.
Z drugiej strony chciało by się jednak by Nuno Bettencourt sam w końcu wziął się do roboty i przyłożył do ostatnio reaktywowanego (w dobrym stylu) Extreme lub nagrał w końcu coś ze swoim własnym zespołem, bo jego ostatnia solowa, świetna płyta „Mourning Widows” ukazała się w 1998 roku.
Wiem, że Janet Jackson, z którą ostatnio współpracował i właśnie Rihanna to światowy top, lecz jakoś nie mogę się pogodzić z rolą Bettencourta jako sidemana.
O samym angażu Nuno mówi: „Wow, to żre! Ciężka i funkowa muzyka udeżyła mnie tym, że to rzeczy w moim stylu. Oni (zespół Rihanny – przyp. moje) są nawet lepsi niż przypuszczałem, bo ona ma wyjątkowo niesamowity zespół i dostałem przywilej przynależności do tej sciany dźwięku. To może być zabawne.”