• Redakcja
  • Newsletter
  • Reklama
  • O nas
  • Regulamin
  • Polityka prywatności
  • Dodaj newsa
TopGuitar.pl
  • Newsy
    • Newsy artystyczne
    • Newsy sprzętowe
    • TopVideo
  • Artyści
    • Lista znanych gitarzystów: odkryj legendy gitary
    • Wywiady
    • Artykuły
    • Garaż
    • Recenzje
    • TopLegendy
  • Imprezy
    • Najbliższe imprezy
    • Kup bilety
    • Reportaże i relacje
    • Patronat TopGuitar
  • Sprzęt
    • Sprzęt na Topie
    • Testy
    • Zestawienia sprzętu
    • Zabrzmij jak…
    • Sprzęt Mistrzów
  • Porady
    • Doktor Amp
    • Doktor G
    • DIY, czyli zrób to sam
    • Jak promować zespół
    • Porady sprzętowe
    • Porady muzyczne
  • Nauka gry
    • Warsztaty
    • Chwyty gitarowe
  • TopSpecial
    • Felietony
    • TopLegendy
    • TopSpecial-Zestawienia
    • TopVintage
  • Narzędzia
    • Słownik Gitarzysty
    • Transpozycja, czyli jak zmienić tonację dowolnego utworu?
    • Tuner Do Strojenia
    • Metronom
    • Wyszukiwarka Tabulatur
    • Generator Akordów
  • Firmy
    • Marki
    • Arcade Audio
    • FX Music
    • Konsbud-Audio
    • Lauda Audio
    • Riff
    • Sound Service
    • Yamaha
    • Zibi
  • Tygodnik
    • Redakcja
  • +dodaj newsa
Powiadomienie
ImprezyNajbliższe imprezy

Metallica wraca do korzeni i zagra na Stadionie Śląskim w Chorzowie!

Newsy

Zmarł Jim Irsay, właściciel jednej z najwspanialszych kolekcji gitar

38
ImprezyReportaże i relacje

Jacek Królik odznaczony medalem Honoris Gratia!

G Lab Smooth Delay SD-1 (fot. G Lab)
NewsyNewsy sprzętowe

G Lab Smooth Delay SD-1 – limitowana oferta

Font ResizerAa
TopGuitar.plTopGuitar.pl
  • Newsy
  • Artyści
  • Imprezy
  • Sprzęt
  • Porady
  • Nauka gry
  • TopSpecial
  • Narzędzia
  • Firmy
  • Tygodnik
  • +dodaj newsa
Szukaj
  • Newsy
    • Newsy artystyczne
    • Newsy sprzętowe
    • TopVideo
  • Artyści
    • Lista znanych gitarzystów: odkryj legendy gitary
    • Wywiady
    • Artykuły
    • Garaż
    • Recenzje
    • TopLegendy
  • Imprezy
    • Najbliższe imprezy
    • Kup bilety
    • Reportaże i relacje
    • Patronat TopGuitar
  • Sprzęt
    • Sprzęt na Topie
    • Testy
    • Zestawienia sprzętu
    • Zabrzmij jak…
    • Sprzęt Mistrzów
  • Porady
    • Doktor Amp
    • Doktor G
    • DIY, czyli zrób to sam
    • Jak promować zespół
    • Porady sprzętowe
    • Porady muzyczne
  • Nauka gry
    • Warsztaty
    • Chwyty gitarowe
  • TopSpecial
    • Felietony
    • TopLegendy
    • TopSpecial-Zestawienia
    • TopVintage
  • Narzędzia
    • Słownik Gitarzysty
    • Transpozycja, czyli jak zmienić tonację dowolnego utworu?
    • Tuner Do Strojenia
    • Metronom
    • Wyszukiwarka Tabulatur
    • Generator Akordów
  • Firmy
    • Marki
    • Arcade Audio
    • FX Music
    • Konsbud-Audio
    • Lauda Audio
    • Riff
    • Sound Service
    • Yamaha
    • Zibi
  • Tygodnik
    • Redakcja
  • +dodaj newsa
Obserwuj nas
Copyright © TopGuitar 2005-2024
Newsy

Marek Gołębiewski: „Jeśli pozostajesz mistrzem tylko w swojej sypialni to jest połowa tematu – trzeba się ubrudzić, trzeba przeżyć koncerty…”

Maciej Warda | TopGuitar
Maciej Warda | TopGuitar Opublikowano maj 28, 2025
fot. Hanna Bibik-Paliakova
Udostępnij

Kontynuujemy cykl wywiadów z polskimi gitarzystami, którzy może nie są powszechnie znani, ale swoją grą i dokonaniami zasługują na większą rozpoznawalność. Tym razem przedstawiamy Wam Marka Gołębiewskiego z zespołu Soul Friends, niezwykle kompetentnego muzyka, szczególnie w temacie southern rocka, ale też… rockowej odmiany country. Na zachętę dodajmy jeszcze, że Marek na koncie ponad 30 wydanych fizycznie płyt (!) i opowiada naprawdę ciekawe rzeczy.

Jak to się u ciebie zaczęło z tym amerykańskim południem, muzyką i gitarą? Nie jesteś już małolatem, więc domyślam się, że m.in. Program Trzeci Polskiego Radia miał jakiś na to wpływ…?

Słusznie się domyślasz. Przede wszystkim i do dziś z ogromnym szacunkiem i podziękowaniami dla Wojciecha Manna, ponadto Jan Chojnacki, Piotr Kaczkowski, Romek Rogowiecki, Marek Niedźwiecki, Janusz Kosiński, Tomek Beksiński, Korneliusz Pacuda, Piotr Baron, Marek Wiernik, również Zbigniew Hołdys i jego Drużyna Pierścienia w „Non Stop”. Fundament ma którym budowałem moją wrażliwość muzyczną od mniej więcej 12 roku życia. Jesteśmy z tego samego pokolenia, więc doskonale wiesz to był zupełnie inny świat – bez internetu, bez spotify itp. dzisiejszych wygód.

Muzyka Programu Trzeciego – nie żadnej Trójki – plus Klub Płytowy Programu Drugiego towarzyszyły mi od świtu gdy po omacku włączałem radio do zaśnięcia z przerwami na dorastanie i budowanie reszty życia

Ad meritum. gitara mnie zaczarowała, od pierwszego spojrzenia i dotknięcia i niedługo potem wpięcia we wzmacniacz. Niesamowicie się cieszę że po 45 latach to nadal trwa. Gdy przebrnąłem etap błądzenia po gryfie i nauczyłem się składać melodie, które słyszałem w głowie wpadłem w fascynację komponowaniem, pierwsze autorskie utwory nagrałem bodajże mając 16 lat.

Komponowanie dla mnie to szukanie sekwencji dźwięków, by pozwolić im się poprowadzić w podróż, budowanie kolorów, muzycznych opowieści. Bo w muzyce szukam tego nieuchwytnego elementu, który budują czasem dwie-trzy nuty uchwycone w danej kolejności, danym tonie, który z kolei porusza coś w duszy

Nie jest tak że amerykańskie południe to był wyznaczony kierunek. Paleta barw które mnie przez lata kształtowały to blues, klasyczny rock, hard rock, NWBHM, amerykański hair metal,  blues-rock ale też ogromna miłość do progresywnych rejonów i rocka i metalu, muzyki instrumentalnej, filmowej, amerykańskich croonerów – absolutny Mistrz Sinatra i jego Rat Pack – ale i Gershwin, Bach, dużo ciepłego miejsca dla klasycznego gitarowego jazzu – Mistrz Wes Montgomery,  dla czarnego brudnego funku lat 70., klasycznego r’n’b, Motown lat 60… Moja ulubiona epoka to lata 70., ogromna różnorodność stylistyczna, oryginalność wykonawcza, żywi instrumentaliści i twórcza wolność w najlepszym słowa znaczeniu. I na tym podłożu miejsce w sercu dla gitarzystów którzy do dziś są niepodrabialni. Paul Kossof, Jimmy Page, Duane Allman – dziś Derek Trucks! – Stevie Ray Vaghnan, Andy Latimer, Eric Johnson i długo najważniejszy Mark Knopfler, potem Joe Satriani, Joe Bonamassa – dla mnie wielcy melodycy gitary. Luke i Toto… Jednocześnie absolutny zachwyt Allman Brothers i Lynyrd Skynyrd w każdej odsłonie. I tu się zaczyna droga na południe USA, muzyka która porusza emocje, jest zadziorna, chwytliwa, zagrana i zaśpiewana tak że wierzysz w każde słowo i każdą nutę. I to soczyste, pełne brzmienie gitar. Uwielbiam i słucham do dziś. 

fot. Hanna Bibik-Paliakova

Czy dobrze wyczytałem, że twój najstarszy projekt M Like Me, wciąż istnieje i ma 25 płyt na koncie???

W zasadzie to ponad 30, policzyłem na półce. M like Me to muzyczne alter ego. Od kilkunastu lat wydaję w postaci CD, początkowo archiwa z wielu lat, mniej więcej od 2016 roku na bieżąco to co w duszy gra. Pełna swoboda, podróże po różnych tematach, wizyty z ciekawością w zakątkach gatunkowych o których wspominałem: rock, hard rock, funk, blues, pejzaże instrumentalne, romanse może nie jazzowe ale z wpływami i ukochane covery od soulu do Whitesnake. W 2017 pierwsza zdecydowanie „amerykańska” płyta „Heart Around California” po niesamowitej podróży autem z synami i siostrą przez Californię, Arizonę i Nevadę. To również dla mnie droga uczenia się home recordingu, ale przede wszystkim to mój pamiętnik emocjonalny. Muzyka dla mnie to emocje. Emocje to chwile. I te chwile sobie zachowuję. Wydaję CD choć to dziś wymierający gatunek, ale zapraszam też na serwisy streamingowe. 

Zespół Soul Friends oprócz ciebie tworzą Robert Kubajek, znany wcześniej z Róż Europy, Hetmana, Closterkeller’u, czy Believe oraz Michał Zawadzki z Restless i Antigamy. Zaiste różne to muzyczne światy. Powiedz w skrócie, jak doszło do powstania Soul Friends.

Najpierw były pierwsze nagrania Restless z Mirkiem Gilem w 2013. Obaj jesteśmy chłopakami z Mokotowa więc od razu mieliśmy wspólne tematy. Potem Mirek zaczął miksować moje płyty M Like Me i to właśnie Mirek zaproponował w 2021 gdy usłyszał że planuję kolejny album, na którym chciałbym zbliżyć się do ukochanych klimatów southern, żeby nagrać go w całości u niego w studio i żeby zaprosić Roberta do współpracy. Ja równolegle zaprosiłem Michała do udziału na basie. Gramy od lat ze sobą w Restless i wiedziałem że efekt będzie doskonały i w punkt. Z kolei Robert którego znałem już z nagrań w Mirkowym Believe ogromnie mnie zaskoczył jak perfekcyjnie wszedł w propozycje utworów dość dalekich od jego naturalnego prog rockowego profilu ze swoimi rewelacyjnymi umiejętnościami i absolutnym wyczuciem timingu. Swoimi pomysłami na stronę rytmiczną stworzył dla Soul Friends własną opowieść która stała się idealnym fundamentem dla moich moich gitar, wokalu i basu Michała.

- Advertisement -

Nagrania zaczęliśmy w styczniu 2022, ponieważ to były czasy pandemiczne mieliśmy sporo czasu by być razem ze sobą w studio i spokojnie pracować nad kształtem tej płyty w każdym aspekcie. Magiczny czas a rozmowy czasem wielogodzinne dotyczyły nie tylko muzyki, ale życia w jego nieskończonej różnorodności. Po kilku tygodniach powiedziałem  wszystkim że to co powstaje nie jest już tylko moim solowym projektem ale naprawdę zbiorowym i coraz fajniejszym wspólnym efektem. Zaproponowałem nazwę Soul Friends i wszyscy to z miejsca zaakceptowali. Soul Friends rozumiane jako braterstwo dusz muzycznych, wspólnego cieszenia się zespołową pracą ale też i podobnym spojrzeniem na wiele spraw nie tylko muzycznych. 

Tak powstał debiut Soul Friends „Travellin’ High&Low” który do dziś jest dla mnie uwiecznieniem pięknych emocji i magicznego czasu razem w studio przy jej tworzeniu.

fot. Hanna Bibik-Paliakova

Zaintrygował mnie temat współczesnego, amerykańskiego country, które to jest jednym z nurtów cię inspirujących. Podczas gdy southern rock jest, wydaje mi się, cały czas popularny nawet w Polsce – tak jak blues – tak country wręcz przeciwnie. Opowiedz, jakie jest współczesne, południowoamerykańskie country.

- Advertisement -

Rockowe. Ostatnie 20 lat to generalny odwrót od gitary w muzyce popularnej. Po co się męczyć z instrumentem skoro dziś komputer wszystko załatwi… Co za tym poszło, L.A. które przez lata było niekwestionowaną stolicą amerykańskiej gitary, przestawiło się na to co przynosi największy pieniądz. Wybitni gitarzyści sesyjni przestali być potrzebni. Jest takie powiedzenie starych amerykańskich muzyków sesyjnych „Before Pro Tools there were Pros” i to jest w punkt. Zmienił się diametralnie cały ekosystem nagraniowy, płyty czy też raczej hity, bo płyty też już przestały być słuchane, są nagrywane sterylnie w indywidualnych domowych nowoczesnych studiach – komputery, nie konsole – na zamówienie, a potem produkowane czyli opakowane tak jak producent i wytwórnia uważają za najlepiej sprzedawalne. Słyszałeś płytę tzw. country w wykonaniu Beyonce?

Jasne. To takie pop – country…

Ta płyta idealnie pokazuje takie rozumowanie. Tylko, że dla mnie nie ma w tym absolutnie serca ani prawdziwych emocji. Tylko produkt. Ale uwaga – czemu Beyonce nagrała taką płytę? Bo country w USA przeżywa swój rozkwit, tam to jest naprawdę muzyka masowa na która chodzą tłumy, kupują płyty, głównie analogowe oczywiście, najwięksi mają ogromne fan cluby i są gwiazdami ogromnego formatu. My tego nie czujemy bo country zawsze było „dziwne” i obce dla Europy, w Polsce w zasadzie muzyka totalnej niszy – choć czapki z głów za pracę Logana i Korneliusza Pacudy i innych za wiele lat ogromnej popularności Pikniku Country w Mrągowie. Ale poza tym zlotem dość małego w skali kraju grona wielbicieli, to była i jest u nas bardzo mała nisza. Nic w tym złego, wręcz myślę że takie nisze pozwalają wielu artystom tworzyć naprawdę wartościowe rzeczy bez spinania się o kliki, o dramy mediowe, eventy itd.

I teraz najfajniejsza sprawa – gdy gitarzyści przestali być potrzebni w L.A. natychmiast zaczęło przejmować ich Nashville, które dla odmiany jeszcze w XX wieku często „wypożyczało” swoich największych dla L.A. jak np. Dann Huff w latach 80/90. Nashville jeszcze 10 lat temu nazywali z dumą „Alamo muzyki gitarowej” bo tylko tam rola muzyki gitarowej oraz gitarzyści są niezmiennie ogromnie szanowani i doceniani, a studia, rozumiane jako miejsce gdzie spotyka się grupa muzyków by stworzyć utwór/płytę organiczną wspólną pracą, pracują na pełnych obrotach.

Ponieważ mainstream nie potrzebuje już gitary jako nośnika emocji to country krok po kroku przejęło też sporo rockowego sznytu i iskier. To oczywiście proces, a nie wybuch, ale ok 20 lat temu country zaczęło coraz mocniej stosować patenty znane wcześniej z muzyki rockowej i okolic – zadziorne riffy, smaki aranżacyjne, harmonie gitarowe i przede wszystkim energię

To mnie przyciągnęło już lata temu, choć country zawsze trochę za mną chodziło, bo czułem w tym przede wszystkim prawdziwe granie i prawdziwych muzyków. Czyli takich, którzy wchodzą do studia, dostają pomysł na piosenkę i robią z niej małe arcydzieło przez to jak ją zaaranżują, jakie brzmienia gitar nagrają i jakie pozostawią w niej swoje piętno i smak. Tak powstawały największe utwory lat 70, 80, 90, potem mainstream poszedł w technologię…

Dorzucę łyżkę dziegciu – w Nashville oczywiście też jest mainstream i od paru ładnych lat produkcja zaczyna przysłaniać muzykę, jednak nawet wtedy pod spodem jest zawsze ciekawa kompozycja, chwytliwe pomysły aranżacyjne i prawdziwe gitary. Bo tego mi brakuje generalnie w dzisiejszej muzyce popularnej. Zobacz – skąd popularność Weeknda? Przeciez on po prostu kopiuje i wkleja lata 80., to samo Dua Lipa i sporo innych. Co tylko pokazuje w jak dobrych muzycznie czasach się wychowaliśmy.

Współczesne amerykańskie country to ogrom ciekawego grania na prawdziwych instrumentach i wzmacniaczach, chwytliwe kompozycje, rewelacyjnie zagrane przez doskonałych instrumentalistów i zaśpiewane wybitnie przez świetnych wokalistów i wokalistki

Instrumentalistów doskonałych nie tylko umiejętnościami ale przede wszystkim muzyczną wrażliwością i smakiem. Dlatego u mnie w domu na co dzień grają amerykańskie stacje country, a ulubione to nie te „greatest hits” tylko wszelkie malowniczo nazywane odmiany „rebel” „hot” „kickin’”gdzie bez skrępowania używają gitar (w tym akustycznych!) do podnoszenia ciśnienia i radości. Polecam ogromnie!

Czy w Polsce ktoś oprócz Ciebie w ogóle nawiązuje do niego, czy to jest totalna nisza?

Nisza. Może nie totalna, ale jednak malutka. Miałem wrażenie że Yellow Horse chciał trochę to przybliżyć na debiucie, ale potem poszli w inną stronę. Tym niemniej ogromny pokłon że tam byli. Muzyka rockowa u nas jest generalnie w podziemiu walcząc o przetrwanie, a co dopiero mówić o country niezależnie jak mocno nowoczesnym. Ciekawe że sporo elementów czy ornamentów country słyszałem we wczesnych  nagraniach Organka. 

W Polsce po prostu nie ma tych tradycji, nie ma tych korzeni a i gitara nie jest specjalnie poważana. A w USA to ich muzyka korzeni, od ponad 100 lat tworzona mieszanina folku, hillbillie, grassu, bluesa, żywy epos singer songwriterów, historia Dzikiego Zachodu. Country opowiada Amerykanom o ich codziennym życiu. To jest amerykańskie i nigdy nie będzie niczyje inne. Co nie znaczy że nie można tak grać poza USA. Można. Niszowo…

fot. Hanna Bibik-Paliakova

Płyta „See Me Thru” jest drugą w dorobku Soul Friends. Delikatna ewolucja brzmienia, minimalnie wzbogacone instrumentarium, ale wciąż ten sam kierunek i wektor. To odskocznia od Restless? Równie ważny zespół dla ciebie?

Restless to jest regularny i prawdziwy zespół rockowy. Ma swoją długą historię, skład który przeszedł swoje życiowo i muzycznie,  niepowtarzalną atmosferę braterstwa plus wierne grono fanów. Wydaliśmy 2 pełnoprawne płyty (2014 i 2020) plus trochę nieoficjalnych bootlegów, w tym tez koncertowy i zaczynamy pracę nad trzecią płytą. Od początku płyty Restless nagrywamy po tym gdy w pocie sali prób i koncertach ogramy nasze pomysły, dotrzemy do aranżacji które dają nam najwięcej frajdy i dopiero wtedy wchodzimy do studia. Ale przede wszystkim Restless to 5 świetnych ludzi i muzyków którzy uwielbiają ze sobą grać żywą i prawdziwą muzykę gitarową. Dlatego gramy i będziemy grali, niezależnie od tego czy idzie za tym rozpoznanie i rankingi.

Soul Friends to trochę nieplanowane dziecko M like Me 😊 a ojcem chrzestnym jest Mirek Gil, bo to on nas zeswatał i do dziś jest z nami. I cieszę się tym jak dziecko, po prostu. Bo powstała i powstaje nowa jakość w tym co robiłem od lat solowo, długo jeszcze zanim powstał Restless (w 2011 – przyp. red.). I akurat w takim momencie gdy poczułem że jestem gotowy jako muzyk amator zmierzyć się z taką stylistyką jaką uwielbiam od lat jako słuchacz. M like Me to spory eklektyzm jak wcześniej mówiłem, moja radość z dotykania różnych obszarów muzyki gitarowej i nie tylko – na płycie #ChillMeOut na gitarze zagrałem tylko jedno solo a cała reszta to klawisze i automat TR08, akurat miałem taki vibe.

Soul Friends i Restless to równoległe istnienia muzyczne. Nie umiem wybrać co jest ważniejsze, myślę że oba są dla mnie równie ważne. Ogromnie ważne bo dają mi energię i ucieczkę i ukojenie i radość. Każde na swój wyjątkowy sposób. W Soul Friends jestem jedynym kompozytorem, co ma o tyle znaczenie że ja bardzo dużo komponuję i z naturalnych względów nie da się tego zmieścić w Restless. 

Mam już gotowy materiał na trzecią płytę SF, nie wiem kiedy wejdziemy do studia, ale Robert już pracuje nad partiami rytmicznymi.

„See Me Thru” została nagrana w Gil Studio, a jej producentem oraz autorem miksu jest, jak łatwo się domyślić, Mirek Gil. Powiedz, jak przebiegała współpraca na płytą „See Me Thru”?

Bajkowo! Mówiłem Mirkowi gdy się poznaliśmy, że pamiętam koncert Collage w Stodole na początku lat 90., gdy z opadniętą szczęką chłonąłem to co nam dawali ze sceny. Ja naprawdę uwielbiam rock progresywny, bardziej ten z lat 80. niż 70. i Collage to było objawienie i niedowierzanie, że Polacy potrafią grać na tak wysokim poziomie, absolutnie światowym. 

Gdy się po latach zaprzyjaźniliśmy, Mirek mnie ogromnie zaskoczył tym jak wielkim jest fanem rockowego grania, zwłaszcza, że jego zespoły, przede wszystkim Believe, raczej poruszają się w estetyce prog. A tymczasem Mirkowi noga sama skacze na żwawe riffy i energetyczne kompozycje. To on mi zaproponował że zajmie się miksami M like Me i zaczął wyciągać z moich kompozycji wiele smaków jakie mi umykały. Jak mówiłem, ja szybko i dużo komponuję i tak się spełniam. Nie mam niestety tyle zapału by potem to wszystko filtrować i cyzelować, a Mirek to robi absolutnie świetnie. 

„See Me Thru” powstało bardziej kameralnie niż nasz debiut. Wtedy w czasie pandemicznych lockdownów mieliśmy komfort i ogrom czasu na spędzanie w studio. Teraz było inaczej. Po pierwsze bardzo dużo się nauczyłem przy pierwszym Soul Friends, od Mirka i Roberta. W sensie myślenia o pracy w studio. Przy debiucie SF pierwszy raz byłem głównym autorem całości a to trochę co innego niż bycie elementem Zespołu Braci Restless. Tam np. główną rolę przy miksach gra Marek Wojtachnia jako de facto drugi producent, Paweł w pełni odpowiada za stronę wokalną i autorstwo większości tekstów a  ja z przyjemnością oddaje się jak najlepszemu zagraniu tego co wcześniej mamy już skomponowane i wypracowane. W Soul Friends to ja jestem ostatnim decydentem każdego elementu, również strony graficznej, promocyjnej, wydawnictwa itd. i przy debiucie SF w pełni poczułem ciężar tej odpowiedzialności.

Teraz już na etapie demo drugiej płyty zrobiłem duży wybór, wybrałem dość uważnie te kompozycje które chcę mieć na płycie z około 60 różnych pomysłów. Po drugie a może najważniejsze – Mirek mnie nauczył jak sensowniej korzystać ze swojego głosu. Nie mam ani specjalnej barwy, ani wielkiej skali ale nauczyłem się co mogę wyrazić tym co mam. To dla mnie ważne bo SF tak jak M Like Me to moje bardzo osobiste wypowiedzi. Chciałbym żeby można było mi uwierzyć że opowiadam szczerze i od serca.

Po trzecie, jestem w innym momencie życia prywatnego i zawodowego niż w 2022. Muszę dość konkretnie zarządzać kalendarzem. Najpierw Robert przygotowywał nagrania partii perkusji, a ja spotykałem się z Mirkiem kameralnie na 2-3 godzinne sesje, najczęściej wieczorami i bardzo uważnie rejestrowaliśmy po kolei partie gitar. Część, np. większość partii akustycznych nagrywałem w domowym studio, gdzie zawsze czuje największą swobodę interpretacyjną. A przed spotkaniem z Mirkiem starannie ćwiczyłem w domu wszystkie linie gitar tak żeby w studio nie tracić czasu. Dało to taki efekt że znakomita większość tego co jest na płycie to są pierwsze podejścia, czasem drugie gdy jakiś drobiazg po odsłuchaniu mi nie dawał spokoju . A z Mirkiem muzycznie rozumiemy się niemal bez słów. Choć obaj uwielbiamy się też rozgadać gdy mamy okazję, ale w studio praca była bardzo efektywna, jedna góra dwie sesje, na końcu nagranie wokali i  numer skończony, w kolejnej sesji kolejny utwór. Gdy był gotowy pakiet 2-3 numerów do studia wchodził Michał i zamiatał basem. Rewelacyjnie jak zawsze w punkt i doskonale w parze z partiami Roberta. Ogromna satysfakcja. I radość.

Zauważyłeś kiedyś, że muzyka Soul Friends jest bez żadnego zadęcia, a nawet bez tzw. „artyzmu”. Co miałeś na myśli? Minimum metafor i abstrakcji, maksimum realizmu w przekazie muzycznym oraz tekstowym?

Dokładnie tak! Nie dokładamy do naszej muzyki zbytniej filozofii. Po prostu spotkaliśmy się muzycznie i okazało się, że super fajnie się czujemy w robieniu razem takich utworów. Takich czyli dość prostych, ale zagranych z sercem, uwagą aranżacyjną i z pulsem w określonej stylistyce. Lubię gdy utwór ma swój puls. Czasem to specyficzna linia gitary lub basu, czasem rytm, czasem jakiś drobiazg który powraca niekoniecznie regularnie. Z Michałem i Robertem te kompozycje zdecydowanie stają się żywe i prawdziwe. Mam nadzieję że to słychać.

Ponadto też nie ma w tym graniu przeprodukowania które dominuje w dzisiejszym mainstreamie. Przy debiucie Mirek od razu zaproponował żeby zrobić produkcję w ogóle minimalnie, a dosłownie 2 tygodnie przed rozpoczęciem nagrań wyszła płyta Neila Younga „Barn” i obaj stwierdziliśmy że dokładnie o to nam chodzi. Takie analogowe, surowe granie dobrych kumpli. I wyszło super. Tym razem Mirek zaproponował trochę więcej produkcji, nie byłem pewien, poprosiłem go w trakcie nagrań o zmiksowanie dokładnie tak jak debiutu, posłuchałem raz i od razu się z nim zgodziłem. Może to kwestia kompozycji, które tym razem po prostu fajniej zabrzmiały w takim produkcyjnym ubraniu. Bo piosenki to wyjątkowe stworzenia, mają swój rozum i gust, a ja bardzo lubię słuchać czego im potrzeba i słucham Mirka, bo to absolutny mistrz o bezbłędnym smaku muzycznym. I również całe życie zakochany w gitarze.

Tekstowo jak zwykle u mnie, trochę własnych obserwacji życiowych. Nie na wysokim poziomie abstrakcji bo właśnie tak lubię opowiadać. O tym że życie to droga, przede wszystkim w sobie, w swoich przemyśleniach, emocjach i uczeniu się jak iść do przodu mimo stresów, większych lub mniejszych porażek lub sukcesów. O tym że w dzisiejszym bardzo zmiennym i wrogim świecie jedyna prawdziwa kotwica zachowania równowagi emocjonalnej jest w nas samych. I że nadal dość naiwnie wierzę że ludzi dobrej woli jest jednak więcej.

fot. Hanna Bibik-Paliakova

Gdy gra się tego typu gitarową muzykę i w dodatku tak jasno określoną stylowo, brzmienie gitar po prostu musi być „trafione w dziesiątkę”. Opowiadaj, na jakich gitarach, wzmacniaczach, efektach nagrywałeś. I jakie brzmieniowe wzory miałeś z tyłu głowy?

Z przyjemnością! Wzorce brzmieniowe od, oczywiście, Lynyrd Skynyrd , Allman Brothers, Outlaws przez Toma Petty, Eagles, Thunder, Jeff Healey plus szeroka gama wspomnianych wykonawców współczesnego country – Rascall Flatts, Jason Aldean, Luke Bryan, Chris Stapleton, Kane Brown, Florida Georgia Line do Robert Jon&The Wreck, Bonamassa i Marcus King. W skrócie…

Soul Friends gitarowo:

Wzmacniacz główny dla gitar elektrycznych Peavey Classic 30 (ogromne podziękowania dla Marka Wojtachni za użyczenie!) , gitary akustyczne zagrały przez Fender Deluxe Reverb Tone Master.

Efekty bardzo minimalnie, tylko overdrive Blues Driver BD-2 Boss i tuner. Chłopaki z Restless znają mnie z tej strony że przez lata gram w zasadzie tylko z Les Paulem, a od 2017 z Burny Custom Les Paul wpiętym do Marshalla , czasem Vox Night Train bez żadnych dodatkowych efektów. Aczkolwiek ostatnio i to głównie pod kątem kolejnej płyty Soul Friends troszkę się poprawiam w tej kwestii, ale o tym następnym razem. W każdym razie, mocno wierzę w to że najpierw i przede wszystkim brzmienie i ton to gitara i ręce gitarzysty. I dlatego….zanim lista gitar i po co tyle, kolejne wyznanie.

Szukam od lat gitar w których słyszę lub widzę duszę. I równie głęboko wierzę że każda jest inna i każda ma swój język do odnalezienia. Ponadto uwielbiam instrumenty z Japonii, może to ich tradycja rzemiosła na poziomie artyzmu, może to lata doświadczeń ale każda z moich Japonek jest wyjątkowa

Najważniejsza gitara na tej płycie to Fender Nashville Telecaster z 1994 roku z hebanową podstrunnicą. Wydobyłem ją z jakiegoś lombardu w stanie dramatycznym i odratowałem kilka lat temu, po kilku podejściach zostawiłem zestaw pickupów Richiego Kotzena. To ona jest na okładce, bo odegrała najważniejszą rolę na „See Me Thru”. Nie grałem wcześniej na telecasterach i z radością odkrywałem jak niesamowite daje możliwości od przepięknego twangu przez aksamit przystawki gryfowej do zabójczej ostrości. Na niej też pierwszy raz w studio grałem tylko palcami w niektórych partiach, bez kostki. Nowe emocje.

Fender American Stratocaster HSS 2011 – pewność, piękno, słodycz z pazurem w razie potrzeby. Co tu dużo gadać, mistrz nie tylko w swojej klasie.

Cimar by Ibanez, Japonia 1983 czyli japońska kopia Stratocastera. Przepiękna i najjaśniejsza w mojej kolekcji i brzmieniowo i wizualnie, z jasną podstrunnicą których szczególnie nie lubię. A w niej jest idealna. Po prostu śpiewa krystalicznie pięknym tonem.

Greco Super Power Custom 1981, japońska kopia Les Paula. Trochę z nią kombinowałem między strojem standardowym i otwartym do slide. Mocny kontrapunkt dla fenderów.

Gibson Les Paul Studio z 2020. Miałem w życiu kilka oryginalnych Les Pauli Standard i wypuszczałem na wolność bo były zbyt muliste. A Studio i to dość nowe gra idealnie tak jak oczekuje od Les Paula. Jest słodycz gęsta jak syrop klonowy i riff jak warkot wilka. Plus przepiękny kolor. Uwielbiam.

Dwie niespodzianki z roku 2022 od Epiphone którego ogromnie cenię od wielu lat, a Gibson właśnie wydał kopie kultowych wersji ES-335 (oczywiście cherry red) i SG. 

335 dla bluesowych klimatów, przepięknie brzmi w akordach i partiach solowych gdy chcę pogadać o cięższych emocjach.

SG od razu ustawiłem w otwartym stroju, podniosłem mostek i zagrała mi partie slide na płycie. Mam ogromną frajdę w graniu slide, nie jest to moja specjalność i może dlatego tak to przeżywałem. Zupełnie inne podejście do myślenia o harmoniach i melodiach plus szklana buteleczka na palcu. Czysta radość.

Gretsch G5222. Niby niepozorna gitara, ani niespecjalnie ostra, ani niespecjalnie szybka ale podała mi cudne podkłady w kilku miejscach. Ma w swoim tonie coś kojącego.

PRS SE-24 z 2022. Kolejna z nowych gitar w mojej kolekcji. Cudowna, to nowoczesny strat który jest po prostu bezbłędny. Zakochałem się, właśnie na nią patrzę znowu przed snem na ścianie sypialni niesamowita wygoda gry, gryf w punkt, brzmienia od strata do niemal gibsona (ale tylko niemal, jest bardziej miękka w brzmieniu). Przecudownie gra się na niej partie solowe, mam wrażenie że to gitara prowadzi moje palce po gryfie a nie ja. Dała mi niemal cały numer tytułowy tej płyty. 

I na zakończenie dwa akustyki, z przystawką i wpięciem w piec:

Red Hill Resonator Guitar z ładnym metalicznym brzmieniem dzięki obudowie. Używałem jej dla dublowania partii podkładów akustycznych bo idealnie zgrywała się z główną aktorką czyli Gretsch Jumbo Falcon czyli Biały Sokół. Z elvisowskim złoceniem główki i naprawdę pojemną figurą również się zakochałem i do dziś nie odkochałem. To ona dała mi na płycie akustyczny smak w podkładach (również kilka dubli partii solowych), brzmi jednocześnie mocno i delikatnie z bogatą paletą barw w każdym akordzie.

Także w skrócie to wszystko…

Okej, trochę tego uzbierałeś. I najważniejsze, że potrafiłeś zrobić z nich użytek. Czy Soul Friends będzie koncertowało w nadchodzących miesiącach?

Nie sądzę. Nigdy niczego nie wykluczam ale bezwzględna logistyka życia jest jaka jest. Razem z Michałem i oczywiście Markiem, Radkiem i Pawłem teraz skupiamy się na przygotowaniach nowej płyty Restless, chcemy też wrócić do bardziej regularnego koncertowania. Robert z kolei intensywnie koncertuje z Różami Europy plus uczestniczy w kilku innych projektach. Ponadto do Soul Friends na żywo potrzeba minimum 2 a najlepiej 3 gitarzystów i sporo czasu na przygotowanie występów na żywo. Jak mówiłem kompozycje nie są bardzo skomplikowane ale jednak dość uważnie zaaranżowane, dość długie  i gdybyśmy chcieli koncertować to musiałaby być praca na pełny etat. A w naszym pięknym kraju z muzyki gitarowej nie ma wielkich szans na utrzymanie, więc każdy z nas ma tez normalne życie zawodowe i prywatne, Mission impossible.

Soul Friends pozostanie więc projektem studyjnym z nadzieją że parę osób znajdzie przyjemność w posłuchaniu tych płyt w zaciszu domowym.

Na koniec pytanie natury bardziej ogólnej: Jak odbierasz współczesnych młodych gitarzystów, mistrzów techniki i warsztatu? Jak oceniasz kierunek, w którym zmierza gitara elektryczna?

Tim Henson, prawda? Chyba najbardziej znany, ale ten zaciąg jest ogromny, zaglądamy do youtube i szczęka opada. Człowiek patrzy na swoje palce i się zastanawia czy oni mają na pewno takie same.

Przede wszystkim to ogromna radość że gitara mimo praktycznego wyrugowania lub zminimalizowania we wszystkich obecnie głównych trendach muzycznych okazuje się przyciągać nadal takie rzesze młodych. 

Przy okazji – to akurat również jeden z długofalowych efektów pandemii 2020-2022, w tym czasie sprzedaż gitar skoczyła na świecie do poziomów niewidzianych chyba od czasów grunge. I to jest przepiękny fakt, bo jak wyżej, dla mnie to magiczny instrument. Dziwny, chropowaty, wielowymiarowy a jednocześnie prosty i idealnie pasujący do kształtu człowieka.

Z drugiej strony – nie byłem i nie jestem fanem demonów szybkości w muzyce. Są chwile gdy nagły zwrot akcji podnosi adrenalinę lepiej niż wiadro kawy, jednak gdy mam okazje słyszeć numer w którym lecą błyskawice od pierwszej do ostatniej nuty to jednak dziękuję. Nie moja wrażliwość. Mogę podziwiać czysto techniczną biegłość, ale ja szukam czego innego w graniu gitarowym. Przede wszystkim feelingu, opowieści i zaskoczeń. Nie da się tego zrobić w tempie 200BPM. 

Dwa to kosmiczne momentami brzmienia jakie nowi gitarzyści wydobywają z cyfrowych multiefektów. Kosmiczne znaczy mi obce. Oczywiście chodzi ponownie o wygodę użytkowania, ale nie trafia do mnie pomysł żeby cyfra odtwarzała lampowe brzmienia. Powietrze się nie porusza.

Trzy, nie widzę by 90% mistrzów youtube tworzyło prawdziwe zespoły i udawało się w prawdziwą drogę by spotkać ludzi ze sceny i spocić się oddając emocje w zamian za energię spod sceny…

Jeśli pozostajesz mistrzem tylko w swojej sypialni to jest połowa tematu. Trzeba się ubrudzić, trzeba przeżyć koncerty gdzie musisz walczyć o zainteresowanie, gdzie wchodzisz na byle jaką scenę w byle jakim pubiku, ale robisz to umierając ze stresu i radości

Dopuszczam oczywiście, że wychodzi ze mnie starszy facet krzyczący na chmury, bo dzisiejszy świat wypacza znaczenie emocji w sztuce i w codziennym życiu szukając nowych ekstremów a nie ukojenia i spokoju. Podsumowując muzycznie mam mieszane wrażenia, ale głęboko wierzę że jeśli tyle młodych  zabiera się do gitary to część zawraca z drogi w kosmos i trafia do korzeni. Nawet jeśli to ma być niemodne, przestarzałe i niepopularne. Bo gitara to magiczny instrument i ma swoją duszę. Wrażliwi ludzie potrafią się z nią łączyć. I to się nazywa blues….

P.S. ostatnia płyta Polyphia – kosmos. Ale zakręcony i wymieszany tak że fascynuje. Co więcej, wiem że dla młodych gitarzystów to jest fascynacja podobna do tej którą mi dawał Def Leppard, Iron Maiden, Judas Priest, Megadeth. A jeśli tak, to jest najważniejsze. Bo w tym wszystkim chodzi o tę właśnie niepowtarzalną, młodzieńczą niezależnie ile ma się lat i zwariowaną RADOŚĆ!

Udostępnij ten artykuł
Facebook Twitter Email Copy Link
Udostępnij

Obserwuj nas

na naszych profilach społecznościowych
42kZalajkuj
2.7kObserwuj
2.9kObserwuj
7.2kSubskrybuj
916Obserwuj
LinkedInObserwuj
- Reklama -
Ad imageAd image

Zasubskrybuj Tygodnik TopGuitar

Może Ci się również spodobać

Newsy

Ted Nugent: „Jeśli wybrałbyś Drake’a zamiast prawdziwego rocka, to chyba już nie jesteś facetem – i przy okazji sprawdź sobie słuch”

Maciej Warda | TopGuitar maj 28, 2025
LTD EC-01FT Charcoal Burst Satin Teardrop (fot. ESP Guitars)
NewsyNewsy sprzętowe

LTD EC-01FT Charcoal Burst Satin Teardrop – najważniejsze cechy i brzmienie

Redakcja | TopGuitar maj 28, 2025
Valeton GP-5 (fot. Valeton)
NewsyNewsy sprzętowe

GP-5 – kompaktowy multiefekt firmy Valeton

Redakcja | TopGuitar maj 28, 2025
Chris Buck i Yamaha Revstar (fot. YouTube / Cardinal Black)
NewsyNewsy sprzętowe

Chris Buck ze swoją gitarą Yamaha Revstar w najnowszym klipie Cardinal Black

Redakcja | TopGuitar maj 27, 2025
G Lab Smooth Delay SD-1 (fot. G Lab)
NewsyNewsy sprzętowe

G Lab Smooth Delay SD-1 – limitowana oferta

Redakcja | TopGuitar maj 27, 2025
Kramer Volante i Volante Quilt (fot. Kramer)
NewsyNewsy sprzętowe

Volante i Volante Quilt – nowe gitary firmy Kramer

Redakcja | TopGuitar maj 26, 2025

TopGuitar

  • Redakcja
  • Newsletter
  • Reklama
  • O nas
  • Regulamin
  • Polityka prywatności
  • Dodaj newsa
  • Aktualności gitarowe
  • Nowości sprzętu gitarowego
  • Gitarzyści i basiści
  • Imprezy muzyczne
  • Testy, recenzje, opinie
  • Recenzje płyt
  • Reportaże i relacje
  • Muzyka
  • Porady dla gitarzystów
  • Konkursy gitarowe
  • Warsztaty dla gitarzystów
  • Filmy

Copyright (C) TopGuitar 2005-2024

Dodaj newsa
Copyright (C) TopGuitar 2005-2024
Zasubskrybuj

Zapisz się do naszego newslettera i nigdy nie przegap Tygodnika TopGuitar!

Zero spamu, rezygnacja z subskrypcji w dowolnym momencie.
Welcome Back!

Sign in to your account


Lost your password?