Kolejna kostka z serii ToneBug to distortion o metalowych inklinacjach i niewielkich rozmiarach. Nie sugerujmy się jednak gabarytami – brzmienie efektu przerośnie Wasze oczekiwania.
Na pierwszy rzut oka ten efekt to trójpasmowy korektor graficzny, który ma podrasować niedomagające pasma brzmienia naszej gitary. Ale to tylko pozory, bo mamy tutaj do czynienia z bardzo niegrzecznym distortionem, który wylewa się z tego urządzenia szerokim, niepokornym strumieniem. Kostka pochodzi z serii ToneBug, a więc wygląd nie mógł być inny niż małe, zgrabne pudełko, tym razem w kolorze czarnym. Czerń i srebrne detale mówią nam mniej więcej tyle: Totenschlager nie został stworzony, by się mizdrzyć kolorami i nadrabiać miną, ale po to, by go włączyć, rozkręcić i pozamiatać każda półkę, czy tym bardziej salę prób. Prostota obsługi to jedno, a umiejętność dopasowania odpowiedniej korekcji do naszych potrzeb to drugie. Tutaj na szczęście nie będzie żadnego problemu, bo trzy ruchy trzema suwakami wystarczą, by poznać charakter zmian, których dokonują, ale po kolei…
Dwa potencjometry flankujące korekcję to Gain i Level. Pierwszy odpowiada za poziom i nasycenie przesterem i już w minimalnej pozycji wyraźnie słychać jego działanie. Level to poziom sygnału na wyjściu. Korektor graficzny to regulacja trzech przedziałów pasm: Bass, Mid oraz Treble. Klasyczny footswitch aktywuje kostkę, a o jej działaniu informuje czerwone światełko. Nie wiem czemu, sadziłem, że ten distortion zaoferuje nam co najwyżej solidny, rockowy, zagęszczony sound, jakich wiele na rynku. Jakże się myliłem – w końcu Totenschlager to po niemiecku „martwy nietoperz”… Jest on więc rasowym, metalowym (i nie chodzi mi tutaj o jego obudowę) przesterem, który zawartością ognia zadowoliłby chyba nawet Richarda Kruspe z Rammsteina. Przy potencjometrze Gain skręconym do minimum jest już silny overdrive o tranzystorowym charakterze, którym możemy zagrać zarówno stare hardrockowe klimaty, jak i dźwięki spod znaku Jacka White’a. Wystarczy jednak, by dojechać nim do połowy skali, i już uderza nas przepotężny sustain i lejący się, bogaty w alikwoty sound. Potencjometr Bass dodaje dudniącego grzmotu, Mid odpowiednio rzeźbi nasz sound, nadając lub odejmując mu „krawędzi”, a Treble czarują lodowatym piaskiem. Efekt zasilany jest baterią 9 V lub zasilaczem, nie dostarczanym w komplecie.
Podsumowanie
Jeśli ktoś zdecydował się kolekcjonować serię ToneBug, to po prostu musi dokupić tego distortiona do kolekcji, by nie było dziury w łańcuchu. Jeśli natomiast będzie to nasz pierwszy t-rexowy zakup, to niczego nie będę obiecywał – o jakości urządzenia szybko przekonacie się sami.