Wszyscy chyba znamy wyzwania i porażki, z jakimi zdarza się nam mierzyć podczas występów na żywo. Często mówi się, że na scenie jesteśmy w stanie wykrzesać z siebie max 50% swoich umiejętności, w porównaniu do 100% gdy gramy to samo w domu. Wysokie emocje, mnóstwo bodźców, inni muzycy grający obok… To wszystko może powodować potknięcia albo większe dramy i ten właśnie temat poruszył ostatnio wielki Greg Howe, gitarzysta grupy Yes.
W nowej rozmowie z MusicRadar Steve Howe zdaje się mówić także o sobie i o tym, że bardzo przejmuje się, gdy coś pójdzie mu nie tak podczas koncertu: „Wykonawca może naprawdę się zdołować. Jeśli zrobił coś źle, to jest to raczej oczywiste, że to jest okropne uczucie. Można spędzić dni, próbując o tym zapomnieć, a wszystko z powodu tej jednej chwili. To się często zdarza. Każdemu. Co jakiś czas, gdy coś robisz, odchodzisz i czujesz się zraniony. Ale tak, musisz pamiętać – i niejeden to popamiętał – że to występ na żywo i nie wiesz, co się stanie, gdy show się zacznie”.
Wszystko może cię rozproszyć. Chcemy robić najbardziej elektryzujące show, jakie możemy, ale z drugiej strony nie jesteśmy robotami. Nie będziemy tacy sami podczas kolejnego koncertu. Myślę, że dlatego większość ludzi przychodzi na występ – żeby zobaczyć, co się stanie!
Jest jednak zasada, która potrafi ograniczyć różne błędy podczas występów – trzeba solidnie popracować nad materiałem w domu, a do tego najlepiej odbyć wiele prób z zespołem. Wszystko w myśl powiedzenia, że im więcej potu na ćwiczeniach, tym mniej krwi w boju. Steve Howe nie utożsamia tego z ćwiczeniami na gryfie i na pytanie „Ile ćwiczyłeś na początku, a ile ćwiczysz teraz?” odpowiedział:
„Odpowiedź jest prosta. Nie ćwiczę, ponieważ nie uważam, że samo ćwiczenie jest konieczne jedynie jeśli nie grałem przez długi czas i chcę się trochę rozgrzać.
„Wtedy tak, mogę poćwiczyć kilka gam i nawet mam ciekawy rodzaj rozbiegówki, który zaczyna się dość stabilnie, a potem przyspiesza, kiedy przechodzisz przez każdą nutę na gitarze. Uwielbiam to robić, ale nie robię tego zbyt często, zwykle dlatego, że mam cały czas kontakt z gitarą.
Moje dłonie grają od sześćdziesięciu lat, więc zasadniczo wiedzą, gdzie są progi
Howe zakończył: „Czasami lubię zagrać coś, co napisałem, żeby mieć pewność, że nadal potrafię to zagrać. Nie grałem 'Clap’ (instrumentalny utwór z albumu „Yes” z 1971 r. – przyp. red.) przez około dwa miesiące, więc usiadłem, wziąłem Martina i zagrałem całość. To było takie okresowe potwierdzenie, które robię, gdy go potrzebuję, ponieważ nie gram akurat tego utworu zbyt często”.