Było kilka takich debiutów, które zmieniły kierunek muzyki rockowej, ale wśród nich pierwsza płyta Van Halen wyróżnia się zdecydowanie. Stanowi ona nie tylko zbiór doskonałych rockowych piosenek, zagranych z surową siłą i zrealizowanych bez śladu popowej miękkości.

Van Halen
Mamy tutaj jeden z najlepszych przykładów jak dzięki jednemu utworowi („Eruption”) zmienił się kierunek rozwoju gitary elektrycznej i jak odmieniła się świadomość muzyków rockowych, którym Eddie Van Halen otworzył drzwi do shredderskich popisów. Wśród gitarowych innowatorów jest kilku niedocenianych gigantów (Steve Hackett z Genesis, czy Ian Akkerman z Focus), którzy stosowali techniki i triki Eddiego dużo wcześniej, ale żaden z nich nie zamierzał budować na nich hardrockowego gmachu. Eddie natomiast od razu stał się objawieniem i dzięki pierwszej płycie stworzył prawdziwą świątynię, do której wstąpiły legiony wyznawców i naśladowców. Stało się tak z kilku powodów.
Van Halen – płyta ponadczasowa
Utwory zawarte na płycie (m.in. „Running with the Devil”, cover Kinksów „You Really Got Me”, „Feel Your Love Tonight”, czy „Ain’t Talking But Love”) były ogrywane przez zespół przez kilka lat wcześniej i dzięki temu w studio chłopaki mogli dać upust olbrzymiej energii drzemiącej w kapeli, a nie skupiać się na poprawnym wykonaniu swoich partii. Czuwał nad tym Ted Templeman, gość, który namówił szefów Warner Bros by podpisali z zespołem Van Halen kontrakt i wydali tę płytę. Czuli to fani, czuli krytycy i od razu płyta stała się dużym wydarzeniem (do dzisiaj sprzedało się jej ponad 10 mln kopii).
Eddie Van Halen – wyjątkowy talent
Drugim powodem, dlaczego płyta Van Halen jest taka ważna, to oczywiście wyjątkowy talent Eddiego Van Halena i jego unikalna, szalona wirtuozeria, która porywała znawców gitarowego rzemiosła i szokowała tych, którzy „nie siedzieli” dotychczas w gitarowej ekwilibrystyce. Wszyscy chyba wiedzą, że „Eruption” to po prostu rozgrzewka Eddiego wykonywana w garderobie przed każdym występem, nagrana bez jego wiedzy i nie pozbawiona – wg słów samego Eddiego – błędów! Jednak to, w jaki sposób połączone są tam tapping, kostkowe stacatto, bending tremolem, sztuczne flażolety i kilka innych technik, na zawsze pozostanie erupcją geniuszu i drogowskazem dla dalszego rozwoju rockowej muzyki gitarowej. Poza tymi sztuczkami wspaniale podkłady i zagrywki pod wokalami Lee Rotha to najwyższej klasy kunszt, a sola gitarowe w pozostałych utworach stały się materiałem obowiązkowym dla wszystkich młodych gitarzystów.

(fot. Wikimedia Commons Eddie_Van_Halen_2007-11-10.jpg
autor: Anirudh Koul, CCA 2.0)
Van Halen – czterech muzyków, cztery osobowości
Zespół Van Halen tworzyło czterech muzyków, z których każdy posiadał wyjątkową osobowość oraz wykształcony własny styl gry, tudzież śpiewania. Niepowtarzalne, niemal punk rockowe brzmienie basu i szesnastki grane w szybkich tempach to wizytówka Michaela Anthony’ego. Dzikie galopady po tomach i dwóch centralach, głębokie, ale precyzyjne brzmienie całego zestawu to brat Edwarda, Alex. Wreszcie jedyny w swoim rodzaju wokal o zachrypniętym, lecz tonalnym tembrze, to David Lee Roth – wówczas jeden z najlepszych rockowych głosów na Ziemi. Razem, jako Van Halen, stworzyli arcydzieło, jeden z najlepszych debiutów wszech czasów, obok „Are You Experienced” Hendrixa, „jedynki” Led Zeppelin, debiutu składu Mark II Deep Purple („In Rock”), czy też pierwszej płyty Black Sabbath.