Struny gitarowe – temat ważny i pasjonujący. Struny dobrze wybrzmiewające nie zawsze brzmią pięknie. Stuny dające piękny dźwięk nie zawseze wybrzmiewają dostatecznie długo. O tych i wielu innych problemach rozmawiamy z Grzegorzem Rybickim, fachowcem – nie tylko w temacie strun.

Struny gitarowe z rdzeniem okrągłym czy sześciokątnym?
Rozwój technologii produkcji strun jest nieustanny. Obecnie zdecydowaną większość światowej produkcji stanowią struny gitarowe z hexagonalnym rdzeniem. Ale niektórzy gitarzyści używają strun z okrągłym rdzeniem, np. Jacek Królik (przeważnie do gitary akustycznej). Szacuje się, że ponad 95% produkowanych współcześnie strun metalowych ma sześciokątne rdzenie. Ale prawdopodobne jest, że w miarę nabywania odpowiednich technologii, najwięksi producenci strun zwrócą się znów ku rdzeniom okrągłym. W strunach gitarowych na okrągłym rdzeniu owijka miała pełny kontakt z rdzeniem, ale od wibracji zsuwała się i struny szybko się rozlatywały, przestawały stroić, brzmieć. Zaczęto więc poszukiwać innych rozwiązań. Jedni zaczęli robić rdzeń sześciokątny, ale wtedy struna gra de facto w trzech, a właściwie sześciu kierunkach. Inni robili spłaszczenia, nacięcia, próbowano różnych profili rdzenia, żeby owijka trzymała się lepiej. Najbardziej efektywne okazywało się jednak stosowanie jako rdzenia drutu o przekroju sześciokątnym. Nawijane na niego struny zachowują długo pierwotne brzmienie, a koszt produkcji nie jest wysoki. Problemem pozostała jakość pierwotnego brzmienia, zwłaszcza w strunach do gitar akustycznych. Otóż nigdy struny, które nie są okrągłe w przekroju, nie mają pełniej swobody wibracji. Płaszczyzny na rdzeniach, stanowiących przecież jedynie część masy całej struny, wymuszają drgania w konkretnych kierunkach, ograniczają pełną swobodę. To są oczywiście niuanse, może trudne do usłyszenia, ale nostalgiczne narzekania muzyków, którzy pamiętali „stare struny” miały swoje uzasadnienie. I producenci zdecydowali się na ten kompromis brzmieniowy, ponieważ nie byli w stanie zrobić strun na okrągłym rdzeniu, której owijka nie ślizgałaby się po nim. W końcu Dean Markley wpadł na pomysł, żeby owijkę do okrągłego rdzenia przyklejać. Stalowy, okrągły rdzeń pokryty jest metalem o dosyć „lepkich” właściwościach, na którym owijka trzyma się dość grzecznie w miejscu. Parę lat temu Dean Markley zaczął robić takie struny gitarowe, o symbolu 82/R, do gitary akustycznej, które może jeszcze zachowują brzmienie minimalnie krócej niż te z rdzeniami sześciokątnymi, ale mają o wiele pełniejsze brzmienie. Trzeba powiedzieć, że paru muzyków, i to tej najwyższej klasy, zastosowało je od razu, kiedy tylko się pokazały. A są to struny, żeby było zabawniej, dość tanie. Markley rozpoczął też produkcję strun do basu z okrągłym rdzeniem. Rocco Prestia, legendarny basista z Tower Of Power, jeden z tych, którzy definiowali miejsce gitary basowej we współczesnej muzyce, będzie sygnował swoim nazwiskiem komplet tych strun. Jacek Królik był pierwszym znanym nam muzykiem, który od razu zauważył różnicę brzmienia pomiędzy strunami nawijanymi na różnych przekrojach rdzenia. I grał na strunach z okrągłym rdzeniem – właśnie wspomnianych 82/R Markleya, odkąd tylko pokazały się w Polsce. Zaraz po nim Maciek Gładysz, Edyta Bartosiewicz, Marcin Żabiełowicz, Jurek Styczyński…
Zobacz ceny strun gitarowych: http://strunygitarowe.pl/
W dziedzinie konstruowania strun gitarowych zawsze coś odbywa się kosztem czegoś. Jeśli np. przedłuża się żywotność strun, to zawsze jednak kosztem brzmienia, zawsze kosztem barwy. To bardzo dokładnie widać na przykładzie strun do gitary klasycznej – im struna piękniej brzmi, tym zachowuje to przepiękne brzmienie krócej. Nazywam to „łabędzim śpiewem”. Poniżej takich koncertowych strun są struny coraz słabsze brzmieniowo, ale za to brzmią coraz dłużej. Właściwie okazuje się, że najdłużej swoje brzmienie trzymają struny do ćwiczenia. Tylko to brzmienie od początku jest gorszej jakości. I w ogóle tak ze strunami bywa.
Czy technologia produkcji strun gitarowych osiągnęła kres możliwości?
Tak naprawdę, to nam się tylko wydaje, że osiągnięto najwyższy poziom. Przyszłość będzie nasze myślenie weryfikować jeszcze nie raz. Nikt z poważnych producentów strun gitarowych nie śpi spokojnie. To prawda, że mało która firma pracuje nad oryginalnymi pomysłami. Raczej ktoś coś wymyśla, a reszta stara się to kopiować. Bo nie wszystko przecież można chronić patentem. W branży cały czas pracują – o ile wiem – trzy laboratoria, które prowadzą intensywne badania nad tym, co można jeszcze w dziedzinie strun gitarowych udoskonalić. I co chwilę rzeczywiście wychodzą jakieś wynalazki. Czasem zdarza się przypadek, którego zastosowanie daje ciekawe rezultaty. Jedni pokrywają struny jakimś płynem, drudzy jakąś pastą, jeszcze inni plastikiem. Kiedyś, już w latach 70., Czesi robili struny pokrywane plastikiem – nawet mam gdzieś takie struny do basu. Parę lat temu pewna firma, która robi nitki do czyszczenia zębów, wróciła do tej koncepcji i robi jakieś struny pokrywane plastikiem. One rzeczywiście brzmią długo, aczkolwiek pierwsze brzmienie może się podobać albo nie. Tak samo było z konstrukcją rdzenia. Każda nowa rzecz przyjmowana jest z pewnym zachwytem, bo jest inna. Ale z czasem wychodzą jej wszystkie mankamenty. I tak, po latach nagle się okazało, że rdzeń sześciokątny, który dzisiaj jest standardem daje gorsze brzmienie niż rdzeń okrągły. Kolejny raz wychodzi na to, że czasem starsze bywa lepsze. I teraz producenci zastanawiają się, jak to zrobić, żeby to brzmiało pięknie, ale i długo. Albo jak skopiować to, co udało się osiągnąć tym, którzy coś wynaleźli.
Tutaj zaraz zajmiemy się kolejnym przykładem, ale najpierw parę zdań wstępu, bo to dość ważne. Otóż Dean Markley, chociaż działał już wiele lat w branży muzycznej, pojawił się jako producent strun gitarowych stosunkowo niedawno, niecałe 30 lat temu. A odniósł gigantyczny sukces właśnie jako producent. I to nie wzięło się z powietrza. Człowiek prowadził kultowy w Kalifornii sklep muzyczny, kontaktował się z muzykami, wsłuchiwał się w ich potrzeby. Tak, jak lata wcześniej Ernie Ball zrozumiał, że na rynku nie ma strun do grania rock and rolla i trzeba je zrobić, tak samo Dean Markley zorientował się, że muzycy nie potrzebują kolejnej marki strun. Wiedział, że oni potrzebują LEPSZYCH strun. I że przy pomocy odpowiednich ludzi on jest w stanie takie struny zrobić. I zrobił. Nie ma sensu ani miejsca opisywać wszystkich prób i patentów Markleya, jakie zastosował, żeby struny z jego nazwiskiem były lepsze od innych. Zainwestował spore pieniądze w potężne laboratorium, w którym pracują specjaliści z różnych dziedzin. Miałem przyjemność poznać kilku z nich i muszę przyznać, że każdy z nich jest na swój sposób kosmitą. Widziałem, jak podczas balangi w hotelu na Rodeo Drive (Beverly Hills), między jednym a drugim piwem człowiek nagle wyciągnął laptopa i na jakimś programie symulacyjnym własnego autorstwa sprawdzał to, co mu właśnie przyszło do głowy. Pozwolił mi spojrzeć na ekran i prawie zemdlałem. A ja nie piję. Poruszał się pomiędzy jakimiś wykresami, liczbami, obrazkami. Jak jakiś magik z gwiezdnych wojen. Inżynier z firmy Dean Markley. I tacy ludzie tam pracują. Z jednej strony ścisłe umysły, z drugiej szaleńcy. Kilkanaście lat temu wpadli na pomysł, żeby zastosować ciekawą cechę metali, mianowicie fakt, że w bardzo niskiej temperaturze cząsteczki metalu „porządkują się”. Przez to materiał staje się bardziej jednorodny. A jednorodny metal równiej wibruje, to proste. Jednak nikt na to wcześniej nie wpadł, aby zastosować tę właściwość w produkcji strun. Oczywiście poza wiedzą teoretyczną trzeba było jeszcze opracować technologię, która pozwoliłaby tę wiedzę zastosować w praktyce. Ta już jest opatentowana i owocuje w postaci serii Blue Steel, która odniosła na rynku niebywały sukces.
Zobacz również poradnik o strunach gitarowych: http://strunygitarowe.pl/pl/n/list
Później kilka firm –z których jedną nawet kiedyś dystrybuowaliśmy w Polsce- usiłowało zrobić takie „mrożone” struny. Tylko że dorównywały serii Blue Steel wyłącznie ceną. Nie opanowano technologii Markleya i rezultaty zarówno brzmieniowe jak i wytrzymałościowe były marne. Bo tak, jak powiedziałem wcześniej – nowe rozwiązania w tej dziedzinie powstają w raptem kilku laboratoriach na świecie. Żeby być najlepszym – trzeba inwestować nie tylko w produkcję, ale i w prace badawczo-rozwojowe. A taka inwestycja sporo kosztuje. Dlatego niektórzy wybierają rolę producentów masówki, a inni realizują swoje pasje, czasem kosztem poświęceń finansowych.
Kolejną rzeczą, jaka jest bardzo istotna w strunie gitarowej jest jakość zastosowanych materiałów. Niby każdy wie, że najpopularniejsze struny do gitary elektrycznej mają tak zwaną „niklową” owijkę. W rzeczywistości jest to drut pokrywany galwanicznie niklem, którego ilość waha się w okolicy 8% masy. Tu drobna dygresja – rzeczywiście są też i struny z owijką naprawdę niklową, z czystego niklu, ale jest to produkt specyficzny. Wróćmy do tego niklowanego druciku. Nikiel, który go pokrywa, jest prawie czysty chemicznie. Ale już skład chemiczny tej jakby „bazy”, galwanizowanej niklem, może być różna. Czyli w całości drut owijkowy, chociaż potocznie nazywany jednakowo „niklowanym”, może się różnić i składem chemicznym i wobec tego właściwościami fizycznymi. Sztywnością, zachowaniem w polu magnetycznym, trwałością niklowanej powłoki. I tutaj znowu: cudów nie ma. Za dobry materiał trzeba zapłacić. A utrzymanie wysokiej jakości kosztuje szczególnie dużo, bo trzeba nie tylko surowiec najwyższej jakości zamawiać, ale jeszcze go sprawdzać. W Stanach dostawców drutu do produkcji strun jest dosłownie kilku. Ale ich produkty różnią się jakością i właściwościami. Dlatego szanujący się producent sprawdza dokładnie jakość surowca, z którego będzie robił struny. Oczywiście im dokładniej to sprawdza, tym więcej materiału odrzuca. Czyli mnożą się koszty, bo kosztuje i sprawdzenie i odrzucony surowiec. Tak więc struny wyprodukowane w tak drogim procesie muszą kosztować. Ale sądzę, że najwięcej w rozwoju strun stanie się właśnie dzięki surowcom. Tutaj doskonałym przykładem może być francuska firma Savarez. Od ponad 220 lat zajmują się produkcją strun do większości instrumentów strunowych.