Autor: Maciej Warda
Na wskroś nowoczesna basówka, wybitnie wykonana i bez słabych punktów w brzmieniu.

Jest w gitarowym świecie kilka brandów, które od razu kojarzą się z ekskluzywną jakością i nienagannym wyglądem. Na pewno należą do nich instrumenty ESP, których używają wielkie gwiazdy pokroju Kirka Hammetta i Toma Araya oraz ci, którzy do ich statusu pretendują. Pełna nazwa firmy założonej w Japonii w 1975 roku brzmi Electric Sound Products, a w pierwszym roku działalności zajmowała się ona produkcją części – zamienników (często lepszej jakości niż oryginały!) do innych gitar. Jednak już po roku, podobnie jak Ibanez, ESP zaczęła być znana z doskonałych kopii popularnych modeli typu Fender Jazz Bass czy Gibson Thunderbird, które powoli zdobywały uznanie poza Krajem Kwitnącej Wiśni. W trzy lata po przeprowadzce z Japonii do amerykańskiej mekki producentów sprzętu gitarowego, czyli Kalifornii, ESP wprowadziła na rynek linię LTD, która kojarząc się za sprawą nazwy z czymś limitowanym, a przez to customowym, miała jednocześnie stać się bardziej dostępna dzięki niższym cenom. Produkcję przeniesiono bowiem do Korei Południowej przy zachowaniu rygorystycznej kontroli jakości. Zabieg powiódł się w stu procentach. Prestiż nowej marki nie zmalał właśnie ze względu na zachowanie identycznej jakości produktów, dzięki czemu w Korei można było projektować również droższe i bardziej ekskluzywne wiosła. Taki znak naszych czasów. Określenie Deluxe oznacza, że projektanci jeszcze bardziej przyłożyli się do swojej roboty, choć nawet do instrumentów z podstawowej serii Standard nie można mieć zastrzeżeń. Przygotujcie się więc Drodzy Czytelnicy na przejażdżkę sedanem klasy wyższej o bogatym wyposażeniu i doskonałej kulturze pracy.
Budowa
Kształt korpusu naszego LTD przywodzi mi na myśl basówki Ibaneza z serii BTB, które słynęły ze swojej „muskulatury” – słusznych gabarytów i ciężaru. Tutaj mamy podobny przypadek dość grubej deski z nakładką (stanowiącą mniej więcej 1/4 grubości całości), tyle że wyjątkowo wygodnie zaoblonych. W połączeniu z matowym lakierem, który bardzo ładnie pokrył cienką warstwą drewniane części, mamy do czynienia z naturalnie wyglądającym wiosłem bez żadnych konotacji, które wskazywałyby na preferowane gatunki muzyczne. Pomimo tej plastyczności, konkretne rogi i charakterystyczna główka wyglądają groźnie i mogą sugerować wielce interesujące doznania brzmieniowe.
B-1004 posiada budowę neck-thru-body, która determinuje dwuczęściową konstrukcję korpusu oraz topu. Ten pierwszy jest mahoniowy, a nakładkę wykonano z estetycznie wyglądającego klonu płomienistego.
Gryf to przekładaniec z trzech części klonu i dwóch części orzecha. Daje to dużą stabilność całej konstrukcji, co z kolei ma wpływ na sustain. Hebanowa podstrunnica również nie jest bez znaczenia, jeśli chodzi o sztywność instrumentu, a i brzmienie jest od niej w pewnym stopniu zależne. Otwarte, lecz pewne klucze dostarczyła firma Hipshot, podobnie zresztą jak mostek, który jest typu string-thru-body, a więc niemal wszystko jest tutaj „thru”.
Grafitowe siodełko (tzw. próg zerowy) podobno jest tak samo dobre jak naturalna kość, ale mnie tam nikt nie przekona, że istnieje na ten element coś lepszego niż… mosiądz. Silnik tego krążownika napędza 9-woltowa bateria, a składają się na niego przede wszystkim dwa aktywne pickupy EMG: srebrny przygryfowy EMG 35P4 oraz złoty przymostkowy EMG 35TW.
Ten drugi jest szczególnie intrygujący, bo wykonany jako „dwa w jednym”: składa się z jednego singla i jednego specjalnego humbuckera pod jedną mydełkową obudową. Jak łatwo się domyślić, możemy wybrać dany pickup w tym przetworniku, a służy do tego potencjometr Volume z opcją push-pull (w pozycji normalnej przy mostku mamy humbuckera, wyciągnięcie pokrętła daje nam w tym miejscu singla). Preamp gitary wyposażono, jako się rzekło, w kontrolę głośności, balans pomiędzy przetwornikami oraz trójpasmową equalizację Bass–Middle–Treble.
Komfort i brzmienie
Dawno już nie grałem na tak wygodnym wiośle, które doskonale leży na kolanach i swobodnie wisi na pasku, nie ciążąc w żadną stronę. Poza wyważeniem i wspaniałym wykończeniem, o którym już wspominałem, moją uwagę zwróciły idealnie spiłowane i zakończone z obydwu stron progi, których się po prostu nie czuje, wędrując lewą ręką po gryfie, oraz hebanowa podstrunnica, swoim połyskiem doskonale korespondująca z przyjemną w dotyku drugą stroną smukłej szyjki. Uczucie obcowania z instrumentem z wysokiej półki jest nieodparte.
Na początek podłączyłem naszego Deluxe’a do wyjątkowego comba SR Jam 150 Plus, którego test ukaże się w przyszłym numerze TopGuitar. Dysponując jednym dziesięciocalowym głośnikiem, jednym gwizdkiem i dwudrożnym systemem woofera, piecyk przekazał mi prawdziwą potęgę brzmienia tego basu.
Potęgę zarówno w zawartości najniższego do przyjęcia przez nasze uszy dołu, jak i delikatnej, błyszczącej górki, bez cienia irytujących alikwotów z przedziału wysokiego środka. Chciałoby się powiedzieć, jaki bas takie brzmienie! Uwierzcie mi, sound był na tyle atrakcyjny, kreatywny (jeśli można tak powiedzieć o brzmieniu) oraz inspirujący, że nie mogłem się od niego oderwać. A to był dopiero początek.
Pora zagłębić się w szczegóły. Naturalne brzmienie na obydwu pickupach jest gorące i głębokie, choć na innym piecyku (miałem na stanie jeszcze Mesę M3 Carbine) było ono bardziej ciemne niż głębokie. Kwestia przetwarzania sygnału, ale znamy już przynajmniej tonalny rys tej basówki – wiadomo, że dołu w niej nie zabraknie i będzie miał on różny charakter, w zależności jak go ukształtujemy pokładowym preampem lub wzmacniaczem: od głębokiego i plastycznego, po bardziej twardy i gęsty. Takie spektrum zabezpieczyć powinno nasze wszelkie pragnienia w tym względzie. Miłośnicy gry techniką slap również powinni być zadowoleni, ponieważ atak i reakcja nań strun są więcej niż zadowalające. Odpowiednia akcja sznurków pozwala nadać im dużo skumulowanej energii, przez co mamy piękny punch – zwarty przy uderzeniu kciukiem i ostry przy podrywaniu. Na przetworniku gryfowym dźwięki okazują się dość ciemne i niezbyt smukłe, jednocześnie nie tracą swojej sprężystości i tonalności. Dryg wiosła do długich, wybrzmiewających nut ujawnia się właśnie na tym ustawieniu. Wszyscy uczniowie i absolwenci metalowej szkoły, oswojeni z basowym growlem i overdrive’em, tutaj mają pole do popisu. Wiosło doskonale współgra z boosterami (np. MXR Micro Amp), preampami (np. Tech 21 VT Bass) i przesterami (Taurus Abigar Multidrive), dając mocny, bliski sound. Na przetworniku mostkowym w trybie humbuckera słychać zwarty i twardy ton, dokładnie taki, jaki potrzebny jest, by ugrać coś funkowo czy po wootenowsku – foderowo. Tutaj „pojedziemy” zarówno Pastoriusem, jak i niemal małym kontrabasem, jeśli tylko odejmiemy trochę trebli equalizacją.
Jak na przystawkę bridge, brzmi ona szeroko i nie wycina wszystkich niskich pasm tylko dlatego, że struna nad nią wibruje słabiej – świadczy to o jej mocy. Poziom głośności jest praktycznie taki sam, jak przy przetworniku neck, ale po przełączeniu jej na tryb singlowy trochę cichnie. Przy obydwu przetwornikach grających na 100% i mostkowym w trybie singla, mamy wyborne brzmienie do slapu – sprężyste, z twardym atakiem i hi-endową górką, jakiej nie powstydziłaby się Yamaha Nathana Easta.
Podsumowanie
Mamy do czynienia z nowoczesnym, dopracowanym w szczegółach basem, którego brzmienie pomimo swej uniwersalności przechyla się w kierunku gatunków z pogranicza rocka i metalu. Z drugiej strony, dla współczesnych wykonawców pop czy R&B, krzeszących z siebie wiele energii na scenie, LTD B-1004 również może okazać się strzałem w dziesiątkę.

Sprzęt dostarczył: Sound Service – www.soundservice.de
Strona producenta: www.espguitars.com