Seria THR firmy Yamaha już dekadę temu wyznaczyła nowy kierunek dając gitarzystom świetnie brzmiące wzmacniacze do użytku domowego. Po THR-ach jak grzyby po deszczu zaczęły pojawiać się podobne, mniej lub bardziej udane konstrukcje konkurencyjnych firm, jednak oryginał pozostaje tylko jeden.
Jak przystało na doświadczonego gracza japoński koncern nie zmienia rzeczy dobrych i sprawdzonych tylko konsekwentnie uzupełnia je o dodatkowe elementy. Tak jest w przypadku nowej serii małych wzmacniaczy serii THR – modelu THR30II Wireless, THR10II i THR10II Wireless, jak i najświeższej bułeczki z „piekarni” Yamahy – THR30IIA Wireless. Przekonajmy się czy szerokie możliwości i większa moc uczynią z nowego piecyka coś więcej niż narzędzie do użytku domowego.
Budowa
Magiczne brzmienie THR’a zaklęte jest w obudowie, w której beżowy front i góra z tłoczonego metalu łączy się z ciemnobrązowymi bokami i tyłem z tworzywa sztucznego. Projektanci sprytnie nawiązując do designu poprzedniej serii zachowali charakterystyczne elementy – chromowany uchwyt i czarne gałki na górnym panelu, a zmodyfikowali nieco kształt i formę grilla zakrywającego głośniki. Omiatając wzrokiem górny panel od prawej natrafiamy na sekcję gniazd, a w niej: Aux in oraz wyjście słuchawkowe, główne wejście gitarowe i gniazdo typu kombo dające możliwość podpięcia mikrofonu lub drugiego instrumentu. Ten dodatkowy tor posiada niezależną kontrolę Gainu, głośności oraz Reverbu.
Kolejne potencjometry sterują parametrami gniazda gitarowego, a są to: głośność, dwie gałki wyboru efektów i trójpasmowy korektor. Następne w kolejności są regulatory systemu Acoustic Mic Sim – przełącznik wyboru typu symulacji mikrofonu Tone Select oraz potencjometr Tone Blend odpowiadający za miksowanie sygnału symulującego mikrofon z nieprzetworzonym brzmieniem gitary.
Możemy wybierać spośród brzmienia mikrofonu pojemnościowego, dynamicznego, lampowego, presetu dla gitar klasycznych oraz opcji FLAT – bez dodatkowego podbarwienia. Całości dopełnia włącznik efektu stereo – Stereo Imager poszerzający brzmienie wzmacniacza.
Linię regulatorów zamyka wyświetlacz stroika oraz przycisk Tap Tempo efektów opóźniających. Ponad nimi znajduje się włącznik urządzenia, pięć przycisków przywołujących zaprogramowane ustawienia i aktywator połączenia Bluetooth. Tylna ściana „tostera” – bo takie skojarzenie przynosi mi design tego wzmacniacza – mieści wyjścia liniowe, gniazdo zasilania i port USB. Będąc wielkim fanem starych THR ów z radością zauważyłem uzupełnienie wzmacniacza o gniazda line out – w moim odczuciu największy brak poprzedników.
Dodatkowe możliwości
Nowy THR naszpikowany jest dodatkowymi funkcjami które tworzą zeń coś więcej niż tylko „wzmacniaczyk” do brzdąkania w domowym zaciszu. Przede wszystkim wbudowana bateria pozwala na używanie comba bez martwienia się o bliskość zasilania. Jego moc przy grze bez kabla spada co prawda z 30 do 15 watów, ale zawsze to coś. Muzycy chcący użyć THR do występów ulicznych, będą musieli znaleźć sobie ciche miejsce do grania, bo deklarowana moc może nie wystarczyć aby przebić się przez uliczny gwar.
Kolejnym udogodnieniem jest wbudowany odbiornik systemu bezprzewodowego, gotowy do współpracy z nadajnikiem LINE6 G10T. Oznacza to, że nie musimy wydawać wielkiej kasy żeby kupić cały, kompletny system bezprzewodowy tej klasy.
W tym całym bezprzewodowym „szaleństwie” łącze Bluetooth jest dodatkiem nieodzownym. Dzięki niemu dostajemy możliwość jammowania z podkładami odtwarzanymi z telefonu lub używania THR’a po prostu jako głośnika do odtwarzania muzyki. Aplikacja THR Remote pozwala na pełniejsze kontrolowanie wzmacniacza z poziomu telefonu lub tabletu. Uzyskujemy za jej pomocą dostęp do regulacji dodatkowych parametrów efektów modulacyjnych, echa i reverbu. Możemy także użyć nożnego przełącznika bluetooth do sterowania np. presetami. Opcji mamy bez liku.
Jakby tego było mało gniazdo usb sygnalizuje, że jest jeszcze kolejna przestrzeń do eksploracji w świecie małego THR’a. Okazuje się, że może być używany jako interface audio. Bez instalacji dodatkowych sterowników dostajemy możliwość współpracy z programami do nagrywania.
Nie zapominajmy, że THR 30IIA to przede wszystkim wzmacniacz. Czas zatem wyjść na chwilę z obszaru możliwości jakie oferuje i po prostu posłuchać jak brzmi.
Wrażenia
Muszę przyznać, że po doświadczeniach z wcześniejszymi wzmacniaczami serii THR moje oczekiwania wobec nowego „tostera” były wyśrubowane. Jego gabaryty, większe niż u poprzedników sprawiają, że powoli przestajemy traktować tę skrzyneczkę jak zabawkę. Do testu użyłem gitary Yamaha AC5R (czytaj test w Top Guitar https://topguitar.pl/testy/yamaha-ac5m-a-r-e-test-i-brzmienie-wideo/)
Od pierwszego dźwięku czuć, że projektanci skupili się na uwypukleniu stereofonicznych doznań grającego. Przy grze z „poszerzaczami” brzmienia – Wide i Wider nasza gitara zdaje się wychodzić z małego pudełka i brzmieć gdzieś obok. Najlepsze wrażenie uzyskamy słuchając z pewnej odległości. Efekty jakie oferuje THR są bardzo dobrej jakości. Jeśli charakter niektórych z nich nie przypadnie nam do gustu, można temu zaradzić edytując ich ustawienia za pomocą aplikacji THR Remote. Symulacje mikrofonów dobrze oddają ich ogólne charakterystyki. Mamy więc brzmienie mikrofonu pojemnościowego z lekką kompresją i charakterystycznym „noskiem”, dynamicznego z mocniejszym atakiem i większym udziałem środka, lampowego – ciepły i miękki, idealny do grania lirycznych motywów fingerstyle. Kolejne ustawienie, dedykowane gitarom klasycznym jest nasycone charakterystycznym dla nich środkowym pasmem. Sprawia ono, że nawet grając na gitarze akustycznej, można uzyskać brzmienie zbliżone do „nylonów”. Opcja Flat to brzmienie samej gitary, bez kolorowania. Pokrętło Blend pozwala znaleźć właściwy balans między symulacjami, które mogą zabrać gitarze trochę dynamiki i ataku, a czystym sygnałem gitary.
Muszę przyznać, że po dłuższym graniu zaczęło mi przeszkadzać trochę „pudełkowe”, nasycone środkiem brzmienie wzmacniacza. Okazuje się, że jednak nie da się wycisnąć z głośników tej wielkości pełni, do jakiej przyzwyczaiły nas większe konstrukcje. Nie ma nic za darmo. Kompaktowy rozmiar ma swoje konsekwencje, jednak biorąc pod uwagę ograniczenia jakim projektanci musieli sprostać, brzmienie oceniam na bardzo dobre i inspirujące.
Podsumowanie
Nowy THR to znakomity kompan w sesjach ćwiczeniowych, oraz niezastąpiona pomoc w pracy kompozytorskiej i „notowaniu” pomysłów. Wygląda na to, że mottem projektantów tej zgrabnej skrzyneczki było hasło „Dla każdego coś miłego”. Dla miłośników dzikiej przyrody i działkowiczów mamy wbudowane baterie, dla ceniących swobodę – system bezprzewodowy, a dla zrośniętych z telefonem na stałe – bluetooth.
Małym minusem według mnie jest cena. Pod tym względem Yamaha nas nie rozpieszcza. Jednak cały czas THR 30IIA to bardzo ciekawa propozycja dla użytkowników, którzy nie lubią rozstawać się z dobrym brzmieniem i ceniących oryginalny design.
Więcej informacji: https://pl.yamaha.com/pl