Alex Lifeson, czyli gitarzysta genialnego zespołu Rush, przeszedł długą drogę od kanadyjskich początków zespołu, po wielką międzynarodową karierę, uwielbienie fanów i komercyjny sukces. Przez ten czas świat zmienił się nie do poznania i mamy tu na myśli także technikę studyjną. Kiedy zaczynali pracowano na ośmiokanałowych mikserach, co było wówczas szczytem techniki. Wraz z upływem lat możliwości się zwiększały, produkcja muzyczna pozwalała na coraz więcej, a zespół, by sprostać na scenie własnym nagraniom, postanowił trzymać się jednej ważnej zasady.
Okazuje się, że była to prosta wytyczna, która pozwoliła im zachować autentyczność i jednocześnie wierność swojej własnej muzyce. Alex Lifeson wspominał o tym podczas najnowszego wywiadu w Ultimate Classic Rock Podcast:
Musieliśmy być w stanie odtworzyć na żywo wszystko, co robiliśmy w studio. Przestrzegaliśmy tego od zawsze
„Nawet w późniejszych czasach oznaczało to po prostu odpalanie większej liczby rzeczy, które nagraliśmy w studiu. W końcu osiągnęliśmy pod tym względem wysoki poziom utworów. Pamiętaj, że perkusja Neila Pearta zajmowała około 30 śladów podczas nagrywania. Udało nam się z czasem nakładać coraz więcej warstw i myślę, że czasami było tego za dużo. To może być niebezpieczne.”
Lifeson kontynuował:
Wiesz, kiedy masz tyle pomysłów… Myślę, że chcieliśmy wszystko zarejestrować
„W 'Snakes and Arrows’, chłopie, nałożyliśmy tyle warstw… Słyszałem tyle gitarowych rzeczy i chciałem, żeby wszystko tam było. A potem Ged nałożył wszystkie swoje wokale i harmonie…”
Na koniec przypominamy, że zbliża się wydanie „Stygian Wavs”, czyli najnowszego albumu jego obecnego zespołu Lifesona, Envy of None. Fani mogą już teraz zamówić album w przedsprzedaży przed jego premierą 28 marca, a także mogą go wcześniej posłuchać, gdy płyta trafi do streamingu 14 marca.