Nasz stary znajomy powraca z nową muzyką. Piszemy „stary znajomy”, bo w 2015 roku pod szyldem magazynu „TopGuitar” ukazała się jego „School of Metal”, czyli szkoła gitary metalowej, przewodnik po najbardziej gorących riffach i solówkach wraz z dokładnymi instrukcjami, jak je zagrać. Alex należy do grona najbardziej wziętych gitarzystów niemieckich i pewnie umiałby swoimi umiejętnościami zawstydzić wielu bardziej utytułowanych gitarzystów. Sprawdźmy, co nowego słychać u Alexa Scholppa.
Maciej Warda: Jak powstał zespół Farmer Boys? Jesteście starymi kumplami? Skąd taka nazwa?
Alex Scholpp: Farmer Boys został założony przez naszego wokalistę Matthiasa Sayera i byłego klawiszowca jako fajny szkolny zespół. Nazwa miała być prztyczkiem w nos dla klasowego kolegi, który faktycznie był rolnikiem. Kiedy lata potem chłopaki zdecydowali, że ten zespół zacznie funkcjonować na serio, nazwa została. Ale w sumie wszyscy dorastaliśmy na wsi, więc… [śmiech] Matthias i ja poznaliśmy się w sklepie gitarowym, w którym pracowałem, nasz basista też tam pracował, więc ten zespół był w zasadzie takim wewnętrznym, firmowym bandem… I wciąż jest! Nasz nowy klawiszowiec też pracował w tym samym sklepie i doszedł do zespołu parę lat temu. Zatem tak – jesteśmy jedną wielką rodziną.

Obok świetnie brzmiących gitar na waszej płycie „Born Again” słyszę wszechstronne wokale. Jak opisałbyś wkład Matthiasa w tę płytę?
Matthias i ja piszemy wszystkie piosenki wspólnie. Oprócz Farmer Boys komponuje także sporo muzyki do fimów. „Cosmos” i „Mountains” zostały napisane w całości przez niego i możesz w tym usłyszeć bardzo wyraźnie jego wpływy muzyki filmowej. A jego wokale na albumie są naprawdę świetne. Produkowaliśmy tę płytę razem i podzieliliśmy się robotą: on zrobił wokale, programował syntezatory, zajął się orkiestracjami i smyczkami – nasz przyjaciel Max Lilja nagrał nam sporo świetnych partii na wiolonczeli, ja natomiast wziąłem się za perkusję, bas i klawisze oraz – rzecz jasna – nagrałem u siebie wszystkie gitary.
Kilka piosenek z tej płyty to potencjalne hity – kiedy słuchałem „Faint Lines”, myślałem: „kurczę, to jest naprawdę dobra, radiowa piosenka”. Chcieliście popełnić album, który będzie zarówno gitarowy, jak i o odpowiednim potencjalne komercyjnym?
Cóż, robimy muzykę, jaką kochamy, i zawsze docieramy podczas tworzenia do momentu, w którym możemy powiedzieć: „teraz jest dobrze”. Dbamy o to, żeby ten emocjonalny przekaz, jaki chcemy w niej zmieścić, był czytelny oraz żeby wszystko dobrze brzmiało. I kiedy już to osiągniemy, nie kombinujemy więcej. Przede wszystkim jesteśmy kompozytorami i muzykami, więc naszym celem jest robienie najlepszej muzyki, jak to tylko możliwe.
Na płycie macie sporo ciężkich gitar oraz ciekawych melodii i epickich refrenów – to wasza recepta na dobrą piosenkę?
Jak wspomniałem wcześniej, wszystkie piosenki napisaliśmy wspólnie z Matthiasem. Owszem, nasz przepis na dobrą piosenkę, jeśli chcesz to tak nazywać, to miks ciężkich gitar, dużych melodii i takiego melancholijnego uczucia, które możesz znaleźć w muzyce lat osiemdziesiątych.
W jakim stopniu gitary ESP pomagają ci w pisaniu i występowaniu? Jesteś w stanie wyciągnąć z nich takie brzmienie, jakie sobie wymyślisz?
Gitary ESP to moje narzędzia już od dwudziestu lat, więc oczywiście wpływają na wszystko, co robię, bo nie używam niczego innego. Gram na customowych modelach ESP M2 z gryfem bolt-on, jesionowym korpusem, mostkiem Floyd Rose Tremolo i jedną, jedyną przystawką DiMarzio D-Activator przy mostku. To jest dla mnie ideał gitary. Jakość jest zabójcza i po tylu latach mam wrażenie, że ta gitara jest częścią mnie.

Czego jeszcze używałeś podczas nagrywania płyty?
Podstawowym wzmacniaczem był Blackstar Series One-100. Dla mnie to perfekcyjna głowa. Ma 100 W, dwa kanały i dźwięk jest w punkt. Ważne jest dla mnie, żeby wzmacniacz miał sporo dynamiki, żebym mógł z niego wydobyć różne dźwięki, kiedy bawię się pokrętłem głośności na gitarze. Ten wzmacniacz to wszystko potrafi, bo – jak wspomniałem – jest doskonały. Używam go cały czas także na scenie. Do czystych gitar używałem też czasami głowy Blackstar Artisan 100. Ma świetne cleany, ale brzmi także doskonale z pedałem distortion przed nim. Kolumny, których używam, to Blackstar Series One z głośnikami Vintage 30.
Czy miałeś jakiś odzew od czytelników „School of Metal”, którą stworzyłeś? Czy taka forma nauki gry na gitarze była tym, czego potrzebowali? Będziesz to kontynuował?
Oczywiście, że dostałem spory odzew od tych ludzi – twierdzili, że bardzo im się ta szkoła podobała. Myślę, że jest wiele sposobów podejścia do technik metalowej gry na gitarze – to była jedna z nich, moja, a przecież jest wiele innych sposobów, na jakie można coś zrobić. Czytelnicy byli jednak zadowoleni. Obecnie jestem trochę zbyt zajęty graniem i nagrywaniem, bo od lata jestem praktycznie cały czas w trasie, ale zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Jesteś też członkiem zespołu Tarji Turunen – nowy album jest gotowy? Jakie są plany?
Obecnie plany zakładają właśnie dokończenie tego albumu – prace już trwają. A potem jedziemy grać!
Farmer Boys
Krótka historia
Zespół z dość długą historią. Powstał w 1994 roku w Stuttgarcie w Niemczech jako groovemetalowa kapela ocierająca się o nu-metal. Ich pierwsza płyta pt. „Countrified” była jednocześnie najbardziej thrashowa i gotycka w dyskografii – bezkompromisowe, młodzieńcze łojenie wypadło na tej płycie naprawdę ciekawie. Kolejna płyta, „Till The Cows Come Home” (1997), to też całkiem rzetelny materiał z wieloma odniesieniami do… życia na farmie. Dopiero jednak płyta „The World Is Ours” przyniosła ogólnokrajową sławę zespołowi. Może dlatego, że uwolnili się od tej przaśnej wiejskiej tematyki i skierowali swój wizerunek bardziej ku młodym odbiorcom, a może dlatego, że muzycznie też urośli i dojrzali. Kompozycje stały się bardziej melodyjne i komercyjne, ale brzmienie gitar Scholppa zachowało na szczęście swój pierwotny drapieżny sznyt. Kolejna płyta „The Other Side” udowodniła, że to słuszny kierunek – wyzbywszy się słomy i krów z tekstów piosenek zespół ugruntował swoją pozycję na rynku niemieckim, a Alex Schlopp stał się jednym z bardziej wziętych sidemanów niemieckich, udzielając się jednocześnie w kilku innych projektach (Tieflader, The Help, Sinner). Może dlatego w 2011 roku zespół Farmer Boys w zasadzie zawiesił działalność i dopiero podjęta w 2016 roku decyzja Alexa o reanimacji grupy sprawiła, że doczekaliśmy się w 2018 nowej płyty o wymownym tytule „Born Again”. To ponownie światowa produkcja, zawierająca wielki ładunek rockowego łojenia. Czystym metalem już byśmy tego nie nazywali, choćby ze względu na ewidentną przebojowość kilku kompozycji.
