Wraz ze śmiercią Amy Winehouse 23 lipca 2011 roku straciliśmy nie tylko utalentowaną wokalistkę i tekściarkę, ale także gitarzystę. Chociaż jest najbardziej znana ze swojego wyjątkowego wokalu, to wizerunek Amy z gitarą równie mocno zapadł nam w pamięci.
Śmierć Amy w wieku 27 lat była przygnębiającym i niestety przewidywalnym końcem jej długiego upadku. Na oczach całego świata Winehouse staczała się o otchłań uzależnienia i nikt, ani chłopak, ani ojciec ani przyjaciele, nie chcieli lub nie mogli powstrzymać tragedii, która działa się na oczach fanów.
Amy jednocześnie była głosem pokolenia, była fenomenalną wokalistką i songwtiterką, która odcisnęła silne piętno na całej muzycznej kulturze. Może właśnie dlatego jej umiejętność gry na gitarze jest często pomijana.
Jest jednak kilka filmów pokazujących jak grała. Na przykład ten słynny z okazji 50-lecia Stratocastera (wrzesień 2004), na którym występuje ze słynnym Fenderem Fiesta Red Stratocaster. Weszła na scenę na Wembley Arena w towarzystwie Joe Walsha, Briana Maya, Gary’ego Moore’a, Hanka Marvina i innych. Wszystko, czego potrzebowała, to gitara, kilka akordów, oryginalna fraza i głos. Dała radę.

„To moja ulubiona gitara”, stwierdziła o Stracie w 2004 roku, co przytoczył serwis www.musicradar.com „Jest klasyczna, dobrze wygląda i pięknie brzmi. Naprawdę nadaje się do wszystkiego. To takie ciepłe brzmienie, coś, czego nie dostaniesz przy zimnym instrumencie, takim jak pianino, czy inne klawiszowe”. Choć najbardziej kojarzyła się właśnie z Fender Stratocaster, Winehouse grała także na customowym Gibsonie z nazwiskiem wypisanym na podstrunnicy intarsją.
W wywiadzie nagranym w tym samym czasie, co jej występ na Strat Pack Wembley, opowiedziała o tym, jak się zaczęła jej przygoda z gitarą i o tym, jak musiała zakradać się do pokoju brata, aby grać na jego gitarze, zanim kupiła swoją pierwszą własną: „Musiałam mieć około 13 lub 14 lat. Udałam się na Bond Street, do Chappell na Bond Street [obecnie Yamaha Music London] i tam był Fender, akustyczny Fender. To nie była jakaś niesamowita gitara; to była dobra gitara na początek. A ja po prostu grałam każdego dnia.”
Ja po prostu grałam każdego dnia
Winehouse wspomniała także o korzyściach płynących z codziennego grania oraz to, jak bycie samoukiem może być zaletą podczas rozwijania własnego stylu. „Są rzeczy, które ludzie mogą ci pokazać, ale prawda jest taka, że jeśli będziesz uczyć się grać na gitarze z kimś, po prostu nauczysz się grać tak jak on. Dlatego mogę powiedzieć, że chociaż prawdopodobnie nie jestem nawet gitarzystką jaką powinnam być, to nadal jestem charakterystyczną gitarzystką. Brzmię inaczej.
Jeśli będziesz się uczyć się grać na gitarze z kimś, po prostu nauczysz się grać tak jak on. Dlatego mogę powiedzieć, że chociaż prawdopodobnie nie jestem nawet gitarzystką jaką powinnam być, to nadal jestem charakterystyczną gitarzystką. Brzmię inaczej

Kiedy rozmowa zeszła na inspiracje, Winehouse wymieniła Hendrixa – „W Hendrixie jest miejsce na życie każdego” – i Velvet Underground.
Okazało się też, że gitara miała kluczowe znaczenie dla jej brzmienia. Dawała nie tylko poczucie ciepła, ale i mocy. To sprawiało, że czuła się nietykalna: „Kiedy masz gitarę, nie chodzi o to, że 'Tak, dobrze wyglądam’. Chodzi o to, że czujesz moc. To musi być jak posiadanie męskiego przyrodzenia, oczywiście nigdy nie miałam fiuta, ale tak to musi być. Kiedy wychodzę na scenę z gitarą, nikt nie może mnie tknąć. Nie w taki dobry sposób, po prostu czuję, że to cała moja siła. Kiedy mam na scenie gitarę, czuję się silna.”
Kiedy masz gitarę, nie chodzi o to, że 'Tak, dobrze wyglądam’. Chodzi o to, że czujesz moc. To musi być jak posiadanie męskiego przyrodzenia, oczywiście nigdy nie miałam fiuta, ale tak to musi być. Kiedy wychodzę na scenę z gitarą, nikt nie może mnie tknąć