Geddy Lee nigdy nie ukrywał fascynacji zespołem The Who, a szczególnie genialnym basistą, Johnem Entwistlem. W jego wypowiedziach słychać nie tyle szacunek, ale wręcz uwielbienie – zarówno dla muzyki, jak i niepowtarzalnej energii, jaką brytyjska grupa wniosła do muzyki.
Geddy Lee, frontman i basista zespołu Rush, wielokrotnie podkreślał swój podziw dla The Who, a John Entwistle był dla niego jednym z pierwszych „bogów rocka”. Geddy nie tylko czerpał inspirację z muzyki The Who, ale również aktywnie upamiętniał ich wpływ na swoją twórczość, zarówno poprzez interpretacje ich utworów, jak i kolekcjonowanie instrumentów związanych z Who.
W wywiadzie, który przytacza serwis Rock and Roll Garage, Lee powiedział:
Był dla mnie jednym z pierwszych bogów. Bogów rocka. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem 'My Generation’, pomyślałem: 'Kto to jest?’ To było nazwisko, które trzeba było znać. I nadal uważam go za największego rockowego basistę wszech czasów, w pewnym sensie. Przede wszystkim był dziki. Miał brzmienie, którym odważył się wkroczyć w domenę gitarzysty. Miał więc bardzo głośny, bardzo agresywny ton
„Więc przyciągał mnie po pierwsze jego ton, po drugie jego śmiałość, a po trzecie, jego zręczność. Mam na myśli to, że miał naprawdę niesamowitą zręczność. Poruszał się po strunach w tak płynny sposób z taką łatwością, a jednocześnie brzmiał tak niesamowicie dziko w tym samym czasie.”
Lee przyznał, że próby zagrania utworów The Who były dla niego i jego kolegów z zespołu wyzwaniem:
Wszyscy próbowaliśmy grać 'My Generation’ i ponosiliśmy sromotne porażki – wykonywaliśmy kiepskie wersje. Powiedziałbym, że utwory The Who były trudniejsze do zagrania niż, powiedzmy, cover 'Road Runner’ Juniora Walkera i Allstars, gdzie bez większego problemu można to przekształcić w coś w rodzaju rockowej linii basu. Ale tak, The Who byli znacznie trudniejsi
Lee miał okazję zobaczyć The Who na żywo w Winnipeg, Manitoba, choć już po śmierci perkusisty Keitha Moona:
Byli niesamowici, ale Moon już wtedy nie żył. Nigdy nie widziałem ich z nim, co bardzo mnie smuci. Bez względu na to, co robią, komponowani Pete’a Townshenda zawsze było na najwyższym poziomie jego rzemiosła, kwintesencją połączenia ciężkiego i melodyjnego. Nawet dziś 'Live At Leeds’ brzmi tak żywo, to prawdziwy kawałek tamtego okresu rocka. To jak bootleg, okładka, ton; to było ich nastawienie
W 2004 roku Rush oddał hołd The Who, nagrywając cover utworu „The Seeker” na albumie „Feedback”: