
Przynależność od 1949 roku do RPM zaowocowała wydaniem w 1956 roku nakładem nadrzędnego do firmy labelu – Crown, pierwszej płyty długogrającej Kinga zatytułowanej „Singin’ the Blues”. W tym samym roku King i jego zespól ruszyli wraz z innymi bluesowymi artystami w trasę koncertową po całych Stanach. Koncerty te umożliwiły Kingowi uzyskanie statusu gwiazdy, który został ugruntowany przez single i płyty wydawane w latach pięćdziesiątych. To wtedy powstały takie legendarne obecnie nagrania jak: „3 O’Clock Blues”, „When My Heart Beats like a Hammer” czy „Ten Long Years”. Od roku 1956 do 1991 roku B.B. King wydawał średnio jedną płytę rocznie (bywały lata, w których wydano dwie lub trzy). Sytuacja finansowa pozwoliła Kingowi w tym czasie założyć małą własną wytwórnię i pozwoliła na bycie producentem nagrań innych wykonawców, co było nie lada osiągnięciem.
W 1962 roku B.B. King podpisał kontrakt płytowy z potężnym Paramountem, co umożliwiło mu wydawanie płyt w Europie. Na fali popularności bluesa na Starym Kontynencie King i tu bardzo szybko został gwiazdą, a jego fanami zostali m.in. Eric Clapton, George Harrison i cały zespół The Rolling Stones, który namówił B.B. do tego, aby otwierał ich amerykańskie koncerty w 1969 roku. W 1971 roku King otrzymał swoją pierwszą nagrodę Grammy – za własną wersję utworu „The Thrill is Gone”, który jest chyba najbardziej rozpoznawalnym utworem Króla. Nagrody Grammy wpadały w ręce Króla jeszcze szesnaście razy (w tym jedna za całokształt działalności), a jeśli chcielibyśmy wymienić wszystkie nagrody, jakie dostał King, to pewnie uzbierałaby się tego pokaźna lista. Dość na tym, że w 1977 B.B. otrzymał honorowe doktoraty z muzyki uniwersytetów w Yale i Brown. Oczywiście Król Bluesa jest także członkiem rockowego i bluesowego „Hall of Fame”. Kluczem do sukcesu i rozpoznawalności B.B. Kinga jest zapewne to, że w swoich utworach oprócz bluesa zamieszcza elementy jazzu, swingu, soulu i mainstreamowego popu (ale tylko w najlepszym wydaniu).
Ambasador bluesa
Lata kariery spowodowały, że B.B. King jest chyba najbardziej rozpoznawalnym bluesmanem na świecie. King wie zapewne, że zawdzięcza to swojej ciężkiej pracy i sposobowi bycia, bowiem nasz bohater jest żywym dowodem na to, że blues i bluesmani wcale nie muszą być smutni i ponurzy. Wszędzie, gdzie King się pojawia, panuje wesoła atmosfera, a i sam Król jest niezwykle pogodny. Bardzo często set listy jego koncertów są wypełnione energicznymi jump bluesami.