Wasz perkusista Tomas opowiadał o lirycznej warstwie tego albumu, który nawiązuje w pewien sposób m.in. do terroryzmu, technologii. Czy mógłbyś opowiedzieć nieco więcej o zamyśle stojącym za tym konceptem?
Nie powiedziałbym, że to koncept, ale rzeczywiście większość tych tekstów oscyluje w taki lub inny sposób wokół współczesnych problemów, co sprowadza się do tego, jak dajemy sobie radę ze sobą jako gatunkiem. Nie znaczy to, że przedstawia terroryzm sam w sobie. Terroryzm jest wyrazem dzisiejszego, globalnego społeczeństwa, który od zawsze był wokół obecny. Podobnie z każdym innym gównem, które dzieje się na świecie, a które wcale nie wygląda tak dobrze obecnie, gdy siedzisz i to obserwujesz myśląc: „ok, jak to się dalej potoczy?”. Powiedziałbym zatem, że jeżeli jest jakiś liryczny motyw, materiał zawarty w tym albumie i chcąc go podsumować utwór po utworze, byłby to bardziej znacznik czasu odniesiony do tego, jakie wyzwania obecnie mamy. W sensie, w jaki sposób zostaliśmy, jako szeroka publika, sprowadzeni do tego, że: „ok, to jest w naszych rękach, i to muszą być oni”. Wiesz, to społeczeństwo kozłów ofiarnych napędzających kozły ofiarne, które umożliwia wszystkim dostrzeżenie, że coś się dzieje, każdy ma inne opinie, lecz nikt tak naprawdę nie żyje w uczciwej rzeczywistości. Jeden gość może spędzać osiemdziesiąt procent swojego dnia na Twitterze, i w ten sposób postrzega rzeczywistość. Drugi natomiast może być studentem, zaangażowanym politycznie, jego rzeczywistość jest zupełnie inna jeśli chodzi o relacje. To, jak te dysonanse funkcjonują. Trudno mieć autorytety w dzisiejszych czasach, ponieważ wszystko jest takie chaotyczne. O tym jest Violent Sleep of Reason, w jaki sposób jesteśmy w stanie być obecnymi tu i teraz. Jak jesteśmy włączeni poprzez system dookoła nas w teraźniejszość, by nie zatrzymywać się zbytnio nad problemami. Więc to w większości byłaby zasadnicza podstawa [tego albumu]. Skupiamy się tu bardziej na socjologicznym aspekcie tego wszystkiego, ludzkich interakcjach i tym jak ideologie, idee, rzeczy tego typu: propaganda, technologia, funkcjonują. Ale zawsze sprowadzało się to do tego, gdzie jesteśmy jako ludzka rasa. To jakby psychologia człowieczeństwa, w jakiś sposób to nas zainspirowało do odnalezienia nastroju.
Czy w jakiś sposób wpłynęło to na, powiedzmy, brzmienie tej płyty? Czy zdecydowaliście się być pod tym względem nawet bardziej „brutalni”?
Cóż, nie mogę stwierdzić, że wiem, że miało to na nas wpływ, jak i nie mogę powiedzieć, że nie miało. Co przez to rozumiem, to że każdy album tworzony przez jakikolwiek zespół jest odbiciem tego, jaki jest zespół w danym momencie. Jeśli jest to „browarowo-rockowa” płyta, prawdopodobnie goście z zespołu piją mnóstwo piwa, wiesz, tego typu rzeczy. Więc, szczerze nie byłbym w stanie stwierdzić, a jedynie zgadywać, hehe. Ale owszem, mogę powiedzieć, że prawdopodobnie, znając teksty i wiedząc co nieco jak one brzmią, lub gdy są niejasne, to poniekąd wywiera wpływ. To nie jest tak, że komponujemy muzykę po napisaniu tekstów, nigdy tak nie robimy. Jest odwrotnie. Lecz wciąż w jakiś sposób są to zapewne piosenki, w których możemy się wyrazić, tematy, na które chcemy położyć nacisk.

Zapewne wielokrotnie słyszałeś o wpływie, jaki wywarliście na wielu zespołach. Chciałbym zapytać Ciebie z kolei o Twoje inspiracje, artystów lub zespoły, które mógłbyś określić, że miały wpływ na Twój styl grania muzyki.
W zasadzie, cokolwiek robisz jako artysta, muzyk, kimkolwiek jesteś, pisarzem, dziennikarzem, cokolwiek robiąc, umieszczasz w tym całego siebie. Cokolwiek produkujesz, tworzysz, staje się to odrobiną ciebie, bo wybierasz sposób, w jaki jesteś postrzegany. Dlatego pomimo, iż jest mnóstwo rzeczy, którymi jestem bardzo mocno zainspirowany po dziś dzień, prawdopodobnie stwierdziłbym, że są one odrobinę mniej istotne jako inspiracje, niż były w momencie gdy z nimi dorastaliśmy, każdy tak ma, gdy dorastasz z naprawdę solidnymi teksturami, na których się opierasz, lub emocjami, wspomnieniami czy czymkolwiek. Sądzę więc, że dla nas byłby to nurt thrashu z Bay-Area, cała scena, nie tylko Metallica, ale wiesz, również Anthrax, Megadeth, Exodus i cały ten ruch, wszystkie te zespoły, które powstały w tamtym czasie i miały na nas gigantyczny wpływ. Ponieważ pojawiło się to w momencie, gdy hair-metal umierał, i wtedy nagle ludzie zaczęli próbować być bardziej prawdziwi względem muzyki, chcąc ją jakby bardziej eksplorować, zamiast jedynie ją projektować, stwarzać wizerunek. To jest coś, gdy będąc młodym gościem próbujesz odkrywać nowy instrument, niezwykle istotnego. Osobiście dorastałem słuchając sporo zespołów rosyjskich, pomimo, że nie ma nic rosyjskiego w Meshuggah, ale to po prostu specyfika tego, jak lubimy eksperymentować wokół pewnych rodzajów muzyki i to stanowi wspólny mianownik, z czego także bierze się inspiracja w tamtych czasach. W kolejnych latach, powiedziałbym, że mnóstwo rzeczy, choć nie mówię w tej kwestii w imieniu całego zespołu, mimo, że oczywiście każdy z nas ma różne muzyczne inspiracje: część gustów jest współdzielona, część nie. Natomiast sądzę, że większość z nas jest inspirowana być może dużą porcją muzyki, ale niekiedy mnóstwem rzeczy, które nie są muzyką. Przykładowo: książki, sztuka, wydarzenia wokół nas, życie. Coś pojawia się w twoim życiu, co wprowadza zmianę, i kiedy zmieniasz się jako człowiek, twój sposób wyrazu także ulega zmianie.
Rozmawiamy dla magazynu skupiającego się wokół gitar, co jest poniekąd oczywiste. Chciałbym zapytać Ciebie, czy mógłbyś podzielić się jakimiś radami dla młodych muzyków, będących również naszymi czytelnikami?
Powiedziałbym jedną rzecz. Dostawałem oczywiście to pytanie wcześniej, i zawsze mam poczucie, że nie odpowiadałem na nie wystarczająco, kiedy myślałem o tym później. Ponieważ to bardzo łatwe powiedzieć ludziom: „powinieneś zrobić to, tamto, przećwiczyć to i to”. Ale każda kariera jest inna, i każdy zestaw umiejętności jest inny. Więc może, wiedza, którą posiadałem dorastając jako gitarzysta i która miała dla mnie większy sens, może nie mieć zbytniego sensu dla innego gościa, który czyta to co mówię. Lecz jeśli jest coś uniwersalnego, co naprawdę czuję, że jest ważne, zwłaszcza współcześnie, jest to następująca rzecz: kiedy dorastałem było mnóstwo świetnych gitarzystów, ale wciąż, kiedy dorastasz w małym mieście, wiedziałeś, że jest tych pięciu gitarzystów, którzy byli naprawdę, ale to naprawdę dobrzy, natomiast reszta to byli ludzie, którzy potrafili grać, ale to było wszystko, bo to się nie rozpowszechniało. Dziś, mając rzeczy takie jak YouTube, możesz sprawdzić cokolwiek w ciągu sekundy. Zatem możesz wyedukować się bardzo dobrze po prostu siedząc z gitarą przed YouTube. To wszystko to dobra rzecz. Ale sprawia to, że większość gitarzystów brzmi tak samo. To dla mnie niesamowite, jak na przestrzeni lat czuję, że gdy ludzie pokazują mi, nawet sporo ludzi niekoniecznie związanych z muzyką tak bardzo, ale mówią: „czy słyszałeś tego gitarzystę, jest niesamowity, znalazłem go na YouTube”, i następnie prezentują tego gościa. I jego umiejętności są świetne, jest superszybki, wszystko jest po prostu super dokładne, ale nie byłbym w stanie odróżnić go od setki innych naprawdę utalentowanych, fajnych gitarzystów, którzy grają ultra technicznie. Więc jeżeli jest ta jedna rzecz, jeśli chcesz mieć karierę, która się wyróżnia, to jest to jedno podchwytliwe pytanie: co czyni ciebie wyjątkowym? To jest coś, co mówi każdy i jest to jakby niemożliwe do sprecyzowania. Ponieważ ludzie niekiedy myślą, że bycie wyjątkowym to tworzenie czegoś, co jest po prostu zwariowane. Czymkolwiek to jest, możliwie jak najdziwniejsze. To nie jest bycie wyjątkowym, to po prostu robienie czegoś dla przykucia uwagi. Wyjątkowość, unikatowość, to odkrycie, co konkretnie czyni twoją grę na gitarze inną od reszty. Dla mnie, co uważam za najlepszy sposób by to odkryć, to: tworzyć, tworzyć i jeszcze raz tworzyć. Owszem, opanuj wszystkie skale, naucz się całej teorii, to wszystko jest świetne. Naucz się siedzieć z metronomem i ogrywaj wszystkie te rzeczy. Ja tak nigdy nie robiłem, byłem leniem, ale wiem o tym, że kiedykolwiek włożę dużo pracy, to zaprocentuje, tak to działa. Podobnie z pisaniem muzyki. Jeśli usiądziesz i będziesz dużo komponował, powstanie dużo tego shitu. Po prostu tak to właśnie wygląda. Ale dla mnie wciąż, granie jak najwięcej własnych pomysłów, a nie jedynie odgrywanie, nie tylko granie ulubionych utworów, które chcesz znać. Nie trać stu, czy więcej, godzin, aby nauczyć się piosenki Dragonforce. Naucz się jak słuchać siebie. Gdy już wykonasz swoją serię „ciosów” na dany dzień, jeśli jesteś sumiennym gościem: „chcę ćwiczyć, ćwiczyć, i jeszcze raz ćwiczyć”. Kiedy odczuwasz potrzebę, po prostu graj, chwytaj za gitarę. To nie musi być za każdym razem mnóstwo nut wszędzie wokół, daj się tylko temu unieść, wówczas usłyszysz coś zupełnie innego.
Wspomniałeś o YouTube, natomiast chciałem zapytać Ciebie o technologię w znaczeniu serwisów streamingowych takich jak Spotify i podobnych. Jakie jest Twoje osobiste zdanie o tym, w szerszym kontekście, czy pomaga wam jako zespołowi w promocji, czy też dostrzegasz jakieś negatywne aspekty w tego typu dystrybucji muzyki?
Myślę, że zawsze są plusy i minusy kiedy zamieniasz coś na coś zupełnie innego. Pomimo, że, zabawną rzeczą jest to, że wsłuchując się zawsze znajdziesz kogoś, kto jest nastawiony krytycznie do systemu oraz kogoś, kto to uwielbia. Wiesz, tak czy inaczej. Nawet jeżeli jedynie dyktator kocha system, to zawsze jest choćby tą jedną osobą. Więc zależy, kogo zapytasz. Myślę również, że jeśli rozłożysz to na części pierwsze, to zależy mniej lub bardziej od tego, o jakim zespole, artystach mówimy. Ponieważ pewni twórcy w mniejszym lub większym stopniu, ujmując to wprost, są obecni dlatego, że są dobrzy w budowaniu społeczności. Nie są znani dlatego, że są naprawdę dobrymi zespołami, ale właśnie z tego powodu. Następnie są świetne, unikalne zespoły, które również są dobre w tworzeniu sieci relacji, i wykonują świetnie wszystkie te rzeczy. Wreszcie, są dobre zespoły, które jednak są słabe pod tym drugim względem. Więc to zależy kto jaki jest. Ale powiem też, że to dość łatwe patrząc z perspektywy gościa reprezentującego starą szkołę. To łatwe obserwować: „ok, więc ta kasa jest przełożona stąd tutaj”, gdy w rzeczywistości to nigdy nie nagradza artystów. Nie było tak przy „oldschoolowych” sposobach [dystrybucji muzyki] i dzisiaj również tak nie jest. Regularnie można usłyszeć ten slogan: „o tak, to jest dobra rzecz”, któremu wtórują serwisy streamingowe: „tak, to dobra rzecz”, ponieważ robią w ten sposób deal. Nie artyści, którzy wiesz, są poza tym lub są podatni, więc jakiekolwiek układy robią tamci… to dość zabawna rzecz. Ale, prawdę powiedziawszy, taki jest stan rzeczy, kiedy zmieniają się układy. Zatem, będąc tego świadomym, powiedziałbym, że w większości sprowadza się to do zmierzenia z tym, że tak to funkcjonuje. Tak musi być, bo tak w tej chwili to wygląda, to nasza konieczność. Bezproduktywnym jest rozważanie jakby to, przykładowo, wyglądało gdybyśmy wciąż działali tak jak dwadzieścia pięć lat temu. To tak naprawdę przestało mieć znaczenie. Ponadto to działa, ponieważ w jakiś sposób, tak czy inaczej na to patrząc, to jak ja to widzę, to że jest jeszcze więcej zespołów i koncertów, festiwali odbywających się w ilości jakiej nigdy nie było. To oznacza, że coraz więcej ludzi konsumuje muzykę oraz tworzy ją, niż kiedykolwiek wcześniej. Bez względu na to, co ja osobiście myślę o aktualnej muzyce, która jest tworzona czy konsumowana, bo to nie wiąże się z tym tematem, coraz więcej ludzi uczestniczy w muzyce, co jest niesamowite. Więc to jest zasadnicza kwestia, sedno sprawy.
Chciałbym dopytać konkretnie o Spotify, ponieważ to szwedzki produkt. Zakładam, że w Szwecji mieliście możliwość zaadaptować ten serwis nieco wcześniej niż reszta świata.
Uważam, że jest znakomity. Szwecja to kraj wyjątkowo skłonny do wdrażania, więc tak, serwisy streamingowe pojawiły się tam bardzo wcześnie, podobnie płatności mobilne takie jak Swish, który mamy w Szwecji w naszych telefonach, i rzeczy tego typu. Ze względu na to, że jesteśmy krajem zorientowanym na high-tech, IT, ale również dlatego, że jesteśmy małym krajem. Łatwo wprowadzać duże zmiany w krótkim czasie. Będąc szczerym, nie mam pojęcia kiedy Spotify był uruchomiony w Skandynawii, kiedy wyszedł w Stanach, ponieważ dla mnie on był od zawsze, bo powstał w Szwecji i był powszechny. Więc, będąc tu był to po prostu serwis, którego używali ludzie. Natomiast, pomysł streamowania muzyki w porównaniu do jej zakupu… wiesz, często kupuję albumy, zwłaszcza winyle, ponieważ jest to kwestia sentymentu z dzieciństwa, więc trzymam się starych przyzwyczajeń. Uwielbiam to, że powróciła ich popularność i stały się na nowo dużą rzeczą, bo otwierają drogę do opraw graficznych i bogatych ekspresji, umieszczenia tekstów i tego wszystkiego. I kocham to. Myślę, że od kiedy wróciły, zostało to odnotowane, i pozostaną jeszcze z nami od tego momentu ich powrotu. Płyty CD niekoniecznie w takim stopniu, co jest dość dowcipne, że zostaną przestarzałą technologią, nawet wcześniej niż winyl, z racji, że streaming jest tak bardzo dostępny. Rozmawiałem z pewnymi ludźmi, którzy powiedzieli: „ok, tak to wygląda: do głosu doszły serwisy streamingowe, bo zorientowaliśmy się, że ten model pobierz-jedną piosenkę, pobierz-jeden album, jak iTunes, nie będzie się sprawdzał. Obecnie jest zbyt duża potrzeba „na żądanie” wśród ludzi, aby to dalej działało w ten sposób”.
To przypomina mi rozmowę ze znajomym z jednej z radiostacji sprzed paru laty, kiedy stwierdził, że jego zdaniem koniec radia, jakie znamy, w jego klasycznej formie, nastąpi w momencie, kiedy serwisy takie jak Spotify staną się dostępne w samochodach. To już się wydarzyło, przykładowo w autach Volvo. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat?
Nie w całości. Radio jako medium transmitowane falami, może umrzeć, i to całkiem prędko. Ale, będzie to postępowe, tak jak powiedziałeś, w Stanach Zjednoczonych, gdzie radio jako takie stanowi większą rolę niż w wielu innych krajach. Ale sądzę, że radio nigdy nie umrze tak po prostu. To będzie bardziej jak z winylem. Stanie się bardziej niszowe, peryferyjne. Dla przykładu, ja nie słucham radia w ogóle. Dlatego, że mój ojciec, kiedy byłem mały, zawsze słuchał radia, więc gdy dorosłem, nienawidziłem radia, doprowadzało mnie do mdłości, hehe. Nigdy nie miałem radia, nawet w moim samochodzie. Mogę tam umieścić płytę kompaktową, ale nigdy nie słucham randomowych ludzi mówiących do mnie w radiu. Ale to tylko ja, lecz gdy pojawiły się podcasty, to totalnie inna sprawa, ponieważ słucham ich nieustannie, bo jest to treść na żądanie. To nie jest tak, że leci to, co akurat się trafi, kiedy jadę autem – to ja to wybieram. „Chcę posłuchać tego podcastu o hokeju, o gadach, lub o czymkurwakolwiek”. Obecnie to ja decyduję, cała moc jest po mojej stronie jako konsumencie.
MESHUGGAH – BLEED