Pionierzy z Meshuggah na przestrzeni wielu lat inspirują swoją twórczością innych muzyków, sami pozostając unikalni i innowacyjni w swoim brzmieniu. Zanim opublikujemy rozmowę w ramach premiery ich dziewiątego albumu studyjnego – „Immutable” (01.04.2022), dzielimy się z wami wywiadem z gitarzystą Meshuggah – Mårtenem Hagströmem, z którym mieliśmy okazję porozmawiać jeszcze o ich poprzedniej płycie – „The Violent Sleep of Reason”.
Michał Wawrzyniewicz: Tym razem rozmawiamy o waszej płycie „The Violent Sleep of Reason”. Co sądzisz o tym albumie z perspektywy czasu? Jak te utwory sprawdzają się podczas gry na żywo?
Mårten Hagström (Meshuggah): Cóż, z perspektywy gry na żywo powiedziałbym, że sprawdzają się podobnie jak każda z płyt. Co przez to rozumiem, to, że biorąc nowy album na warsztat próbujesz zaadaptować go do setlisty w sposób mający sens, zarówno, jeżeli chodzi o utwory, które czujesz, że będą najmocniejsze, jak i te, które będą pasować w twoim odczuciu, współgrając z pozostałymi numerami ze starszych płyt. Wiesz, zawsze jest to przejście, kiedy zaczynasz: „ok, może ten utwór, może tamten” i próbujesz je uporządkować i obmyślić. Więc, z tej perspektywy powiedziałbym, że te utwory przełożyły się tak, jak zakładaliśmy, nie było tym razem wielkich niespodzianek. Piosenki, które przewidywaliśmy, że będą działały – zadziałały, że tak powiem. Natomiast patrząc z perspektywy czasu na sam album, powiedziałbym, że gdy odsłuchujesz skończoną płytę, gdy wszystko jest gotowe, i gdy następuje końcowy master płyty, robię ten ostatni ruch, po którym z tym kończę, jeżeli chodzi o etap nagrywania. Następnie muszę dostosować się do piosenek w sytuacji gry na żywo, to dotyczy wszystkich gości z zespołu, lecz dla mnie rzecz wyróżniająca się z tej płyty nie dotyczy któregoś konkretnego utworu czy czegokolwiek w tym rodzaju. Rzecz wiąże się z tym, że jest to bardziej bezpośredni album, nie jest tak rygorystyczny, jest bardziej organiczny w formie, w jakiej został wyprodukowany i w tym, jak go nagrywaliśmy. Sądzę, że sposób, w jaki go napisaliśmy, jako album będący powrotem do bardziej oldschoolowego sposobu nagrywania również przekłada się na to, jak jest grany na żywo. Ponieważ w zamierzeniu miał on działać w tym konkretnym momencie i ustawieniu. Zatem, w tym sensie te piosenki sprawdzają się naprawdę, naprawdę dobrze podczas gry na żywo. W innej opcji mogą nie działać, bo niektóre z nich naprawdę sprawiają pewne wyzwania, ponieważ są całkiem pokręcone. Wiesz, to jak brzmią w twoich odsłuchach. Są naprawdę trudne, aby móc wyróżnić i przestawić swoje zmysły, skupić na tym, co słyszysz w uchu. Więc jesteśmy z tej płyty zadowoleni, ogólnie rzecz biorąc.
MESHUGGAH – CLOCKWORKS
W pewnym stopniu odpowiedziałeś na moje kolejne pytanie, ponieważ tak jak wspomniałeś, graliście w jednym i tym samym momencie jako zespół w studio. Jak wspominasz tę sesję nagraniową?
Mogłem w ten sposób nagrać jedynie kilka utworów, z prostego faktu, że miałem uszkodzone ramię, dlatego nie mogłem grać w pełni. Zatem, ustawiliśmy to w ten sposób, że wszyscy pozostali grali te numery, także część z piosenek właściwie była kończona na tym samym poziomie, będąc w tym samym czasie w budce. Użyliśmy niektórych z nich, niezbyt dużo, ale na tyle aby uzyskać to zespołowe zgranie. Urządziliśmy to tak, jak mamy w zwyczaju: piec gitarowy, zestaw basowy, bębny, tylko tyle. Może się to wydawać surowe, ale oddaje kształt zespołu, bez nadreprezentacji. W ten sposób nagraliśmy to symultanicznie na żywo i następnie podpięliśmy jeszcze gitarę. Wszystko w starym stylu, tak jak miało to miejsce dawniej. Więc, nic fantazyjnego, aczkolwiek, jeśli chodzi o brzmienie gitary i tym podobne, mnóstwo tego było przekazane do Tue [Madsen, inżynier dźwięku], aby on się tym zajął. Także nie byliśmy nawet częścią tego procesu nagrywania, re-ampingu, wykręcania brzmienia gitar. Powierzyliśmy to mu, ponieważ byliśmy w większości zadowoleni z tego, co osiągnęliśmy do tej pory, przechodząc przez wszystko, co tam dostarczyliśmy.
Mając na uwadze złożoność waszych kompozycji, czy zmagaliście się z jakimiś przeszkodami w trakcie tej sesji nagraniowej, w momencie równoczesnej gry całego zespołu?
Szczerze, to w większości były to pozytywne rzeczy, mieliśmy więcej dobrych korzyści niż wyzwań. Z prostej przyczyny, że ogółem w taki sposób dorastaliśmy, w dawnych czasach. Tak właśnie tworzyliśmy nagrania, graliśmy próby jako zespół, nagrywaliśmy pierwsze demówki itd. Zatem, powiedziałbym, że jest to „oldschoolowe” poczucie, gdzie: „ok, możemy po prostu zebrać się jako zespół i tworzyć w ten sposób”. Ale oczywiście pojawiają się wyzwania, być może nie bezpośrednio w momencie nagrywania. Lecz w większości, gdy sprowadza się to do zaplanowania procesu rejestracji płyty. Dawniej, potrzebowałeś napisać materiał i w efekcie się go nauczyć. Następnie ogrywałeś te kompozycje w swego rodzaju „znajomych szatach”. Potem, gdy to zostało zrobione, mogliśmy dobudować co trzeba. Tutaj skompresowaliśmy to do jakichś trzech tygodni. W związku z tym musieliśmy to inaczej zaplanować. Musieliśmy odbyć próby jako zespół, co trwa znacznie dłużej. Lecz próbowanie piosenek jako zespół umożliwia odkrycie ich różnych cech, co jest korzystne. Zatem mieliśmy więcej korzyści z tworzenia tego w ten sposób, niż wyzwań, choć te również były, wiesz, jak na przykład zebranie się by ograć mnóstwo pokręconych utworów. Było bardzo dużo do zapamiętania.
Rozumiem. Czy planujecie, być może w przyszłości, zastosować ponownie tego typu podejście podczas nagrań?
Tak sądzę. To znaczy, jesteśmy ze sobą tak długo, że nauczyłem się, że czasem głupotą jest oznajmiać: „o, pewnie tak zrobimy” by następnie, dwa lata później zmienić zdanie i zrobić coś zupełnie innego. Ale w tym momencie powiedziałbym, że prawdopodobnie to powtórzymy. Ponieważ szczerze, jeśli zaplanujemy to odrobinę inaczej i poświęcimy więcej czasu na próby… ogółem, było to niezwykle orzeźwiające doświadczenie, które wymuszało wyjście ze strefy komfortu do czegoś zupełnie innego. Czegoś, co następnie stało się znajomym światem. Więc teraz, jakby wynajdywanie i odkrywanie na nowo tej płaszczyzny jest poniekąd tym, co czyni to wszystko ponownie atrakcyjnym. Dlatego choćby dla podtrzymania tej frajdy uważam, że spróbujemy, bo było to tym razem świetne doświadczenie.