Eric Johnson nie jest jedynym artystą, który wykorzystał pandemię i lockdown na owocną pracę w studio. Oto niedługo pojawia się na rynku dwie płyty mistrza gitary – „The Book of Making” i „Yesterday Meets Today”, a my cytujemy wywiad którego ostatnio udzielił dla Guitar Playera.
Magazyn Guitar Player wziął Erica Johnsona na spytki i postarał się dowiedzieć jak więc udało mu się nagrać całą masę piosenek – w sumie 25 (w tym siedem utworów, które znajdą się na trzecim albumie „Take Outs”) – w czasie, gdy nagrywanie z innymi muzykami w jednym studiu nie było możliwe?
Johnson mówi: „Kiedy w marcu 2020 roku moja trasa koncertowa została skrócona o dwa tygodnie, wróciłem do domu, a wszyscy byli jakby zaszyci we własnych kątach. Wszedłem więc do studia i zacząłem przeglądać mój skarbiec z taśmami, znajdując kawałki i fragmenty, począwszy od dwucalowych taśm analogowych, przez pliki cyfrowe, aż po kasety i taśmy szpulowe – rzeczy sprzed prawie 25 lat.”
Kiedy w marcu 2020 roku moja trasa koncertowa została skrócona o dwa tygodnie, wróciłem do domu, a wszyscy byli jakby zaszyci we własnych kątach. Wszedłem więc do studia i zacząłem przeglądać mój skarbiec z taśmami, znajdując kawałki i fragmenty, począwszy od dwucalowych taśm analogowych, przez pliki cyfrowe, aż po kasety i taśmy szpulowe – rzeczy sprzed prawie 25 lat
Pierwsze pytanie, jakie trzeba było zadać w takich okolicznościach dotyczyło wyzwań, jakie wiązały się z pracą nad muzyką, która została nagrana tak dawno temu. Eric odpowiedział: „Niektóre nagrania z kaset brzmiały dość dziwnie, więc Kelly Donnelly (realizator i producent) poddał je korekcji, by brzmiały jak najlepiej. Ale zauważyłem też, że czasami nagrania wysokiej jakości w zestawieniu z nagraniami niskiej jakości dodawały dźwiękowi pewnej głębi. Starałem się więc wykorzystać to na swoją korzyść. Poprzez rozmieszczenie tego w panoramie oraz sposobu, w jaki dokonywałem overdubbingu, mogłem stworzyć swego rodzaju głębię pola pomiędzy 'low’ a 'high tech’.”
Zauważyłem też, że czasami nagrania wysokiej jakości w zestawieniu z nagraniami niskiej jakości dodawały dźwiękowi pewnej głębi. Starałem się więc wykorzystać to na swoją korzyść. Poprzez rozmieszczenie tego w panoramie oraz sposobu, w jaki dokonywałem overdubbingu, mogłem stworzyć swego rodzaju głębię pola pomiędzy 'low’ a 'high tech’
Kolejne pytanie dotyczyło tego, czy podczas overdubów celowo używał określonych, innych wzmacniaczy, aby uzyskać dźwięki, które pasowałyby do starych utworów. Eric odpowiedział: „Nie bardzo, bo przez te wszystkie lata używałem tego samego sprzętu. Używałem tych samych Twin Reverbów i Deluxe Reverbów do czystych brzmień i zawsze były to stare 50- lub 100-watowe Marshalle do leadów. Podczas tych nagrań często używałem wzmaka Two-Rock Classic Reverb. To taki przerośnięty Twin Reverb, który ma trochę potężniejszy sound, czyli to, czego szukam w brudnym, rytmicznym brzmieniu. Ustawiam go tak, aby był trochę przesterowany – tak jak wtedy, gdy słuchasz Hendrixa grającego 'Like a Rolling Stone’ na płycie 'Monterey Pop’, kiedy nie używał fuzza. To jest właśnie ten rodzaj trochę zniekształconego brzmienia.”
Używałem tych samych Twin Reverbów i Deluxe Reverbów do czystych brzmień i zawsze były to stare 50- lub 100-watowe Marshalle do leadów. Podczas tych nagrań często używałem wzmaka Two-Rock Classic Reverb. To taki przerośnięty Twin Reverb, który ma trochę potężniejszy sound
I na zakończenie mamy pytanie o niektóre z perfekcjonistycznych skłonności Johnsona, z którymi musiał się zmagać aby doprowadzić do końca te utwory. Odpowiedź brzmiała: „Możesz robić coś w kółko, aż osiągniesz idealną jakość, ale nie będzie to tak dobre, jak na początku. Cierpiałem z powodu takiego podejścia przez lata. Myślę, że bierze się to z braku poczucia bezpieczeństwa – nie jesteś wystarczająco dobry, więc musisz wszystko połatać i posklejać, żeby było wystarczająco dobre. Ale tak naprawdę, muzycznie musisz wyjść z innego miejsca – z takiego, w którym po prostu grasz i nie oceniasz siebie przez cały czas. Myślę, że kiedy przyjąłem tę koncepcję to był początek. Zrozumiałem, że aby rozwijać się muzycznie, trzeba zmienić podejście, więc musiałem zmienić trochę swoje.”
Możesz robić coś w kółko, aż osiągniesz idealną jakość, ale nie będzie to tak dobre, jak na początku. Cierpiałem z powodu takiego podejścia przez lata. Myślę, że bierze się to z braku poczucia bezpieczeństwa – nie jesteś wystarczająco dobry, więc musisz wszystko połatać i posklejać, żeby było wystarczająco dobre. Ale tak naprawdę, muzycznie musisz wyjść z innego miejsca – z takiego, w którym po prostu grasz i nie oceniasz siebie przez cały czas