Tym razem proponujemy nieco bardziej osobiste spojrzenie na niedawno zmarłego artystę. Redaktor Maciej Warda przypomina najważniejsze elementy z układanki, którą była kariera jednego z najwspanialszych basistów muzyki rozrywkowej.
Prestia – bestia i ja
Wyobraźmy sobie, że kilkunastoletni chłopak wychowany w zasadzie na liniach basowych Adama Claytona, Rogera Glovera i Johna Paula Jonesa (wspaniałych w inny sposób) słyszy po raz pierwszy „Rocco”. To musiał być opad szczęki do samej ziemi i tak też było w przypadku piszącego te słowa. Otworzył się inny świat, inny wszechświat wręcz, pełen bajecznych, oszałamiających basowych tematów, które kąsały moje uszy i moją ambicję. Każdy chyba pamięta kiedy po raz pierwszy usłyszał „mwah sound” Jaco i jakie wrażenie wywarła ta artykulacja. Podobnie z pierwszymi solowymi płytami Stanleya Clarke’a i jego fenomenalnym „gitarowym” podejściu do gry. Jaco, Stanley i „Rocco” to były inne bajki stylistyczne, ale już siła rażenia ich innowacyjności była podobna.
Każdy gitarzysta rockowy chcąc nie chcąc ma w swoim muzycznym DNA pierwiastki Hendrixa i Van Halena i podobnie jest z wymienioną wyżej trójką basowych mistrzów – współczesny basista nie może się wyprzeć ich wpływu, chyba że jakimś cudem nigdy nie słyszał ich gry.

Najciekawsze jest to, że „Rocco” chwycił za bas w wielu 14 lat, czyli dokładnie w momencie dołączenia do Tower Of Power. To lider tego zespołu, saksofonista Emilio Castillo powiedział, że przyjmie go, jeśli przesiądzie się z gitary („Rocco” plumkał wcześniej kilka lat na elektryku) na bas. Ten sam Emilio uczył później nowych członków zespołu ich partii i, jak „Rocco” sam przyznał, saksofonista Tower Of Power uczył go także grać na basie.
Pokazuje to po pierwsze, że Prestia posiadał naturalne inklinacje do bycia basistą, bo swobodnie i momentalnie nauczył się nowego materiału. Po drugie jest to kolejny przykład na to, że warto zacząć od gitary, by w miarę młodo przesiąść się na bas – daje to świetne zaplecze muzyczne! A po trzecie – warto mieć jakiegoś mentora i nauczyciela za młodu, który szybko wprowadzi nas na właściwe tory.
One and only
Najciężej pracująca prawa ręka w biznesie basowym. Jeff Berlin nazwał go swoim „ulubionym muzykiem groove wszechczasów”. John Patitucci oznajmił: „Ten facet nie tylko wywarł poważny wpływ na większość dzisiejszych czołowych graczy ligowych, ale on założył tę cholerną ligę!”. Nathan East przyznał: „Mogę mieć tylko nadzieję, że sam kiedyś wymyślę takie rzeczy i marzę o tym, że kiedyś będę w stanie je zagrać”. I tak dalej i tak dalej.
Francis „Rocco” Prestia był basowym pół-bogiem, jednym z kilku mistrzów basu elektrycznego, silnie osadzonych w latach 70. i czyniących z tego swój muzyczny świat. On, Jaco, Bootsy Collins, Stanley Clarke, Alphonso Johnson, Larry Graham, Louis Johnson, czyli pokolenie następców „Ducka” Dunna, Jerry’ego Jemmotta, Chucka Rayney’a, Carol Kaye i James Jammersona. Niespodzianką dla mnie było odkrycie, że „Rocco” Prestia, Jaco Patsorius, Stanley Clarke, Alphonso Johnson i Bootsy Collins urodzili się w tym samym 1951 roku. O roku ów!
Niespodzianką dla mnie było odkrycie, że Rocco Prestia, Jaco Patsorius, Stanley Clarke, Alphonso Johnson i Bootsy Collins urodzili się w tym samym 1951 roku. O roku ów!
Oddajmy jeszcze na chwilę głos liderowi Tower of Power, Emilio Castillo, który tak wspomina Prestię: „Frank był bardzo słodkim dzieciakiem z naprawdę fajnymi włosami i wprowadziliśmy go do naszego zespołu właśnie z powodu jego włosów; był okropnym gitarzystą. Mój ojciec zatrudnił nauczyciela nazwiskiem Terry Saunders, aby uczył nas jednej piosenki w tygodniu i pierwszą rzeczą, którą Terry powiedział Frankowi było: Musisz grać na basie!!!. Jak on miał rację!!! Jako basista był całkowicie wyjątkowy, a jako osoba jedyny w swoim rodzaju. Stwierdzenie, że Francis Rocco Prestia był ogromną częścią brzmienia Tower of Power, jest wielkim niedopowiedzeniem. Kiedy ludzie słuchali Tower of Power, zawsze mówili o „Rocco”, a on miał ogromny wpływ na cały muzyczny świat”
Stwierdzenie, że Francis „Rocco” Prestia był ogromną częścią brzmienia Tower of Power, jest wielkim niedopowiedzeniem. Kiedy ludzie słuchali Tower of Power, zawsze mówili o „Rocco”, a on miał ogromny wpływ na cały muzyczny świat”
„Rocco” Prestia dwa razy odchodził od zespołu, przy czym ostatnio chodziło o poważną sprawę, bo jak wiadomo ostatnie 20 lat walczył z chorobą nowotworową. Mówił „It’s just a job” i chyba takie podejście jest najlepsze, zwłaszcza gdy ma się świadomość, że bez swojej obecności, czegoś w tym zespole brakuje. Od 2018 roku w zespole zastępuje go Niderlandczyk Marc van Wageningen.

Tower Of Power
„The most soulful band in the land”. Niewiele jest kapel, które powstały jako sekcja dęta, która jak już była wstępnie uformowana, dopiero zaczynała rozglądać się za sekcją rytmiczną. Tak właśnie powstał Tower Of Power, czyli w zasadzie zespół dwóch genialnych sekcji – najlepszej w historii muzyki rozrywkowej sekcji dętej i jednej z najlepszych sekcji rytmicznych. W tej ostatniej od początku (czyli od 1970 roku) zasiedli „Rocco” Prestia i David Garibaldi, czyli prawdziwe „dream duo”, które szybko zespoliło się muzycznie w jeden mechanizm, ultraprecyzyjny, niezawodny i jednocześnie o wielkich pokładach feelingu.
Prestia współpracując z Garibaldim, stworzyli brzmienie sekcji rytmicznej, jakiego nigdy wcześniej nie było. Kiedy słyszymy „What Is Hip?” lub „Oakland Stroke”, bas „Rocco” nakręca tę muzykę w sposób, który był wówczas całkowicie nowatorski. Wiele linii basowych innych artystów, które powstały później, zostało opartych na brzmieniu wymyślonym przez sekcję Prestia – Garibaldi.

Odkąd Tower Of Power eksplodował jako prawdziwy Rolls Royce wśród funkowych zespołów z Zachodniego Wybrzeża, poprzeczka została powieszona wysoko. Na cały świat wartkim strumieniem zaczął płynąć potok basowych szesnastkowych staccato i niecodziennych akcentów „Rocco”. Według niego Bay Area było wówczas najlepszych miejscem na Ziemi do grania muzyki z zespołem i to było kolejne szczęście Tower Of Power – znaleźli się we właściwym miejscu we właściwym czasie.
Przez 50 lat działalności zespół stał się najwspanialszym przykładem połączenie soulu z funkiem, i to takim, że dosłownie zapiera dech w piersiach. Płyty płytami (te z lat 1972 – 1974 są genialne!), ale także koncerty nie pozostawiały na słuchaczach suchej nitki. Każdy kto miał szczęście być na ich występie wychodził z niego oszołomiony muzyczną ucztą i naładowany energią na kolejne miesiące. Przez te lata w oficjalnym składzie Tower Of Power znalazło się niemal 60 muzyków, ale śmiało można powiedzieć, że podstawowy skład zawsze był ten sam – „ojcowie założyciele” czyli Emilio Castillio i Stephen „Doc” Kupka oraz Francis „Rocco” Prestia.
Sprzęt
Francis Rocco „Prestia” miał wpływ na każdy sprzęt, którego używał, brzmienie miało bowiem dla niego duże znaczenie, choć mówił, np. że gitara to po prostu „kawałek drewna” i wcale nie musi być droga. Całe dekady opierał się sprzętowo na endorserskich dealach z Edenem i SWR, w związku z czym grał na tych headach przez większą część swojej artystycznej aktywności. Podobnie jeśli chodzi o struny – „Rocco” grał na sygnowanych przez siebie setach Dean Markley o customowych grubościach .045, .065, .085, 1.05.
Jeśli chodzi o basy, to na początku głównymi instrumentami Prestii były basy Fender Precision (American Deluxe i model sygnaturowy z jesionowym korpusem i odwrotnie zamontowanym przetwornikiem i 2-pasmowym korektorem) oraz Conklin – niewielkiej manufaktury ze Springfield w Missouri. Miał ich kilka i była to dla niego doskonała opcja, bo były oczywiście wykonane customowo, zgodnie z jego wytycznymi, posiadając dzięki temu brzmienie „pomiędzy Precission a Jazzem”, jak to sam określił. Jego modelem był Conklin Groove Tool GTRP-4.

ESP/LTD
Prawdziwą miłością „Rocco” okazały się jednak basy ESP/LTD. Z tą marką związał się na stałe i pozostał jej wierny do końca. W 2012 roku Prestia zaczął rozmawiać z ludźmi z ESP o dołączeniu do listy artystów tej zacnej marki, w 2013 prace były już zaawansowane, a w styczniu 2014 przedstawiono światu basy z serii RB, które „Rocco” oczywiście pomógł zaprojektować.
Co zostało w nich zmienione? Dla basisty Tower Of Power podstawowym problemem byłą waga starszych basów ESP. Jak mówił: „Miałem problemy z plecami i nie jestem już dzieckiem. Widziałem facetów, którzy grają na tych naprawdę ciężkich basach i mówię >Naprawdę?< Więc to był największy problem, który chciałem poprawić. Drugą rzeczą była szyjka. Trudno jest mieć serię basów i mieć w nich specyficzne wymiary, ale to była część umowy. Szyjka w serii RB jest pomiarem między P, a J. Jest dokładnie tam. Nie chciałem, żeby była bardzo gruba, chciałem tylko, żebym ją dobrze czuł w mojej dłoni. To dla mnie wygodne”.
Od tamtej pory „Rocco” stał się częścią rodziny ESP, w której doskonale się czuł. Świadczą o tym jego wypowiedzi: „Kiedy dołączyłem do nich, moim pierwszym wrażeniem było poczucie komfortu przebywania tam. Wszyscy, którzy tam byli, odczuwali to samo. To było niezwykłe. Byłem wdzięczny, że mnie zechcieli”.

Wersje RB-1004SM i RB-1005SM z 2018 roku są cały czas w sprzedaży i ponad wszelką wątpliwość, są ponadprzeciętne. Charakteryzują się konstrukcją bolt-on, skalą 34” i przekrojem szyjki w kształcie litery C (charakterystyczna dla klasycznych basów). Sztywność konstrukcji zapewnia jej pięcioczęściowa budowa (klon – orzech). Korpusy serii RB są wykonane z jesionu bagiennego, ale dodano do nich top z klonu, który wygląda zabójczo! Basy serii RB szczycą się także hebanową podstrunnicą z 22 progami typu jumbo i owalnymi wstawkami z abalone wybranymi przez „Rocco”.