Klasyczny skład Deep Purple zaliczył wspaniały come back w 1984 roku, po tym jak od 1973 roku skład coraz bardziej się rozsypywał. Panowie po ponownym zejściu się wydali razem jeszcze kilka niezłych płyt, w tym jedną – „Perfect Strangers” – genialną, ale jest jeden album z tej ery, który zarówno Ritchie Blackmore jak i Ian Gillan nazywa katastrofą.
Trzy lata po premierze „Perfect Strangers”, w 1987 roku Ian Paice, Ian Gillan, Roger Glover, Ritchie Blackmore i Jon Lord wydali kolejny studyjny album „The House of Blue Light”. Potem zespół zdecydował się wydać album koncertowy zatytułowany „Nobody’s Perfect” i to właśnie ten panowie Blackmore i Gillan uznali za totalną porażkę. Album został nagrany podczas ich trasy koncertowej w 1987 roku w Europie i Stanach Zjednoczonych. Chociaż album został nagrany podczas trasy zespołu promującej „The House of Blue Light”, zawiera tylko trzy utwory z tej płyty.
Oto jak widział to Ritchie Blackmore w rozmowie, jaką opublikował serwis Guitar w 2010 roku:
„Byłem bardzo zadowolony z Rainbow i radziliśmy sobie całkiem nieźle. Potem przyszedł Ian Gillan i powiedział, żebyśmy się spotkali. W pewnym sensie mnie do tego przekonał, a ludzie mówili o dużych pieniądzach. Powiedziałem: 'Okej, zrobię to. Uważam, że 'Perfect Strangers’ było dobrą płytą. Czułem się komfortowo z zespołem.
Pomyślałem, że zrobimy kolejną płytę – 'Nobody’s Perfect’ – co było błędem, ponieważ uważam, że grałem na niej jak gówno. Nie sądzę, żeby ktokolwiek inny naprawdę się w nią wciągnął. Dla mnie to była trochę katastrofa”
Prawda jest taka, że był to udany album w krajach takich jak Austria, Finlandia, Norwegia, czy Szwecja, ale nie „odpalił” w Stanach Zjednoczonych, osiągając 105. miejsce na liście Billboard 200.
Ian Gillan również nie lubi tego albumu, więc naprawdę coś z nim musiało być nie tak. Wokalista Deep Purple tak w 1994 roku powiedział izraelskiej gazecie Mhariv:
„Po 'Made in Japan’ wydano jeszcze kilka naszych albumów koncertowych. Tak naprawdę nie są one warte tworzywa, na którym zostały wytłoczone.”
Uważam, że 'Nobody’s Perfect’ jest najbardziej haniebnym albumem, jaki kiedykolwiek wydaliśmy. Nie mogę usprawiedliwić jego istnienia! Przez lata stworzyliśmy kilka wspaniałych albumów, ale stworzyliśmy też takie, których powinniśmy się wstydzić
Naszym zdaniem są to narzekania na wyrost. Posłuchajcie zresztą sami.