Albumy T.Love „Pocisk Miłości” i „King” są bez wątpienia jednymi z najlepszych, polskich rockowych płyt lat 90. Oprócz Muńka nagrywali je wówczas Janek Benedek i Jacek Perkowski na gitarach, Paweł Nazimek na basie i Sidney Polak na perkusji. Po równo 30 latach od premiery płyty „King”, Muniek Staszczyk po prostu nie mógł nie reaktywować tej ferajny indywidualności. Właśnie ukazała się ich płyta „Hau! Hau!” wydana przez Universal Music Polska, a nas oczywiście najbardziej interesuje gitarzysta oraz autor całej przebojowej muzyki z tych płyt, Jan Benedek, z którym przeprowadziliśmy rozmowę.
Jak przetrwałeś pandemię i lockdown? W tym właśnie czasie pracowałeś nad nowa płytą T.Love?
W moim przypadku nie odczułem tak boleśnie lockdownu bo po pierwsze pracuję w studio w domu, a po drugie mieszkam blisko terenów zielonych i lasów, do których oczywiście chodziłem. Miałem „na tapecie” numery dla T.Love i to był właśnie okres intensywnych prac najpierw nad tekstami z Munkiem, głównie drogą telefoniczną i mailową, a później dopiero poprzedzone testami spotkanie z Polakiem, z którym nagrałem bębny. W miarę jak obostrzenia znikały zaczęliśmy się spotykać z muzykami i chłopakami z zespołu u mnie.
Uwielbienie do brytyjskiego „sznytu” gitar jest dla mnie słyszalne od pierwszej nuty każdego twojego utworu. Powiedz proszę co rozpaliło w tobie tę miłość? Jakie kapele „wyrwały cię z butów” jako pierwsze? Stonesi? The Clash?
Już słuchając Beatlesów zwracałem uwagę na ostrzejsze gitary. Na przykład „Biały album”, czy „Revolver” powodowały już u mnie gęsia skórkę, a jak usłyszałem Stonesow to to była już dla mnie podróż do innego świata. „Satisfaction„, riffy rhythm and bluesowe, „Gimme Shelter”, „Jumping Jack Flash”, „Honky Tonk Woman”. Później pojawił się punk i to była skondensowana, mega sexy, wściekła, pozytywna energia riffów z płyty „Never Mind The Bollocks”, z płyt Uk Subs, Sham 69, czy kapel ze składanki „Backstage Pass” wydanej w Polsce w latach 80.
A co powiesz o amerykańskiej tradycji muzycznej? The Stooges trafiają do ciebie w podobnym stopniu?
Iggy’ego Popa przyswoiłem od pierwszego kawałka, w latach 80. był aktywnym i aktualnym artystą podobnie jak Billy Idol. Podobało mi się jak walczyli o swoje przemykając się przez modę i trendy. Ameryka to dla mnie Bruce Springsteen, Elton John, Dylan, soul, Motown.
Ameryka to dla mnie Bruce Springsteen, Elton John, Dylan, soul, Motown

Pamiętasz co kierowało twoimi muzycznymi wyborami po odejściu od T.Love w 1993 roku? Odrzucałeś wówczas dobre, wydawać by się mogło, propozycje, jak dołączenie do Lady Pank, czy Apteki…
Z Apteką to był epizod towarzyski, rodzaj eventu, czułem że nic z tego nie będzie oprócz odrobiny szaleństwa, paru koncertów. Nigdy nie traktowałem muzyki i show biznesu „poważnie”, tylko artystycznie i skrajnie antyoportunistycznie, w sumie można by powiedzieć nawet, że nieżyciowo. Lady Pank byłby po prostu dobrym kawałkiem chleba na cudzych warunkach. Nie mógłbym się sam zdegradować po napisaniu takich dwóch płyt jak „Pocisk Miłości” i „King”.
Nigdy nie traktowałem muzyki i show biznesu 'poważnie’, tylko artystycznie i skrajnie antyoportunistycznie, w sumie można by powiedzieć nawet, że nieżyciowo
Nie chciałbym naciskać cię, abyś wcielił się w rolę psychoanalityka, ale jak myślisz, dlaczego Muniek co jakiś czas zmienia składy i wcielenia T.Love? Wraca do współpracy z byłymi muzykami zespołu, nagrywa od nowa stare płyty…?
Muniek jest po pierwsze biznesmenem, wszystko co robi jest przemyślane od tej strony. Jest strategiem z sukcesami, nawet jeśli taktycznie ponosi porażki, czy brnie w dziwne, czy niezrozumiałe dla mnie kierunki. Ma też po prostu sentymentalne odruchy.

Czego dokładnie mamy szukać na nowej płycie T.Love, w kontekście twoich słów w jednym z wywiadów, że nie jest to muzyka łatwa i że warto ten album przesłuchać kilka razy? Pytam, bo dla mnie już po pierwszym przesłuchaniu „Hau! Hau!” to był sztos!
Hmm, nie powiedziałem chyba, że jest to muzyka trudna, tylko, że ma warstwy, które się odkrywa a przede wszystkim może być trochę zaskoczeniem dla fanów T.Love. Nie jakimś nieprzyjemnym, ale jednak. Nie przypomina brzmienia ostatnich 10 lat zespołu, ale też nie jest kopią brzmienia lat 90. A jednak brzmi znajomo, gdzieniegdzie jest to ukryte pod warstwą nowych brzmień jak w „XYZ”, czy „Pochodni”, a gdzie indziej jest znajome od pierwszych dźwięków jak „Ja Ciebie Kocham”, czy „Trzy Czwarte”.
Czy dobrze zauważyłem, że promując najnowszy album wypuściliście dwa single naraz? Po pierwsze „Pochodnię” do bardziej komercyjnych rozgłośni, a po drugie „Ponurą żniwiarkę” do pozostałych? Proste rozwiązanie, ale czy sprawdziło się to?
Dokładnie taki był zamysł, dawniej stawiało się na jeden singiel a tym razem uderzyliśmy szeroko. Zawsze o tym myślałem. Ciesze się, że jest Antyradio gdzie można sobie pofolgować totalnie rockowo bez kalkulacji komercyjnej.
Płyta „Hau! Hau!” to trochę inne granie niż T.Love 30 lat temu. Jak adaptujesz się muzycznie do nowych czasów? Negocjujesz sam ze sobą w jakim stopniu możesz zmienić swoją grę?
Negocjuję? Hehe, dobre sformułowanie. Jest trochę autocenzury czy autorefleksji – to mnie łapało kiedy Muniek mówił – „Janek, zrób riffowy kawałek jak dawniej”. No i robiłem i czułem zażenowanie tą samopowtarzalnością, tymi samymi rozwiązaniami. To jest autoparodia, powtarzanie siebie sprzed 30 lat. Mnie interesuje świat, nowe rzeczy, przemycenie siebie w tych nowych ciuszkach, których wymaga ten biznes. Tyle że musi nam być w nich do twarzy. Inaczej – kompromitacja gotowa!
Muniek mówił: 'Janek, zrób riffowy kawałek jak dawniej’. No i robiłem i czułem zażenowanie tą samopowtarzalnością, tymi samymi rozwiązaniami. To jest autoparodia, powtarzanie siebie sprzed 30 lat. Mnie interesuje świat, nowe rzeczy

Jak to się zaczęło, że mniej więcej od połowy lat 90 pracujesz jako producent i realizator?
Interesuje mnie konstrukcja tego wszystkiego. Od brzdęknięcia w strunę poprzez drganie membrany w głośniku i mikrofonie przez miks, odsłuch, nośnik a potem też jak to jest że znajduje się on w sklepie, za ile i kto na tym zarabia i dlaczego. Wszystko mnie interesuje. Jestem prawie profesorem w tych dziedzinach, haha. Poza tym mam wkrętki wręcz obsesyjne w rzeczy które mnie interesują. Musiałem zacząć nagrywać, miksować i produkować a nawet budować wzmacniacze.
Czy Johnny’s Sound to także wydawca płyt? Można do ciebie wysyłać demówki?
Wiesz, każdy może sobie wydać płytę sam. Ja czekam jednak zawsze na sygnał od bratniej duszy, która może gdzie tam po drugiej stronie netu siedzi i pisze do mnie, że chce zrobić ze mną coś, np piosenkę albo zespół.
Czekam na sygnał od bratniej duszy, która może gdzie tam po drugiej stronie netu siedzi i pisze do mnie, że chce zrobić ze mną coś, np piosenkę albo zespół
Pierwszy porządny wzmacniacz i gitarę kupiłeś od Rafała Olbrychskiego, tak? Co to była z okazja?
Nie pamiętam jak to się stało dokładnie. Wzmacniacz to było małe, kwadratowe, tranzystorowe combo obszyte jakimś aksamitem, czy pluszem. A gitara stała się moim głównym modelem aż do dziś. Japoński Cimar – niby strat, ale bardzo zmodyfikowany.

Jak z biegiem lat zmieniał się twój gitarowy setup? Różnicujesz brzmienie w zależności od składu w którym aktualnie grasz?
Owszem, różnicuję. Zdarzało się, że porzucałem jaka gitarę na rzecz innej bo miałem zajawkę na jakiś klimat. Generalnie odnajduję się najbardziej w pickupach typu single coil, bo z humbuckerami trudniej zrobić tak, by miały taką zawartość harmonicznych. Zasada główna jest taka, aby instrument dzwonił, wibrował, nie był martwy. Żeby był jakiś, z charakterem nawet jeśli nie jest doskonały. Miałem przelotnie teoretycznie świetne gitary które oddawałem, czy odsprzedawałem jak tele z Custom shopu Fendera, czy lutnicze instrumenty jak Haar. Tymczasem żałuję że sprzedałem Schectera PT którego zmasakrowałem modyfikacjami – miał zwykły most tele z otworem na humbucker, mostek zamówiony „pod” Bigsby, mostek tune o matic , mostek tremolo Duesenberga, i jeszcze z jeden wykonany specjalnie dla mnie, dwa gryfy, zmieniony radius i progi, klucze, pickupy po wielokroć, a na końcu i lakier. Brzmiał najlepiej na dwóch przewijanych specjalnie dla mnie Seymour duncanach 59. W końcu mnie zmęczył i go sprzedałem a teraz tęsknie.
Odnajduję się najbardziej w pickupach typu single coil, bo z humbuckerami trudniej zrobić tak, by miały taką zawartość harmonicznych. Zasada główna jest taka, aby instrument dzwonił, wibrował, nie był martwy. Żeby był jakiś, z charakterem nawet jeśli nie jest doskonały
Jaki jest twój obecny zestaw gitara – efekty – wzmak?
Znowu biały mahoniowy Cimar z Lindy Fralinami i mostkiem z dużym stalowym blokiem oraz pełnymi siodełkami. Fender Telecaster jesion na którym testuję aktualnie komplet Dimarzio Twang King. Mój nowy prototypowy wzmacniacz Johnny’s Sound na dwóch lampach 6L6-GE i preampie na podstawie Bassmana Blackface. Do tego 2×12 na V30 i Lynchbacku lub Creambacku. Drugi wzmacniacz to Louis Electric KR-12 combo na dwóch EL34.
Teraz jest czas T.Love – i bardzo dobrze! – ale jakie twoje solowe projekty czekają w kolejce? Czego nowego i gitarowego możemy spodziewać się w przyszłości?
Zrobiłem parę rzeczy, które czekają na swój moment. Zawsze takie mam. Ale konkretnego planu nie mam w tej chwili, czekam co przyniesie czas. Czeka też jeden gruby numer z Muńkiem i wyjątkowymi gośćmi z za oceanu, ale o tym na razie cicho sza.
Powiedz proszę na koniec, jaką najważniejszą radę dałbyś młodym gitarzystom, Czytelnikom serwisu TopGuitar?
Słuchajcie swojej intuicji, szukajcie swojej obsesji, pielęgnujcie swoje zainteresowania i wariactwa choćbyście się ich wstydzili bo na przykład nie są modne.
Słuchajcie swojej intuicji, szukajcie swojej obsesji, pielęgnujcie swoje zainteresowania i wariactwa choćbyście się ich wstydzili bo na przykład nie są modne