Marcin Pająk wydał swój siódmy album zatytułowany „Space Travel”. Płyta jst koncertówką i zawiera cały materiał z ostatniego albumu studyjnego Marcina, „In The Space” oraz kilku utworów z jeszcze wcześniejszej płyty „The Maze”. Z tej okazji porozmawialiśmy z Marcinem o przedsięwzięciu, jakim jest nagranie płyty live, o tym, co działo się u niego przez ostatnie dwa lata, no i oczywiście o gitarowym sprzęcie.
Przypominamy, że Marcin Pająk to mieszkający w Wielkiej Brytanii muzyk, kompozytor, producent i multiinstrumentalista. Zaczynał jako gitarzysta metalowy, ale z podbudową szkoły muzycznej. Jest świetnym przykładem na to, że metal, niemal jak blues, stanowi świetny punkt wyjścia do muzycznej podróży, która trwa później przez całe życie i prowadzi w różne stylistyczne rejony.
Od naszej ostatniej rozmowy minął mniej więcej rok i jest to dobry moment, by porozmawiać o tym, co od wydania płyty „In The Space” działo się u ciebie. Promowałeś tę płytę, koncertowałeś, tworzyłeś coś nowego?
Masz rację, od wydania In The Space minął już ponad rok. Czas tak szybko leci, że aż ciężko w to uwierzyć. Tuż po wydaniu płyty, przez jakiś czas odbywała się promocja albumu, ale w międzyczasie moim największym celem było zorganizowanie występu podsumowującego ostatnie płyty. Skontaktowałem się wtedy z salą koncertową Kadr w Warszawie, która bardzo mi odpowiadała akustycznie i ustaliliśmy datę występu na 20 października. Przez te kilka miesięcy pracowałem nad zebraniem składu muzyków którzy mieliby wystąpić ze mną, ponieważ nie wszyscy byli dostępni w tamtym okresie. Powstawały też w tym czasie animacje, które były wyświetlane podczas występu oraz wiele innych rzeczy, które działy się wokół tych przygotowań.
Rozmawiamy z okazji wydania przez ciebie kolejnej płyty. Skąd idea, żeby wydać koncertówkę? W jakich formatach jest ona dostępna na rynku?
Wydania koncertowe mają dla mnie szczególne znaczenie. Zauważyłem też że w mojej płytotece zajmują one ważną pozycję. Głównie jest to spowodowane tym że występy na żywo charakteryzują się inną energią
Nagrania studyjne są nagrywane na pojedynczych śladach a podczas występu towarzyszą emocje a jednocześnie wszyscy muzycy wpływają na siebie dając muzyce energię której często na płytach studyjnych może zabraknąć. Mineło, już trochę czasu od ostatniego mojego nagranego występu a bardzo mi zależało żeby dać tą koncertową energię, utworom z ostatnich płyt które nie zostały jeszcze odegrane na żywo do tej pory. Płyta Space Travel jest dostępna w formacie CD i pm3 online ale całe wyrażenie zostało nagrane na wideo i dzięki temu można cały występ obejrzeć w internecie.

Kto realizował ten koncert i czy to trudne przedsięwzięcie zarejestrować muzykę live w jakości do wydania na płycie? Pewnie wielu Czytelników TopGuitar zastanawiało się nad tym, jak ugryźć taki temat i czy stać ich na to…
Całe przedsięwzięcie może być skomplikowane na początku, ale po przygotowaniu dobrego planu działania i danie sobie wystarczająco dużo czasu jest to jak najbardziej do zrobienia. W tym wszystkim wzięło udział dużo osób, ponieważ poza samymi muzykami, którzy zagrali na instrumentach, do całego występu Natalia Śmiechowicz przygotowała animacje, które były wyświetlane na telebimie podczas występu.
W nagranie całego materiału była zaangażowana firma Streamuj która nagrywała cały występ wideo oraz audio oraz montowali całość na żywo. Muszę też wspomnieć o całej ekipie Kadr która zajęła się przygotowaniem występu, oświetleniem oraz nagłośnieniem dzięki któremu publiczność mogła słuchać miksu na żywo
Dlaczego zdecydowałeś się zagrać i zarejestrować koncert w Polsce, skoro na stałe mieszkasz w Anglii? Nie zrozum mnie źle, cieszę się, że wybrałeś Polskę, ale ciekaw mnie, czy w Anglii nie masz odbiorców twojej muzyki?
Jest kilka powodów które składają się na taki wybór. W UK grałem już wiele lat z innymi zespołami. Teraz chciałbym z moją muzyką spróbować sił na kontynencie. Bycie na wyspie nie pomaga w osiągnięciu tego celu. Kolejnym ważnym punktem są muzycy z którymi współpracuje. Są niewątpliwie bardzo ważną częścią tej muzyki.
A jak twoje muzyczne sprawy mają się w Anglii? W Polsce jesteś mniej więcej kojarzony jako prog rockowy twórca i gitarzysta, a na wyspach?
Muzykę, którą tworzę puszcza się raczej w undergrandowych stacjach, niż w BBC czy RMF, dlatego też nie liczę na wypełnienie Royal Albert Hall. Moja muzyka pojawia się w różnych stacjach lub audycjach na wyspach oraz w innych krajach, aczkolwiek nigdy nie była i nie będzie puszczana w mainstreamie.

Muszę przyznać, że utwory, które na twoich płytach brzmią „bezwzględnie” prog-rockowo, czysto pod kątem stylu, na koncercie przeistaczają się w bardziej uniwersalne, niemal przebojowe kompozycje. Opowiedz, jak przygotowywaliście się do koncertu i jak pracowaliście nad koncertowymi wersjami tych kawałków, aby nabrały rozmachu i stały się tak „zrozumiałe” dla każdego entuzjasty dobrej muzyki.
Oczywiście całe przygotowania rozpoczeły się dużo wcześniej i zdalnie bo jak już wspominałeś na co dzień mieszkam w Londynie a reszta muzyków w Polsce. Dopiero tydzień przed występem przyleciałem do Polski, spotkałem się zresztą składu i rozpoczęliśmy próby które odbywały się w Kielcach. Aranżacja utworów na występie była w niezmienionej formie ponieważ wszystkie utwory były grane pod animacje i musieliśmy się trzymać oryginalnej struktury, natomiast sam sposób zagrania poszczególnych partii oraz energia była już zmieniona tak jak i część składu w którym występowaliśmy co miało też przełożenie na stylistykę samych utworów.
Dlaczego nie chciałeś zagrać na koncercie płyty „Space Travel” „od a do z”, tylko dołączyłeś do koncertowej setlisty utwory ze swojego poprzedniego albumu The Maze”? Domyślam się, że ta wcześniejsza płyta nie miała po prostu zbyt wielu okazji, by wybrzmieć w wersji live…?
Tak, cały koncept albumu „The Maze” dobrze wspominam z czasu kiedy nagrywaliśmy tą płytę i jest tam wiele momentów, które uważam za bardzo udane. Było mi trochę szkoda tego materiału bo mógłby się nigdy nie doczekać swoich wersji koncertowych. W cały występ wplotłem jedynie cztery utwory z tamtego albumu i uważam że dobrze dopasowały się do klimatu podróży kosmicznej z płyty „In The Space”, który był głównym wątkiem podczas tego występu. Myślę że animacje puszczane w tle przygotowane przez Natalię które były narysowane podobnym stylem też pomogły scalić ten materiał lepiej.
Jak dobrałeś swój sprzętowy setup? Czy różnił się od tego, który zazwyczaj wykorzystujesz do nagrań studyjnych?
Żeby nie popaść w rutynę często zmieniam sprzęt, którego używam, aczkolwiek w momentach, kiedy dochodzi już do nagrywania studyjnego, czy też występu na żywo, zawsze jednak wracam do sprawdzonych zabawek. Jeżeli chodzi o gitary to prawie zawsze kończy się na Gibsonie Les Paul lub PRS Custom. Do tego używam kilku wzmacniaczy, posiadam Marshalla i Orange, ale odkąd zakupiłem Soldano SLO100 to właśnie on przejął główną rolę w moim arsenale. Same efekty to podłoga sterowana przez GigRig G2, a w jej skład wchodzą moje najważniejsze efekty takie jak Big Sky, czy timeline od Strymona. Znajdzie się tam też stary Rat, Micro Pog i vibrato od Diamonda. W zestawie towarzyszy mi jeszcze zawsze pedał głośności od Ernie Balla, taki ze sznurkiem przywiązanym do potencjometra, który – dzięki temu sznurkowi – daje świetny feeling.
Zauważyłem, że dużo gitarzystów używa teraz multiefektów, ale ja jeszcze nie zdążyłem się do nich przekonać
A czy zrobiłeś w ciągu ostatniego roku jakieś zakupy sprzętowe? Co nowego w twoim zestawie?
Zakupiłem ostatnio cztery gitary Ibaneza Roadstar II z początku lat 80-tych
Każda z tych gitara jest wykończona inaczej, mają zamontowane inne pickupy i brzmią bardzo różnie. Są to świetne gitary, ale najbardziej cenie sobie Ibaneza za jakość wykonania ich gitar oraz za wygodę grania. Mam nadzieje, że ich użyje przy następnych nagraniach.
Powiedz coś o składzie twojego zespołu. Jak się wykrystalizował? Współpracujesz z nim od dawna?
Z Piotrem Sitkowskim na klawiszach gramy już od kilku płyt, a Tomasz Zawadzki na basie nagrywał ze mną ostatnią studyjną płytę „In The Space”. Niestety poprzedni saksofonista Wiktor Świerczek odłożył tymczasowo saksofon do pokrowca i jego miejsce zajął Szymon Tarka, z którym miałem przyjemność grać po raz pierwszy. Nick Shlesinger, który zagrał na perkusji na „In The Space” nie mógł przylecieć do Polski w tym czasie, dlatego też zastąpił go Bartek Adamczyk, który po raz pierwszy ze mną wystąpił.

Z kolei z gitarzystą Pawłem Okłą znamy się już bardzo długo, ale ponieważ zazwyczaj w moich kompozycjach znajduje się jedna gitara nie mieliśmy wcześniej możliwości zagrać wspólnie. Tym razem Paweł dołączył do nas ze swoim niesamowitym arsenałem, świetnie uzupełnił cały materiał i zagrał kilka niesamowitych solówek. Jak widzisz, część muzyków po raz pierwszy ze mną wystąpiła, ale mimo to atmosfera i energia w tym składzie była bardzo dobra, co mam nadzieję słychać na nagraniu.
Jakie plany na najbliższy rok?
Najbliższy rok zapowiada się ciekawie. Mam nadzieje że uda nam się zagrać jeszcze kilka koncertów pomimo trudnej logistyki, ale najważniejszym planem który chciałbym zrealizować to nagranie nowego albumu, nad którym już od jakiegoś czasu pracuje, a samą sesję nagraniową zaplanowałem na jesień.