Acute Mind po latach wracają do gry ze świetnym prog-rockowym materiałem wydanym (póki co) cyfrowo. Ponieważ jest to kawał naprawdę solidnego grania i śpiewania, postanowiliśmy wypytać producenta, gitarzystę i wokalistę w jednej osobie, o okoliczności reanimacji kapeli i realizację płyty „Under the empty Sky”.
Jak to było z tym powrotem Acute Mind do regularnego grania i nagrywania? Od dwóch lat staracie się aktywnie działać, ale wcześniej było z tym gorzej…
Wznowiliśmy działalność w zasadzie już 3 lata temu. Początkowo miał to być projekt zupełnie nowy, zawierający utwory pisane przez Arka. Namówił mnie do niego Artur Jasiński. Oczywiście zgodziłem się, bo w żadnym wypadku jak wydawało mi się na początku, nie kolidowało to z moją obecnością i działalnością w Osada Vida. Jak się jednak okazało mimo początkowych zapewnień o tym, że wszystko jest w porządku zostałem odsunięty od Osady. Tak czy owak otworzyło mi to drogę do tego, aby zacząć działania z owym nowym projektem. Jednak po pewnym czasie, podczas jednego ze spotkań podrzuciłem chłopakom pomysł, że skoro 3/4 muzyków to stary skład Acute Mind, to nie ma sensu tworzyć czegoś nowego, tylko powrócić do starej marki. Zwłaszcza, że pierwsza płyta odbiła się głośnych echem wśród fanów progresywnego rocka w Polsce i poza jej granicami. Acute Mind od momentu mojego odejścia, przez wiele lat tworzył nowy materiał, borykając się jednocześnie z problemami personalnymi w składzie. Stąd taki długi okres zawieszenia. Dlatego dobrze się stało, że wskrzesiliśmy ten zespół, bo najzwyczajniej szkoda było marnować jego potencjału. W 2017 roku wydaliśmy singiel „I Need You” z nadzieją, że teraz już wszystko pójdzie jak po maśle. Niestety wiele życiowych zdarzeń spowodowało, że prace nad nową płytą przedłużały się aż do teraz.

Marek Majewski Acute Mind
Co skłoniło was by wydać materiał w czasie totalnego zamrożenia całej branży?
Właśnie to, o czym wspomniałem. Czyli zbyt długa praca nad nową płytą. To był najwyższy czas, aby powiedzieć sobie „dobra, koniec z przeciąganiem”. Dodatkowym bodźcem do tego były głosy ze strony fanów muzyki, którzy jeszcze nas pamiętali i cały czas niecierpliwie czekali na nowe dźwięki. W międzyczasie zagraliśmy kilka bardzo fajnych koncertów, aby utwierdzić się w przekonaniu, że działamy słusznie.
Powiedz mi, czy twoje Majart Studio to coś, z czym wiążesz swoją zawodową przyszłość? Pasjonuje cię ta robota?
Tak, ogromnie lubię pracę w moim studiu. Zacząłem się tym zajmować prawie 10 lat temu, natomiast ostatnie kilka lat było tylko okresem nabierania doświadczenia. Jak w każdym przypadku tak i tutaj jest to nieustający proces rozwoju. Uwielbiam proces produkcji, a tym bardziej rejestracji instrumentów, miksu i masteringu. To jest coś, co chcę robić do końca życia, niezależnie od aktywnej muzycznej działalności.
Nagrywasz w studio jakieś kapele, artystów nie związanych z Acute Mind? Jak to wygląda teraz, w czasie pandemii?
Oczywiście. Moje studio to normalnie działające studio, w którym pracuję nie tylko dla siebie ale robię wszystko, aby każdy muzyk decydujący się na moją pomoc był z niej maksymalnie zadowolony. Dokładam wszelkich starań, aby materiały realizowane dla muzyków brzmiały tak dobrze, jak bym je robił dla siebie. Chyba to jest całym clou profesjonalnego podejścia do swojej pracy. Oczywiście zawsze szanuje zdanie muzyków, służąc jednocześnie radą i obiektywnym spojrzeniem na realizowany materiał. Często też na prośbę artystów udzielam się w nagraniach w roli muzyka sesyjnego. Obecnie jak w każdej branży jest niewielki przestój spowodowany pandemią, ale na szczęście na brak pracy nie narzekam.
Jak przebiegała realizacja nagrań na płytę „Under The Empty Sky”? Były jakieś elementy „setki”, czy każdy ślad osobno i w innym czasie?
W dzisiejszych czasach ciężko jest całkowicie poświęcić się muzyce. Zwłaszcza artystom, którzy są na tzw. dorobku. Dlatego rozumiem to, że każdy musi w inny sposób zarabiać na przysłowiowy chleb. Tak też jest w przypadku Acute Mind. Nie każdy ma to „szczęście”, że może całkowicie oddać się muzyce, za co jestem losowi bardzo wdzięczny. Moi koledzy jednak nie byli w stanie poświęcić swojego czasu na tyle, żebyśmy mogli nagrywać wszystko wspólnie. Dlatego zdecydowaliśmy się na nagrania swoich partii osobno. To też w przypadku naszej muzyki, czyli rocka progresywnego jest dość zrozumiałe, ponieważ jest to muzyka wielowątkowa, którą na wielu płaszczyznach należy przygotować osobno. Na szczęście nie mamy problemu z zagraniem całego materiału na żywo!

Marek Majewski Acute Mind
Czy przez pracę realizatorską i producencką twoje gitary stoją zakurzone w kącie? Czy może studyjny „afekt” wcale nie odbił się negatywnie na gitarowej stronie twojej osobowości?
Przeciwnie. Bardzo często gram na swoich gitarach choćby z racji wspomnianej przeze mnie roli muzyka sesyjnego. Tak więc struny nie mają czasu, żeby pokryć się rdzą, a lampy we wzmacniaczach rozgrzewane są systematycznie.
Opowiedz proszę o twoich związkach z gitarami Duesenberg. Dlaczego wybrałeś Duesnberg i jakie masz konkretnie modele?
Bardzo polubiłem markę Duesenberg ze względu na przepiękny wygląd, perfekcję wykonania i uniwersalność w połączeniu z vintage’owym kształtem. Niemniej nie jest to główna marka, którą polubiłem i nie mam z nią ściśle sprecyzowanych powiązań. Zależy mi na tym, aby będąc w pewnym sensie muzykiem sesyjnym mieć dość uniwersalną paletę instrumentów do zadań wszelakich. Od samego początku mojego bardziej świadomego życia gitarowego związany byłem z Music Manem. I to tylko konkretnym modelem Luke. Na początku jedynie dlatego, że jestem ogromnym fanem TOTO, ale teraz z racji niesamowitej uniwersalności tego modelu. Niedawno dzięki Music Info nabyłem kolejną, trzecią wersję tego modelu i jestem z niego ogromnie zadowolony. W przypadku Duesenberga jest to model Starplayer TV, który dzięki uprzejmości dystrybutora FX Music Group, udało mi się zdobyć w limitowanej wersji kolorystycznej Stardust. Przepiękna gitara o niesamowitej wszechstronności i stabilności. Czasem też sięgam po Fendera Telecastera Richie Kotzen, którego udało mi się okazyjnie nabyć od mojego kolegi, a który okazał się być pioruńsko dobrą gitarą. I choć osobiście nie jestem zwolennikiem marki Fender, to ten model po prostu do mnie pasuje (śmiech)
Z kronikarskiego obowiązku zapytam o twój pozostały sprzęt – wzmaki, paczki, efekty itp.
Wiele lat szukałem tego idealnego dla siebie wzmacniacza. I po wielu latach poszukiwań zdecydowałem, że dla mnie nie ma nic lepszego niż Diezel Einstein. Podobnie było z odpowiednią dla niego kolumną. Miałem ich kilka. M.in: Rivera i Mesa Boogie, ale ostatecznie zdecydowałem się na Friedmana w wersji 212. Przepięknie się razem dogadują, choć w niedalekich planach mam zakup oryginalnej paczki Diezel. Jestem już po wstępnych rozmowach z Peterem, który obiecał mi pomoc w przetestowaniu ich flagowych dwóch wersji głośnikowych i wybraniu tej najwłaściwszej dla mnie. Wracając do wzmacniaczy, jakiś czas temu chłopaki z FX Music Group przysłali mi do przetestowania mały wzmacniacz PRS MT15 model Mark Tremonti. Uwierz mi, nie wierzyłem własnym uszom, jak z tak małego urządzenia może wydobywać się tak potężny dźwięk, który dosłownie miażdży ciężarem, ale też zachwyca pięknym, ciepłym brzmieniem kanału „clean”. Zainteresowany procesem tworzenia tego wzmacniacza znalazłem wypowiedź jego konstruktora w firmie PRS, który powiedział, że komponenty użyte do jego produkcji są dobrane tak, aby w ciągu
niespełna pół godziny przerobić go z 15 do 50 W. Wtedy zrozumiałem skąd bierze się ta potęga. W swoim studiu mam również do dyspozycji Bognera Ecstasy z paczką 212 oversized tejże firmy oraz kilka boutiqe’owych wzmacniaczy to zadań specjalnych. W temacie efektów jestem dość prosto działającym gitarzystą. Dla wygody używam systemu midi, który pozwala mi na uzyskanie odpowiedniego brzmienia, kanałów oraz efektów za jednym kliknięciem. Natomiast w temacie samych efektów, mój pedalboard składa się z efektów takich jak Ernie Ball Volume Pedal VP 40th Anniversary, Custom Audio Electronics Wah, MXR Uni Vibe, MXR Phase 95, MXR Micro Chorus oraz przepięknie grający Wampler Dual Fusion. Wszystkiego dopełnia zamontowany w racku TC Electronic G-Major 2, który dostarcza mi brzmień przestrzennych. Swoje gitary zaopatruję w struny D’Addario z serii NYXL, a dzięki Music Dealer mam je praktycznie od ręki, ich sklep firmowy jest niedaleko (śmiech). Rozmiary dobrane są konkretnie do gitar.
Jakie macie plany z Acute Mind, jeśli w ogóle można mieć jakieś plany w tym pandemicznym czasie…
Obecnie ciężko jest mówić o jakichkolwiek planach koncertowych. Zwłaszcza, kiedy w zespole ma się kolegów, których rodziny mają podwyższone ryzyko zachorowalności. Powoli staramy się organizować trasę promującą nowy album, ale terminy raczej uwzględniają przyszły rok.
Dzięki za rozmowę!
Pozdrawiam gorąco.

Marek Majewski w Majart Studio