Paul John Weller to angielski wokalista, gitarzysta i tekściarz. Sławę zyskał w zespole Jam, a dalsze sukcesy odnosił w gatunku blue eyed soul z zespołem Style Council oraz jako artysta solowy. Pomimo szerokiego uznania krytyków i fanów, Weller pozostał sławą bardziej brytyjską, niż międzynarodową. Cieszy się też autorytetem i dlatego czasami pozwala sobie zająć stanowisko w ważnych sprawach. Tym razem poruszył kwestię powinności muzyków, którzy są winni fanom regularne i częste dostarczanie muzyki.
Paul Weller był główną postacią odrodzenia modsów w latach 70. i 80. (stąd pseudonim „Modfather”) i miał jednocześnie wpływ na zespoły britpopowe, takie jak Oasis. Cztery razy otrzymał nagrody Brit Awards, ale jako artysta działał raczej pod prąd przemysłu muzycznego, nie bojąc się np bojkotować wyróżnień mu przyznawanych.
Weller stwierdził ostatnio, że wielu młodszych artystów nie spieszy się z wydawaniem nagrań i czyni to zdecydowanie za rzadko. Artysta powiedział ostatnio w The Daily Star Sunday: „Czy to nie jest część zakresu obowiązków, że jeździsz w trasy koncertowe i nagrywasz płyty? To prawdopodobnie staromodny sposób patrzenia na to, ale tak naprawdę tylko o to chodzi. Myślę, że jest coś, co warto powiedzieć, aby zachować spójność i naciskać, naciskać, naciskać na ten temat.”
I teraz najważniejsze z wypowiedzi Wellera: „Wielu młodszych artystów nagrywa album, a kolejnego nie nagrywają przez pięć lub siedem lat. Nie rozumiem tego. Często myślę sobie wówczas: 'Co robisz w tych latach pomiędzy?’ Weźmy kogoś takiego jak Amy Winehouse, która była genialną artystką. I ona zostawiła na świecie tylko dwie płyty…”
Ważne jest, aby dać z siebie jak najwięcej