Pete Townshend, powiedział kilka szczerych słów w ostatnim wywiadzie dla The New York Times. Dowiedzieliśmy się m.in. że zespół prawdopodobnie wyruszy w swoją ostatnią światową trasę koncertową, a następnie będzie „czołgać się, by umrzeć”. Gitarzysta The Who powiedział też, że występy na żywo nie są dla niego zbyt ekscytujące i że obecnie robi to dla pieniędzy. Przypadkiem chyba oberwało się też AC/DC…
We wspomnianej rozmowie Pete Townshend szczerze powiedział: „Czuję, że odbędzie się ostatnia trasa, podczas której zagramy w każdym rejonie świata, a potem doczołgamy się, by umrzeć. Występy z The Who nie budzą we mnie większego entuzjazmu.”
Jeśli mam być szczery, koncertowałem dla pieniędzy, a moje wyobrażenie o zwyczajnym stylu życia jest dość rozbudowane
„Przez cały ten okres byłem niezwykle kreatywny i produktywny, ale nie czułem potrzeby wydawania nowej muzyki. I nie obchodzi mnie, czy ci się to podoba, czy nie. Kiedy ukazało się 'White City’ (czwarty solowy album Pete’a, wydany w 1985 roku – przyp. red.) i sprzedaż była bardzo niska, pomyślałem: 'pieprzyć to’.”
Nikt nie chciał mnie takiego, jakim byłem – chcieli starego Pete’a
Pete Townshend aby to lepiej wyjaśnić, podał przykład AC/DC i powiedział, że australijska grupa nagrała ten sam album 50 razy: „AC/DC wydało 50 albumów, ale wszystkie były takie same. To nie był sposób, w jaki działał The Who. Byliśmy zespołem pełnym pomysłów. Nie produkujemy Coca-Coli, gdzie każda puszka musi smakować tak samo.”
Okazało się – niespodzianka! – że rock’n’roll naprawdę dobrze radzi sobie z trudnościami starzenia. Oglądanie Keitha Richardsa na scenie, próbującego robić to, co zwykle, jest niepokojące, rozdzierające serce, ale także zachwycające