Pamiętasz swoją pierwszą w życiu gitarę? Albo – najbardziej wyczekaną?
Szczerze mówiąc, nie lubię kupować gitar – to dla mnie stresujący proces (śmiech). Wolę na gitarach po prostu grać. Moją pierwszą gitarą elektryczną była Peavey Predator.
Zanim wróciłeś do kraju, zdołałeś, poza Nowym Jorkiem, uformować sobie całkiem niezłą rzeszę fanów także w Chinach, w Kijowie natomiast powstał nawet zespół poświęcony Twojej twórczości…?
Dzięki kontaktom nowojorskim zacząłem występować w różnych krajach na świecie wykonując swoje kompozycje z lokalnymi muzykami. Ten “system” działał znakomicie aż do wybuchu pandemii. W latach 2013-2019 odbyłem dziesięć tras koncertowych po Chinach. Większość z nich odbyła się we współpracy z projektem Jazz Po Polsku.
W latach 2013-2019 odbyłem dziesięć tras koncertowych po Chinach. Większość z nich odbyła się we współpracy z projektem Jazz Po Polsku
Tęsknię za wyjazdami do Azji a szczególnie właśnie za Chinami. Jazzowa społeczność w Pekinie jest mi bardzo bliska i wciąż nie mogę uwierzyć, że kontakt z tą sceną muzyczną tak nagle urwał się z powodu pandemii. To prawda, że w Kijowie przez jakiś czas działał zespół, który wykonywał moje utwory. W tamtym czasie mieszkałem w Nowym Jorku. Było to dla mnie szczególnie nobilitujące tym bardziej, że Ci muzycy reprezentowali wysoki poziom gry. Znajomi w USA śmiali się mówiąc: “Jeszcze nie umarłeś, a już masz swój tribute band!”

Po powrocie do Polski, jako pedagog, związałeś się z Akademią Muzyczną w Łodzi, nauczając kompozycji i aranżacji, a także – gitary jazzowej. Co według Ciebie jest największą wartością, jaką należy zaszczepić w młodym, rozwijającym się środowisku przyszłych muzyków?
Nauka improwizacji opartej na jazzowych strukturach harmonicznych przez pierwsze trzy-cztery lata jest dość trudnym i żmudnym procesem. W tym czasie studenci zmagają się ze znalezieniem właściwych dźwięków akordowych na gryfie, właściwych skal itp. Jest to na tyle trudne, że zazwyczaj nie są w stanie wyrazić się muzyką. W pewnym sensie improwizacja staje się na wczesnym etapie rozwoju studenta dość matematycznym procesem. Uważam, że jako wykładowca powinienem dążyć do tego, aby studenci byli w stanie wyrazić się od samego początku ćwiczenia. Staram się tak dobierać ćwiczenia, żeby nawet na wczesnym etapie nauki improwizacji, studenci czuli pewną swobodę i mogli w solówkach popisać się błyskotliwością, pomysłowością lub humorem muzycznym. Nie wiem w jakim stopniu mi się to udaje. Należałoby spytać moich uczniów i studentów :) Ale największą wartością jest dla mnie to, żeby studenci byli w stanie się wyrazić.
Myśląc nieco szerzej, chciałbym również, żeby moi studenci byli szczęśliwi i spełnieni życiowo. Znaczący procent muzyków ma problemy z depresją lub stanami lękowymi. Chciałbym, żeby moi podopieczni nie mieli tych problemów. To dla mnie stanowi chyba jeszcze większą wartość.
Ciężko było wrócić do kraju, odnaleźć się w nowej rzeczywistości?
Po powrocie do Polski moje życie niewątpliwie zmieniło się na bardziej komfortowe. W Polsce mam własne mieszkanie i stałą pracę na akademii muzycznej. W Nowym Jorku nie miałem takiej stabilizacji. Dodatkowo koszty życia w Polsce są zdecydowanie niższe. Nie znaczy to jednak, że nie tęsknię za Stanami. Brakuje mi niektórych elementów życia nowojorskiego. Przede wszystkim w Polsce nie ma tradycji wspólnego jamowania na co dzień w mieszkaniach lub domach. W Nowym Jorku muzycy, kiedy mają wolny dzień, spotykają się, aby wspólnie pograć standardy jazzowe, własne kompozycje lub free. Spotkania są dość niezobowiązujące, czyli zaproszenie kogoś do domu na jam nie oznacza konieczności zaangażowania tej osoby na koncert w przyszłości.
Brakuje mi niektórych elementów życia nowojorskiego. Przede wszystkim w Polsce nie ma tradycji wspólnego jamowania na co dzień w mieszkaniach lub domach. W Nowym Jorku muzycy, kiedy mają wolny dzień, spotykają się, aby wspólnie pograć standardy jazzowe, własne kompozycje lub free. Spotkania są dość niezobowiązujące, czyli zaproszenie kogoś do domu na jam nie oznacza konieczności zaangażowania tej osoby na koncert w przyszłości
Te domowe “sessions” są znakomitą okazją, żeby poznać nowych muzyków, wspólnie rozwijać swój warsztat muzyczny oraz próbować nowe repertuar w nowych składach. W Polsce niestety tej tradycji w zasadzie nie ma. Może wśród studentów niektórych uczelni są takie zwyczaje, natomiast muzycy po studiach dość rzadko spotykają się, żeby pograć razem dla przyjemności.
Szybko dość jednak uformowałeś fantastyczny zespół, z którym we wrześniu ubiegłego roku weszliście do studia. Czy, pisząc już kompozycje, miałeś przed oczyma dokładnie tych muzyków?
Większość materiału na nową płytę napisałem podczas pierwszego lockdownu w 2020 roku. Skład mojego kwintetu był już wtedy uformowany, w związku z czym mogłem komponować dokładnie dla tych muzyków, którzy wystąpili na mojej płycie. Nie znaczy to jednak, że pisałem partie instrumentalne w takim stylu, jaki lubią najbardziej. Wręcz przeciwnie. Na nowej płycie możemy usłyszeć muzyków jazzowych grających w stylach muzycznych, w których nie grają na co dzień. Pojawiają się na płycie elementy country, boogie-woogie, punk rock, wolny shuffle. Na tym polegała w zasadzie koncepcja płyty: wziąć zespół muzyków jazzowych i napisać utwory oparte na różnych niejazzowych rytmach wykorzystujące złożone struktury rytmiczne i harmoniczne.
Zdradzisz nam, jaki sprzęt zabrałeś do studia? Co usłyszymy na albumie?
Zagrałem na gitarze Gibson ES 335 z 1993 roku. Korzystałem ze wzmacniacza Fender Princeton Reverb z początku lat 70tych. Użyłem takich efektów gitarowych jak: BB Preamp (Exotic), Cry Baby (Dunlop) oraz trzy efekty firmy Earthquaker: Avalanche Run, Hummingbird, Grand Orbiter oraz Data Corrupter.
Generalnie lubię wzmacniacze lampowe a w szczególności stare Fendery. Oprócz wcześniej wspomnianego Fendera Princetona mam również model Vibrolux Reverb (1971).
Co znajdziemy na Twojej nowej płycie i – kiedy możemy się jej spodziewać?
Na płycie można z pewnością odnaleźć sporą dawkę humoru muzycznego – myślę, że zdecydowanie w większych ilościach niż na poprzednich płytach. Pojawi się również więcej efektów modyfikujących akustyczne brzmienia instrumentów. Album ukaże się w październiku 2022.
… Czekamy więc, z niecierpliwością, na październik i – nowe oblicze Rafała Sarneckiego! Dziękuję za rozmowę!

Rozmawiała: Marta Ratajczak