W Stanach to postać legendarna, pomnikowa wręcz, choćby ze względu na dorobek, który zgromadził przez pół wieku gry i komponowania na gitarze. W Polsce trochę mniej o nim słychać, ale kto interesuje się gitarą elektryczną ten wie, jakiego formatu postacią jest Robben Ford.
Robben Ford nagrał prawie 20 solowych płyt, gościł na albumach wielu wykonawców i grał z najlepszymi, by wymienić tylko Milesa Davisa, Joni Mitchell, Barbrę Streisand, George’a Harrisona, Johna Mayalla, czy zespół… KISS. Grając wspaniale łączy jazz oraz blues i dlatego warto bliżej zaznajomić się z tą postacią. Wywiad został przeprowadzony w maju 2019, ale rozmowa przebiegała na pewnym poziomie ogólności, dlatego bez zastrzeżeń zachowuje swoją aktualność także dzisiaj.
Jest tyle rzeczy, o które chciałbym zapytać i tyle spraw do poruszenia… Zacznijmy więc z dużego kalibru. Czy kiedy dołączyłeś do zespołu Milesa Davisa, zagrałeś z nim więcej niż jeden koncert? Jak wspominasz te niewątpliwie niesamowite momenty twojej muzycznej kariery?
Tak, to nie był jeden koncert, grałem z nim przez całe sześć miesięcy. To było dla mnie fantastyczne doświadczenie i tak naprawdę dobrze się dogadywaliśmy, ale z biegiem czasu jego muzyka zaczęła się zmieniać… W tym samym czasie miałem umowę nagraniową z Warner Brothers, z której musiałem się wywiązać i stało się oczywiste, że w tym momencie najwłaściwsze dla mnie będzie pójść dalej, ponownie ruszyć własną drogą.
Kiedyś w wywiadzie powiedziałeś, że Mike Bloomfield był pierwszym prawdziwym amerykańskim herosem gitar0wym. Czy mógłbyś rozwinąć tę myśl – dlaczego tak uważasz i dlaczego Mike Bloomfield nigdy nie stał się takim gitarowym idolem jak Jimi Hendrix, czy Eric Clapton?
Jestem pewien, że to dlatego, że on nigdy nie nagrał ani nie zagrał żadnej muzyki, która była prawdziwie komercyjna. Ale, niezależnie od tego, tak jak powiedziałem, to on jest pierwszym ważnym gitarowym herosem, pierwszym prawdziwym wirtuozem w całej tradycji muzyki bluesowej i rockowej.
Granie z innymi ludźmi jest najlepszym sposobem na to, by dowiedzieć się, czego musisz się jeszcze nauczyć by grać z innymi muzykami… Ćwiczenia domowe i granie na żywo to w zasadzie dwa aspekty, które idą obok siebie ręka w rękę. Musisz po prostu dodawać do ćwiczeń to, co starasz się zagrać z innymi i nie do końca ci wychodzi
Czy to prawda, że dla ciebie „cały ten jazz” zaczął się od muzyki bluesowej? Czy rozpatrujesz bluesa jako najlepszy gatunek, z którym można zacząć własną przygodę z gitarą?
Prawda jest taka, że jazz i blues rozwijały się niezależnie od siebie, ale jednocześnie jasne jest to, że obydwa gatunki miały na siebie wpływ i przenikały się do pewnego stopnia. Tak, blues ma wspaniałą tradycję by uczyć się grać na gitarze na tej bazie, ale jest jeszcze jeden aspekt – wszystko co rozwinęło się w jazzowej gałęzi muzyki można łatwo zastosować w bluesie! Możesz z tego czerpać w dowolnym stopniu – zależy tylko jak daleko chcesz się posunąć!
A jaka jest twoja filozofia jeśli chodzi o akordy? Jest jakaś metoda na używanie prawidłowych, pasujących akordów w grze? To tylko teoria harmonii, czy coś więcej?
Uczyłem się stosowanych przeze mnie akordów z książki Micky Bakera „Jazz Guitar”. W tamtym czasie grałem w chicagowskim zespole bluesowym (założonych przez Charliego Musslewhite’a, jednego z najwybitniejszych „białych” bluesmanów lat 60. w USA – przyp. MW) i łatwo aplikowałem do mojej gdy wszystko, czego w tym samym czasie uczyłem się metodą Micky Bakera. Pasowało to idealnie i dlatego zawsze zachęcałem do nauki akordów jako najlepszej drogi by uczyć się muzycznej i gitarowej teorii.
Prawda jest taka, że jazz i blues rozwijały się niezależnie od siebie, ale jednocześnie jasne jest to, że obydwa gatunki miały na siebie wpływ i przenikały się do pewnego stopnia. Tak, blues ma wspaniałą tradycję by uczyć się grać na gitarze na tej bazie, ale jest jeszcze jeden aspekt – wszystko co rozwinęło się w jazzowej gałęzi muzyki można łatwo zastosować w bluesie! Możesz z tego czerpać w dowolnym stopniu – zależy tylko jak daleko chcesz się posunąć!
Dlaczego uważasz, że jammowanie z innymi muzykami jest najszybszą metodą nauczenia się gry na gitarze. Czy aby to jest najszybsza metoda, szybsza niż ćwiczenie solówek w domu i granie z podkładami?
Granie z innymi ludźmi jest najlepszym sposobem na to, by dowiedzieć się czego musisz się jeszcze nauczyć by grać z innymi muzykami… Ćwiczenia domowe i granie na żywo to w zasadzie dwa aspekty, które idą obok siebie ręka w rękę. Musisz po prostu dodawać do ćwiczeń to, co starasz się zagrać z innymi i nie do końca ci wychodzi.
Kontynuując temat nauki gry – jakich rzeczy możemy się nauczyć od Sonny Rollinsa? Wiem, że bardzo go cenisz, powiedz zatem czy możesz zarekomendować jakieś jego konkretne nagrania, jako wartościowe dla gitarzystów?
Tak, Sonny ma niesamowitą technikę, brzmienie, wiedzę i wolność… To wszystko czyni z niego najlepszym, skończonym mistrzem improwizacji osadzonym w tradycji saksofonu tenorowego. Każdy instrumentalista, nie tylko gitarzyści mogą i powinni się od niego uczyć. Osobiście lubię bardzo album „On Impulse”, a szczególnie utwór z tej płyty „Blue Room”.
Uważam, że to bardzo dobrze iż wciągnąłeś się w proces edukowania młodszych pokoleń i chętnie dzielisz się z nimi swoim doświadczeniem, również online. Czy w związku z tym gitarzyści z Polski także mają szansę uczestniczyć w tych lekcjach?
Aktualnie jestem na etapie rozwijania i udoskonalania mojego kanału opartego na subskrypcjach. Będzie on dostępny dzięki firmie TrueFife, która go stworzyła i nim administruje. To właśnie ta ekipa od wielu lat produkuje moje materiały związane z nauczaniem. Cała platforma powinna być dostępna w internecie z końcem kwietnia, jeśli nie wcześniej.
Porozmawiajmy o nagraniach. Od czego zależy to, w którym miejscu nagrywasz i jakich ludzi dobierasz sobie do nagrań?
Generalnie wszystko zależy od muzyki, jaką zamierzam realizować. Każde studio nagraniowe na swoje plusy i minusy i po prostu analizujesz to wybierając ostatecznie takie studio, które pasuje do twoich potrzeb i spełnia kryteria komfortu, którego oczekujesz. Podobnie z muzykami, mogą być świetni w tym, w czym się specjalizują, ale nie koniecznie będą pasować do tego co chcesz zrobić dlatego starasz się znaleźć ludzi posiadających „to coś”, co pasuje do twojej wizji. Bardzo ciężko znaleźć właśnie takich…
Wygląda na to, że wciąż szukasz swojego brzmienia – wiele z twoich płyt i nagrań brzmi kompletnie różnie. Jak osiągasz to zróżnicowanie grając na jednym i tym samym ukochanym wzmacniaczu Dumble Special i na kilku dobrze znanych gitarach?
Tu jest znowu podobny temat – wszystko zależy od muzyki i od utworów, które piszę. Piosenki informują o wszystkim: o wykonawcach, o instrumentacji i czasami może nawet o miejscu, w którym będziesz je nagrywał. Przy okazji: nie użyłem w ogóle wzmacniacza Dumble na moich ostatnich nagraniach a prawie wszystkie solówki nagrałem na Gibsonie SG! To było dla mnie nowe i trochę przerażające doświadczenie, ale mając do dyspozycji miejsce w którym realizowałem płytę, użycie mniejszych wzmacniaczy miało więcej sensu niż rozkręcanie dużych stuwatowych headów, do których jestem przyzwyczajony.
Można powiedzieć, że przybywasz z „analogowych czasów” dlatego ciekawi mnie jak sobie radzisz z domeną cyfrową? Przecież nie unikniesz jej dzisiaj…
Cóż mogę powiedzieć… Dla mnie analog wciąż brzmi znacznie lepiej, ale często jest po prostu nieefektywny, co siłą rzeczy czyni go przestarzałym…
Mając w pamięci twój ostatni album „Purple House” i to jak sam go opisujesz, muszę zapytać: czy traktujesz i kreujesz proces nagrywania płyty jak impresjonista? Wiesz, jesteś w jakimś studio, masz jemu właściwe brzmienie, łapiesz i nagrywasz muzyczne niepowtarzalne wibracje w danym momencie… Czy uchwycenie tych unikalnych chwil to dla ciebie istotna sprawa?
Brzmienie „Purple House” powstało w wyniku współpracy między mną, moim współproducentem Caseyem Wasnerem, naszym inżynierem Rossem Collierem oraz w związku z faktem, że, jak wspominałem, pracowaliśmy w małym studio. Nic nie było tak naprawdę zaplanowane, wszystko ewoluowało i opierało się na samych utworach i ich instrumentacji – dwóch gitarach, basie i perkusji. Posłużyłem się moim obecnym zespołem koncertowym dlatego podczas nagrań panowały miłe, familijne wibracje niezależnie od tego, w którą stronę się udawaliśmy.
Wspomniałeś o Gibsonie SG, powiedz jakie są obecnie twoje najważniejsze gitary, te, których używasz najczęściej?
Tu odpowiedź jest prosta: Gibson Les Paul ’50s oraz Fender Telecaster 1960.
Masz u Fendera swoją sygnaturę, pamiętasz jak do tego doszło?
To było wiele lat temu i szczerze mówiąc nie gram już na tych gitarach, ale jak przypuszczam, oni cały czas je produkują. Fender Robben Ford Signature to był oczywiście dobry instrument, nagrałem na nim wiele utworów.
OK, a czy byłeś już kiedyś w Polsce?
Tak byłem już w Polsce jeden raz, zagrałem dwa koncerty. (Robben był w Polsce w 2011 roku i zagrał dwa koncerty w Koninie podczas Bluesonaliów i w Warszawie w klubie Progresja – przyp. MW)
Zdradzisz, czy możemy oczekiwać czegoś specjalnego podczas twojego koncertu podczas Blues Na Świecie Festival?
Mogę powiedzieć, że będę grał z Wessem Little na perkusji i Brianem Allenem na basie. z którymi koncertowałem i nagrałem przez ostatnie kilka lat. Są świetnymi muzykami, bardzo dobrymi w tym co robią, więc będzie dużo improwizacji!
Dzięki za rozmowę
Dzięki i do zobaczenia!