Ojciec brytyjskiego bluesa i – obok Alexisa Kornera – jedna z najważniejszych postaci tego gatunku muzycznego wrócił do Polski. Jednym z polskich przystanków trasy „85th Anniversary Tour” był krakowski klub Studio, gdzie przed kompletem publiczności artysta wyszedł na scenę 18 marca 2019 r. Organizatorem koncertu była agencja Live Nation.
Średnia wieku wśród słuchaczy była być może wyższa, niż na koncertach organizowanych w tym studenckim klubie na co dzień, ale nie brakowało słuchaczy młodszych. Sir John z lekkim poślizgiem dziarsko wkroczył na scenę i zaczął standardowo od „Somebody’s Acting Like A Child”. Nestorowi blues-rocka tego wieczoru towarzyszyła trójka muzyków współpracujących z mistrzem od dawna. Gitarę solową dzierżyła w dłoniach Carolyn Wonderland, która też chwilami zwalniała leadera z obowiązku śpiewania. Sekcję współtworzyli basista Greg Rzab i malowniczy bębniarz Jay Davenport. Oprócz starych numerów Mayalla i evergreenów bluesowych zespół sięgnął i do najnowszej płyty artysty, zatytułowanej „Nobody Told Me”, gdzie oprócz stałego składu pojawiają się znakomici goście – Joe Bonamassa, Todd Rundgren, Larry McCray, Alex Lifeson i Steven Van Zant.
Wierzyć się nie chce, że John Mayall to mężczyzna osiemdziesięciopięcioletni. Oczywiście nie można się było spodziewać takiej żywiołowości, z jaką poruszał się na scenie 30 czy więcej lat temu, gdy w jego zespole na gitarach rzeźbili Coco Montoya czy Walter Trout (o Ericu Claptonie nie wspominając), ale forma, w jakiej mieliśmy przyjemność podziwiać tego zasłużonego muzyka jest imponująca. Dziarskim krokiem wszedł na scenę, cały koncert grał na stojąco, z uśmiechem zapowiadał kolejne kompozycje nawiązując świetny kontakt z zauroczoną publicznością. Grał na klawiszach, gitarze i harmonijce, a przede wszystkim śpiewał – czysto, mocno i pięknie. Choć koncert był „siedzący”, to atmosfera była świetna, a panu Johnowi bez większej trudności udawało się zaprosić ludzi do wspólnego podśpiewywania. No i na deser po koncercie wyjście do fanów i rozdawanie autografów… Blues ma moc i daje siłę, a tego wieczoru blues był w Krakowie w osobie Johna Mayalla. Piękny wieczór przy akompaniamencie żywej legendy muzyki blues-rockowej. Mam nadzieję, że zdrowie będzie Mayallowi dalej dopisywać i zobaczymy go nad Wisłą na następnych koncertach.
Aby obejrzeć całą galerię kliknij na zdjęcie:
zdjęcia, tekst: Sobiesław Pawlikowski