Przypomnienie zeszłorocznej edycji festiwalu Blues na Świecie. Ponownie wydarzenie to obfitowało w wiele artystycznych odkryć i muzycznych uniesień i można sobie tylko wyobrazić, co straciliśmy w tym roku…
Redakcja TopGuitar doskonale wie, kto miał wystąpić w 2020, byłyby to naprawdę wielkie postacie i fenomenalne koncerty. Pozostaje nam tylko oczekiwać na 2021 rok i mieć nadzieję, że będzie to kolejna niezapomniana edycja.
Przypomnijmy sobie tymczasem jak to wyglądało rok temu.
Jak co roku festiwal organizowany był przez Ośrodek Kultury Sportu i Rekreacji w Świeciu przy udziale władz miasta i regionu, sponsorów i patronów medialnych. Dwie osoby stały natomiast za doborem artystów i układaniem lineupu imprezy. Był to dyrektor muzyczny festiwalu Tomasz Stanny i nieoceniony Jurek Simiński, odpowiedzialny za booking gwiazd festiwalu i pełniący obowiązki tour managera na miejscu.
Blues na Świecie 2019 to dwa dni imprez, warsztatów, spotkań i koncertów. Do tego bluesowy piknik (a na nim w roli głównej Kraków Street Band – polscy Flecktonesi) oraz meet & greet z gwiazdą – Robbenem Fordem. I tym razem (jak co roku)0 pogoda dopisała i podczas wieczornych koncertów po krótkich chwilach deszczu nie było już śladu.
Pierwszego dnia festiwalu Blues na Świecie w amfiteatrze wystąpili m.in. Ben Granfelt (znany głównie z Wishbone Ash), HooDoo Band z Carlosem Johnsonem (jak na niego tym razem bardzo dynamicznym na scenie) oraz na deser Krzysztof Zalewski, który zjednał publiczność (głównie jej damską część) swoim uwodzicielskim emploi i twardą, męską muzyką, która korzeniami (a jakże!) siedzi gdzieś w pentatonicznych skalach i riffach.
Drugi dzień w Amfiteatrze zaczął się koncertem wyjątkowej czarnoskórej wokalistki z RPA – Bonity, której towarzyszył zespół The Blues Shacks. Bonita jest obdarzona wybitnym głosem, który można porównywać z Mahalią Jackson, czy Arethą Franklin. Może nie ma jeszcze takiego songwriterskiego talentu, ale co do możliwości wokalnych to nie przesadzam – znajdźcie ją gdzieś w sieci i sami posłuchajcie. Po niej wystąpił multiinstrumentalista z Nowego Orleanu, zdobywca Grammy, Jon Cleary wraz z zespołem Absolute Monster Gentelman (głęboki funk w jego wykonaniu uzmysłowił wielu słuchaczom różnicę pomiędzy amerykańską tradycją muzyczną a naszą…), a na deser wyczekiwany Robben Ford. Ten ostatni zachwycił głównie muzyków i koneserów gitarowego grania. To co wykonał na scenie to fenomenalny gitarowy kunszt, surowe gitarowe brzmienie (piece Fendera + Gibson SG oraz Telecaster), unikalne zagrywki, frapujące skale, niezwykła fraza, oszałamiająca muzyczna wyobraźnia podczas budowania improwizacji, charakterystyczna artykulacja… można by długo wymieniać. To nie była łatwa muzyka dla masowego odbiorcy, ale poziom artystyczny i wykonawczy całego tria szybował wysoko ponad chmurami. Jeden z tych koncertów, które zostają w pamięci na całe życie!
Tekst: Maciej Warda
Zdjęcia: Małgorzata Warda, Maciej Warda