W klubie Pokład w Gdyni grał już dwukrotnie. Ostatnio jednak przed ponad trzema laty, teraz powraca z repertuarem z najnowszej płyty, wydanej pod koniec ubiegłego roku – „The Ten Shades Of Blues”.
Na jednym z koncertów z Bobbym McFerrinem powiedział, że jego prawdziwe imię i nazwisko w pelnym brzmieniu to Bona Pinder Yayumayalolo. Wybitny gitarzysta basowy, świetny wokalista i showman nie z tej ziemi. Sideman wielkich gwiazd, sam będący gwiazdą. Kameruńczyk i obywatel świata. Jazzman, rockman, muzyk etno. Krótko mówiąc: Richard Bona.
Przyszedł na świat w 1967 r. w Mincie w Kamerunie, muzykami byli jego dziadek i matka. W wieku czterech lat nauczył się grać na balafonie, tradycyjnym afrykańskim instrumencie przypominającym marimbę, po roku występował już w miejscowym kościele. Jego rodzina była niezamożna, więc kolejne instrumenty, flety i gitary, konstruował dla siebie własnoręcznie, np. gitarę ze starego baku motocyklowego. Jako jedenastolatek grał już biegle na gitarze, po dwóch latach założył swój pierwszy zespół, z którym występował we francuskim klubie jazzowym w mieście Duala. Zaprzyjaźnił się z właścicielem klubu, który był kolekcjonerem płyt i właśnie dzięki niemu poznał muzykę genialnego Jaco Pastoriusa. Fascynacja tym przedwcześnie zmarłym muzykiem pozostała Richardowi do dzisiaj, to właśnie ona sprawiła, że jego głównym instrumentem stała się gitara basowa.
W 1989 r. wyemigrował do Niemiec, a niedługo później przeniósł się do Francji, gdzie podjął studia muzyczne, grając równocześnie w klubach ze znanymi artystami, m.in. Manu Dibango, Salifem Keitą, Didierem Lockwoodem, Jacquesem Higelinem. W 1995 r., krótko po nawiązaniu współpracy z pochodzącym z Austrii amerykańskim mistrzem jazzowych instrumentów klawiszowych Joe Zawinulem, zdecydował przenieść się do Nowego Jorku, gdzie mieszka do dzisiaj, choć zachował silną więź łączącą go ze sceną francuską. Za Oceanem jego kariera nabrała rozpędu – występował i nagrywał z tak wybitnymi jazzmanami jak Larry Coryell, Randy i Michael Breckerowie, Mike Stern, Herbie Hancock, Sadao Watanabe, Branford Marsalis, Chick Corea, David Sanborn czy Steve Gadd.
W 1998 r. z wielkim powodzeniem wziął udział w europejskiej trasie jako kierownik muzyczny zespołu Harry’ego Belfonte. Później podobną rolę pełnił w zespołach innych światowych gwiazd, między innymi Stinga. W 2002 r. odbył światowe tournee z Pat Metheny Group jako wokalista i perkusjonista.
Równocześnie rozwijała się jego kariera solowa. Od końca lat 90. jest jedną z głównych postaci złożonego z gwiazd jazzu Jaco Pastorius Big Band, grającego muzykę swojego idola, a w 1999 r. wydał pierwszy album autorski „Scenes from my life”. Do dzisiaj jego dyskografia solowa składa się z ośmiu pozycji, m.in. słynnej na całym świecie płyty „Tiki” oraz porywającego albumu koncertowego „Bona Makes You Sweat – Live”.
Na koncertach nawiązuje natychmiastowy i bezpośredni kontakt z publicznością, rzeczywiście wyciskając siódme poty ze słuchaczy, z siebie i ze swoich muzyków. W jego eklektycznym stylu jazz miesza się z bluesem, muzyką afrykańską, brzmieniami karaibskimi i odrobiną popu, a Bona przywiązuje wielką wagę do warsztatowego poziomu gry, wspaniale improwizuje, urzekająco i oryginalnie śpiewa. Jego koncerty są przeżyciem zarówno dla koneserów, jak i publiczności słuchającej muzyki od święta.
Richard Bona z zespołem wystąpi 18 października 2010 o godzinie 20:00 w gdyńskim klubie Pokład.
TopGuitar patronuje temu wydarzeniu.
Tymczasem polecamy Waszej uwadze jego wcześniejsze dokonania, np. z Joe Zawinulem, które oczywiście można zobaczyć na TopGuitar.tv : topguitar.tv/film/ogladaj/1015.html