Prezentujemy fotorelację z muzycznego centrum Wszechświata, jakim ponownie na kilka dni stało się niemieckie miasteczko Markneukirchen, siedziba firmy Warwick&FRamus.
Tym razem okazja była poczwórna! Po pierwsze w tym roku przypadła 35. rocznica powstania marki Warwick. Po drugie była to 70. rocznica powstania powstania firmy Framus. Po trzecie Bass Camp Reunion, czyli panele i pogadanki z udziałem gwiazd, a także nieodzowne jam sessions. Po czwarte metalowy festiwal Reeveland, z udziałem m.in. Sodom, Moonspell, czy Death Angel.
Po czterech edycjach Bass Camp przyszedł czas by – jak to ujął Ove Bosch – skalibrować pewne sprawy i nabrać oddechu przed rokiem 2018, kiedy to po raz pierwszy, oprócz basowych odbędą się również warsztaty gitarowe. Wszystko wskazuje, że będzie to największe takie przedsięwzięcie, na jakie kiedykolwiek zdecydował się szef firmy H.P. Wilfer. Dlatego tego roku 3 dni imprezy, która oczywiście zakończyła się ekskluzywnym bankietem, minęły w atmosferze chilloutu i „smakowania” dorobku firmy. Ponieważ tym razem czasu było dużo (nie było lekcji), wszyscy obecni (goście, zeszłoroczni studenci, media) mogli w spokoju rozmawiać ze sobą i z zaproszonymi gwiazdami, wymieniać się spostrzeżeniami i wiedzą, podziwiać wykonawców oraz ogrywać dziesiątki modeli Warwicka i Framusa udostępnionych dla wszystkich w siedzibie firmy. Studenci, nie mają tym razem wiele do nauki, mogli za to wygrać atrakcyjne nagrody, które co wieczór były losowane przy udziale gwiazd. Efekty, U-Bassy, koszulki i inne gadżety – z tym przy odrobinie chęci można było opuścić ten nietypowy Bass Camp.
Każdy dzień jak co roku zaczynał się panelem dyskusyjnym, a kończył jam session z udziałem gwiazd. Jak co roku nie sposób wymienić wszystkich artystów zaproszonych na Bass Camp Reunion, ale, zapewniam, że w tym czasie to siedziba Warwicka stała się muzycznym centrum świata. Ostatniego wieczoru, ba bankiecie zagrał wielki Devin Townsend z projektem Casualities of Cool, ale chyba nie był to jednak najwłaściwszy moment i najwłaściwszy czas na tego typu muzykę… Najbardziej poruszająca była jednak przemowa Hansa Petera Wilfera, który dał do zrozumienia, że powoli to jego syn będzie przejmował pałeczkę prowadzenia tego wielkiego i wspaniałego interesu. Wzruszenia nie kryli również ważni goście, którzy na kolacji ostatniego dnia po kolei wyrażali swój podziw i podziękowania dla „H.P.”
Niektórych z tych artystów odnajdziemy w galerii foto, wszyscy natomiast sprawili, że kolejne, doroczne spotkanie na muzycznym szczycie trzeba zaliczyć do bardzo udanych.
Tekst i foto: Maciej Warda