Gitary: Cliff Evans, Mick Tucker
Bas: Chris Dale
(Metal Mind Production)
Tank to zespół legendarny i taki również klimat tworzy na swoich płytach. Duch heavy metalu z lat osiemdziesiątych został zachowany po prostu wyśmienicie – słuchając tej płyty, mam wrażenie, jakbym przeniósł się w czasie. Na myśl przychodzą najlepsze lata hardrockowej i heavymetalowej muzyki, kiedy to rządzili tacy giganci jak Saxon, Judas Priest czy Ronnie James Dio.
Już pierwszy utwór i jego galopujący rytm sprawiają, że włosy pozytywnie jeżą się na głowie. Peter Byford, mimo upływających lat, nadal w doskonałej formie wokalnej – taki głos chciałoby mieć w swoim zespole wielu. Głębia, barwa i swoboda tego faceta, będąca efektem talentu i lat ciężkiej pracy, budzą szacunek.
Gitary pracujące cały czas na pełnych obrotach nie zawodzą. Wstęp w drugim kawałku, pt. „Song Of The Dead”, jest tym, co gitarzyści lubią najbardziej – rytm, brzmienie i prostota, które sprawiają, że mimowolnie bujamy się w temp, a ręce rwą się do instrumentu, aby grać razem z zespołem.
Solówki? Cieszy to, że trend „im szybciej tym lepiej” nie dopadł Cliffa Evansa oraz Mick’a Tucker’a. Partie solowe są bardzo sprawne technicznie i nie męczą. Każde solo jest melodyjne i pełne energii, przez co doskonale pasuje do heavy metalowego smaku całości.
Utwory utrzymane są w pewnej określonej stylistyce, jednak nie można powiedzieć, aby nudziły swą jednorodnością, za co odpowiadają bardzo dynamiczne i ciekawe aranże oraz zmienny rytm kompozycji.
„Dreamer” pokazuje, że panowie potrafią grać nie tylko na przesterze. Nagranie to daje nam chwilę oddechu od pędzących bezlitośnie riffów, a spokojne tempo pozwala delektować się rasowym, męskim wokalem. Piękne solo doprawia całość, sprawiając, że nawet ten powolny kawałek nie zostanie pominięty w odtwarzaczu przez żadnego heavymetalowca. Wart szczególnej uwagi jest również utwór „Wings Of Heaven” – moim zdaniem jeden z najlepszych na tej płycie ze względu na gitarę i aranż. Dynamika gry gitarzysty oraz artykulacja godne naśladowania.
„War Nation” to bez wątpienia udany następca „War Machine” wydanego dwa lata wcześniej. Album ten nie odkrywa żadnej nowej drogi ani nie jest przełomowy – to po prostu dawka solidnego, klasycznego gitarowego grania, z którego znany jest Tank!
Michał Waligóra