Nie ma nic złego w tym, że naszą przygodę z metalem zaczynamy właśnie balladą „Nothing Else Matters”. Jest w miarę prosta do nauczenia się, każdy ją zna, więc można błysnąć przy ognisku, ale też wymaga precyzji artykulacji i co najważniejsze – można ją zagrać na gitarze klasycznej, akustycznej i elektrycznej.
„Nothing Else Matters”, być może najsłynniejszy kawałek Metalliki powstał w 1990 roku, a wydany został w 1992 roku. Co ciekawe, mniej więcej w tym samym czasie (1991) została wydana przełomowa płyta Nirvany „Nevermind„, rozpoczynając tym samym ekspansję grunge w rockowym świecie i wymiatając sporo pudel-metalowych bandów ze świadomości ówczesnych rockersów.
Także nie był to łatwy czas, szczególnie na łzawe kawałki wykonywane przez panów z trwałą ondulacją na głowach. Ale Metallica jak to Metallica, wyszła z opresji obronną ręką, bo mieli za sobą fanów i wspaniały dorobek. Żeby wszystkie ballady „miłosne” tak brzmiały i tak się broniły przez kolejne mijające dekady…
W rozmowie z Piotrem Metzem twórca tematu James Hetfield tak wspominał moment, w którym zagrał po raz pierwszy słynny motyw na gitarze.
Siedziałem i rozmawiałem przez telefon, bezrefleksyjnie uderzając cztery struny gitary. Wyłonił się z tego charakterystyczny motyw. Od niego wszystko się zaczęło. Powiedziałem, że muszę kończyć i zabrałem się do roboty
Trzeba przyznać, że tak właśnie to brzmi na początku, jakby ktoś zamyślony zaczął bez większego sensu brzdąkać w struny nastrojonej gitary. Wszystko potem, to już aranżacja zespołowa, produkcja Boba Rocka i promocja. Ale zrobić z takiego motywu hit? Chapeau bas panowie z Metalliki! A reszta jest historią.
Wstęp „Nothing Else Matters”
Proponujemy pięć części filmiku z kanału iGra Gitara, który jest najlepszej jakości, a także najlepiej wg. nas „pokazuje i objaśnia” niezbyt trudny wstęp utworu.
Część pierwsza:
Część druga:
Część trzecia:
Cześć czwarta:
Część piąta:
Solówka „Nothing Else Matters”:
Metallica „Nothing Else Matters”
A na zakończenie, jeśli już uporaliście się z tym kawałkiem, mamy dla Was oryginał, który chyba jednak nigdy się nie zestarzeje. Co by o nim nie mówić, co by nie gadać o samej Metallice, ten kawałek stał się ponadczasowy nie przez to, że jest prosty, balladowy, albo dość słodki jak na Metę, ale dlatego, że ujawnił się w nim po raz kolejny geniusz zespołu i jego synergia. A zatem zamiast wyśmiewać się z niego i tych młodych gitarzystów, którzy chcą się nauczyć go grać, może sami skomponujcie i wykonacie taki hit…?