Pewnego dnia spotkało się dwóch panów: znany z WILKÓW gitarzysta Mikis Cupas i wokalista Adam Wolski wywodzący się z GOLDEN LIFE. Weszli do studia, by połączyć swoje talenty i pomysły na wspólnym albumie. Wejdźmy na backstage i dowiedzmy się, jak do tego doszło.
Tomek KONFI Konfederak, TG: Widzę, że uległeś ostatnio panującej modzie: Borysewicz/Kukiz, Markowski/Sygitowicz, a teraz Mikis/Wolski…?
Mikis Cupas: Archetyp połączonych sił gitarzysty i wokalisty jest obecny chyba od czasów powstania rock’n’rolla. Keith Rchards i Mick Jagger, Jimmy Page i Robert Plant itd. Chyba często dzieje się tak, że kiedy gitarzysta jest melodykiem, ale nie ma wyjątkowej barwy głosu, to szuka tej brakującej połowy. [śmiech]
Gitarzysta plus wokalista to z pewnością udana fuzja. Jak myślisz, jaka jest idea wydawania tego typu albumów?
Nie sugerowaliśmy się dokonaniami kolegów. Po prostu wokaliści i gitarzyści mocno się przyciągają.
Miałem wrażenie, że jako gitarzysta wywodzący się z pop-rockowej kapeli nagrasz mocniejszy album. A tu – słuchając już startowego „Radioaktywnego deszczu”, czy kolejnych, jak „Tańcz i płacz” oraz „Jestem Twoim lustrem”, mamy do czynienia z bezpiecznym i bezpretensjonalnym graniem…
Dla mnie najważniejsze są melodie. I to chyba słychać na albumie „Mikis/Wolski”. Nie staraliśmy się tworzyć na siłę, nie chcieliśmy niczego udowadniać.
Myślę, że obydwaj jesteśmy na takim etapie życia, że nie chce nam się krzyczeć ani z kimś ścigać. Kiedy jako producent dobierałem kompozycje, najważniejszym kryterium była barwa głosu Adama Wolskiego. Starałem się wydobyć z tej barwy aspekty, których – mam wrażenie – do tej pory nie wykorzystywał w należytym stopniu.
Kawałki powstawały na bieżąco, czy pochodzą z różnych okresów Twojej działalności artystycznej?
Przyznam, że większość kompozycji pochodzi z mojej przepastnej szuflady, ale – tak jak mówiłem – o tym, czy dana piosenka była brana pod uwagę, decydował głos Adama. Kompozycja musi współgrać z wokalistą. Oczywiście kilka piosenek skomponowałem na potrzeby tego projektu.
Czy masz swoich faworytów? Jakie utwory twoim zdaniem mają szansę zaistnieć w radiu jako przeboje?
Kiedy tyle czasu pracujesz nad płytą i słyszysz piosenki setki razy, to w naturalny sposób tracisz dystans. Gdy puszczaliśmy materiał naszym znajomym, to najbardziej zwracali uwagę na piosenkę „Serce”. Potem okazało się, że nasz wydawca również zasugerował ten kawałek. Jak widzisz, nie mieliśmy problemów z wyborem pierwszego singla, ale jesteśmy z Adamem zadowoleni z każdego utworu.
Na jakim sprzęcie nagrywałeś?
Prócz śladów perkusji wszystko nagraliśmy w moim studiu w domu, bez pośpiechu, z dużą dbałością o szczegóły. W każdym utworze słychać moją gitarę akustyczną Martin. Do nagrania gitar elektrycznych używałem różnych wzmacniaczy, ale najczęściej był to Bogner Ecstasy 101, Orange Overdrive. Gitary: PRS i Gibson.
Podobno zamierzacie ruszyć w trasę. Z jakim składem?
Jeszcze nie chcę zdradzać szczegółów, ale gramy już próby. Myślimy o graniu koncertów jesienią.
Dziękuję za rozmowę.