Gitarzysta Bring Me The Horizon, Lee Malia, wyjaśnił ostatnio to, co już wiele razy tłumaczył, ale dla wielu fanów pierwszych etapów twórczości BMTH, ich odejście od metalu nadal pozostaje niezrozumiałe.
Bring Me The Horizon przez dwie dekady działalności przeszedł od deathcore’u do niemalże popu i nie sposób przewidzieć, dokąd pójdą na następnej płycie, w swojej niekończącej się pogoni za odkrywaniem nowych muzycznych terytoriów. To wszystko sprawiło, że na pewno nie można ich oskarżyć o to, że ich muzyka jest nudna, komercyjna, czy że tworzą albumy podobne do poprzednich.
W rozmowie opublikowanej w serwisie Guitar,Lee Malia, ujawnił, że szeroki wachlarz wpływów, jakie prezentuje zespół, był częścią ich stylu gry od samego początku. Kiedy na studiach poznał perkusistę Matta Nichollsa i wokalistę Oli Sykesa , wprowadził ich w świat szwedzkiego death metalu, a w zamian otrzymał od nich muzykę hardcore. Połączyli te wpływy na swojej pierwszej płycie, która według Malii jest „mieszanką tego wszystkiego”.
Malia powiedział:
Myślę, że zawsze tak pracowaliśmy i zawsze to słychać. Po prostu każdy próbuje wpleść swoje wpływy i sprawić, by było to spójne. Ponieważ robiliśmy to od samego początku, nie baliśmy się zmian. Więc teraz możemy po prostu wyjść z tym, czym chcemy. A ludzie mówią: 'znowu zrobili jakieś dziwne rzeczy!’
Wszystko to sprawiło, że część ich publiczności oskarżała zespół o niechęć do muzyki metalowej. Lee Malia oczywiście się z tym nie zgadzała, zauważając, że wszyscy w zespole nadal mają metal w sercu:
Nie wiem, rozumiem, dlaczego ludzie tak myślą… ale nikt w zespole nie nienawidzi metalu! Wszyscy nadal go lubią. Ja i Mat nadal będziemy oglądać Metallicę. Wszyscy nadal doceniamy metal, po prostu mamy też inne zainteresowania