W tych niespokojnych i ciężkich czasach zdarzają się na szczęście wiadomości bardziej radosne. I właśnie jedną z nich jest powrót do pracy panów z RHCP razem z Johnem Frusciante.
Przez cztery dekady swojego istnienia Red Hot Chili Peppers grali z wieloma gitarzystami, ale jest jeden gitarzysta, który tak naprawdę był czwartym członkiem zespołu – John Frusciante. Gitarzysta rok temu ponownie dołączył do swoich kolegów z zespołu zamieniając Josha Klinghoffera (John wcześniej musiał odejść ze względu na uzależnienie od heroiny) i wszystko wskazuje na to, że zagości w tym składzie na dłużej.
Co ciekawe John właśnie wydał nowy solowy album „Maya”, poświęcony jego zmarłej kotce. Znajdziemy na tej płycie list miłosny do dżungli, nawiązania do muzyki hardcore i breakbeatu z początku lat 90. Jednocześnie jednak zapewnił, że jego flirt z elektroniką, słyszalny na tej płycie, nie będzie miał żadnego wpływu na utwory Red Hotów.

Pandemia związana z wirusem COVID-19 sprawiła, że zespół był w stanie dać tylko jeden koncert od czasu ponownego pojawienia się w nim Frusciante. John Po powrocie do zespołu powiedział, że to jak „powrót do rodziny”. „Czuję się bardzo dobrze z tymi ludźmi” – przyznał.
Nie to jednak zelektryzowało fanów Red Hot Chili Peppers. John powiedział także w wywiadzie dla Double J, że panowie intensywnie pracują na koleją płytą: „Ćwiczyliśmy przez kilka miesięcy, a potem rozpoczęła się kwarantanna, więc na kilka miesięcy przestaliśmy ćwiczyć, a teraz wróciliśmy do prób”
Ćwiczyliśmy przez kilka miesięcy, a potem rozpoczęła się kwarantanna, więc na kilka miesięcy przestaliśmy ćwiczyć, a teraz wróciliśmy do prób
Czekamy zatem na pierwsze efekty tej pracy i mamy nadzieję, że będzie to materiał co najmniej tak dobry jak „Californication”, który to album panowie nagrali właśnie po pierwszym powrocie Johna do składu RHCP.
I nie, Anthony Kiedis nie zgolił wąsów.
