Choć utwór „Woman From Tokyo” ma świetny crunchowy riff i należy do najbardziej rozpoznawalnych kawałków Deep Purple, jego autor – Ritchie Blackmore – nigdy nie pałał do niego sympatią. Gitarzysta otwarcie przyznawał, że wolał inne kompozycje, które według niego miały znacznie więcej do zaoferowania, przede wszystkim pod względem melodii.
Ritchie Blackmore był fundamentem brzmienia Deep Purple – jego niezwykły talent do tworzenia zapadających w pamięć, melodyjnych riffów i wyjątkowa gitarowa artykulacja sprawiły, że muzyka zespołu zyskała niepowtarzalny charakter i zrewolucjonizowała hard rock. Jednak, jak wielu twórców, Blackmore nie zawsze był dumny ze wszystkiego, co nagrał.
W wywiadzie z 1983 roku, przypomnianym przez youtube’owy kanał Backstage Pass, gitarzysta przyznał, że jednym z utworów, za którym nie przepada, jest właśnie „Woman From Tokyo” z płyty „Who Do We Think We Are” (1972). Zamiast niego znacznie bardziej cenił przeboje swojego późniejszego zespołu Rainbow, takie jak „Since You Been Gone” czy „I Surrender”:
Po raz pierwszy usłyszałem 'Since You Been Gone’ w domu mojego menedżera i powiedziałem: ‘To będzie hit, nagrywamy’. On nie mógł w to uwierzyć. Zrobiliśmy to w dwóch podejściach, mimo że Cozy Powell nienawidził tego kawałka. Ale wiedzieliśmy, że dzięki niemu dotrzemy do szerszej publiczności. Niektórzy mówili: ‘Jak możesz tak się sprzedać? Przecież jesteś heavymetalowym gitarzystą’. To bzdura – zagram wszystko, jeśli tylko ma dobrą melodię, nawet 'Over the Rainbow’ Judy Garland
Blackmore dodał, że jest bardziej dumny z Since You Been Gone niż z wielu utworów Deep Purple, w tym właśnie „Woman From Tokyo”:
To dobra piosenka. Słucham jej teraz i jestem z niej naprawdę dumny. Dużo bardziej niż z niektórych kawałków Deep Purple, które były takimi podziemnymi hitami. 'Woman From Tokyo’? Nie mogę tego znieść
Deep Purple rozpoczęli nagrywanie albumu „Who Do We Think We Are” w Rzymie w lipcu 1972 roku. W tym czasie zespół jeszcze nigdy nie koncertował w Japonii, ale miał zaplanowane trzy występy w sierpniu: dwa w Osace i jeden w hali Budokan w Tokio. to właśnie te same występy, które zostały nagrane i później wydane jako legendarny koncertowy album Deep Purple – „Made in Japan”. Czerpiąc z japońskiej symboliki („wschodzące słońce”, „wschodnie marzenie”), panowie stworzyli opowieść o uroczej dziewczynie z tego kraju, która zawróciła im w głowie. A wszystko to miało wkrótce się ziścić.
Mimo sukcesu singla, przez lata rzadko trafiał do koncertowych setlist zespołu. Dopiero podczas trasy po reaktywacji Deep Purple w 1985 roku „Woman From Tokyo” zaczęto grać częściej.