Większość modeli gitar elektrycznych marki Gibson USA w katalogu na rok 2015 jest standardowo wyposażona w system automatycznego strojenia G FORCE. Informacja ta podana do wiadomości publicznej kilka miesięcy wcześniej wywołała niemałe poruszenie, spotykając się raczej z krytyką niż entuzjazmem. Ponieważ wszystko co nowe i nieznane wywoływać musi pewne wątpliwości i kontrowersje, postaramy się przybliżyć wam ten temat.
Pierwotny głód innowacji
Wszelkiego rodzaju usprawnianie wpisane jest w naturę człowieka. Gdyby nie naturalna chęć uczynienia życia prostszym, a wykonywanych czynności bardziej efektywnymi, nadal siedzielibyśmy w jaskiniach i posługiwali się wyłącznie prostymi przedmiotami w takiej formie, w jakiej je znaleźliśmy, zamiast przemyślanymi narzędziami, nie mówiąc już o technicznie zaawansowanych urządzeniach.
W świecie muzyki i instrumentów nietrudno znaleźć przykłady innowacji i nie chodzi tu nawet o te wynikające z niesamowitego rozwoju technologicznego, jaki dokonał się na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat i wciąż przyspiesza. Większość znanych i używanych dzisiaj instrumentów, choćby nawet uznawanych za tradycyjne, ewoluowała z dużo bardziej prostych form znanych w wiekach średnich i dużo wcześniej. Gitara klasyczna w kształcie jaki znamy dziś, w czasie jej wynalezienia była nowatorskim projektem rozwijającym koncepcję dawnych chordofonów szarpanych. Nawet samo powstanie gitary elektrycznej w pierwszej połowie XX wieku przez niektórych musiało być uznane za herezję, a od tamtej pory jak dalece rozwinął się sposób przekazywania i przetwarzania brzmienia drgającej struny celem osiągnięcia najprzeróżniejszych efektów dźwiękowych, z których przesterowanie czy opóźnione powtórzenie są tymi najmniej skomplikowanymi, a jakże popularnymi i dziś już oczywistymi.
Nie strój zdobi człowieka?
W wypadku muzyków to powiedzenie akurat się nie sprawdza. Ponieważ prawidłowe nastrojenie gitary jest jednym z najważniejszych elementów – w pewnym sensie nawet najważniejszym – decydujących o tym, czy to co zagramy zabrzmi dobrze czy nie, także i w tej dziedzinie wynalazcy i innowatorzy nie ustają w poszukiwaniu coraz to lepszych rozwiązań. Już same elektroniczne tunery niezwykle ułatwiły życie całemu przemysłowi muzycznemu i dziś nie sposób wyobrazić sobie na co dzień strojenia gitary do kamertonu…
Kolejnym krokiem na drodze do niedoścignionego absolutu musiało być wymyślenie już nie narzędzi pomagających człowiekowi w strojeniu instrumentu, ale takich instrumentów, które będą potrafiły nastroić się same. O ile w świecie zdominowanym przez elektronikę, która jest już obecna dosłownie wszędzie, łącznie ze sterowaniem natężeniem światła w łazience (a czasami nawet spuszczaniem wody w toalecie), zaprogramowanie systemu analizującego naprężenie strun w gitarze i odpowiednio je regulującego nie wydaje się niczym szczególnie skomplikowanym, to jeszcze kilkanaście lat temu wcale nie było to takie oczywiste, a jednak już pod koniec lat 80. ubiegłego wieku firma Gibson pracowała nad takim rozwiązaniem.
Czarodziejska gitara Page’a
Efektem tych prac był system Transperformance złożony małego komputera, z wyświetlaczem LCD oraz przyciskami umożliwiającymi edycję, zapamiętywanie oraz przywoływanie ustawień strojenia, a także z układu mechanicznego zmieniającego naciąg strun zgodnie z tymi ustawieniami. Już w okolicach roku 1990 systemu tego używał wielki czarodziej gitary Jimmy Page z Led Zeppelin. Zamontowanie go w gitarze takiej jak jego Gibson Les Paul wymagało jednak wydrążenia znacznej części korpusu celem upchnięcia w jego środku całej potrzebnej elektroniki i mechaniki; były to nie tylko dodatkowe otwory zakryte wielkimi płytkami maskującymi z tyłu korpusu, ale także kilkucentymetrowe okienko w górnym jego boku na ekran oraz wycięcia w płycie wierzchniej na panel z guzikami powyżej przetworników i na napinacze strun poniżej mostka, w miejsce tradycyjnego strunociągu. Nie wyglądało to może najlepiej, ale za to pozwalało robić rzeczy wręcz niesamowite – gitara w przeciągu zaledwie kilku sekund nie tylko sama się stroiła, ale też zmieniała strój na jeden z dowolnie zaprogramowanych, dzięki czemu nie trzeba było mieć na scenie kilku różnych instrumentów do kilku różnych strojów! Niestety do wad Transperformance zaliczały się także duża dodatkowa waga obciążająca ramiona gitarzysty oraz wysoka cena, na którą przeciętny muzyk (mniej zamożny niż Joe Perry, Eddie Van Halen czy Pete Townshend, którzy dali się skusić na ten system) raczej nie zamierzałby się porywać. Trzeba więc było wymyślić coś lepszego.
Gibson Les Paul Goldtop z systemem Transperformance
Przyczajony tygrys, ukryty robot
Kolejnym kamieniem milowym w rozwoju samoczynnie strojących się gitar, a przy okazji dość odważnym eksperymentem rynkowym ze strony firmy Gibson – która, nie oszukujmy się, nigdy nie stroniła przecież od innowacji – było zaprezentowanie światu tzw. Robot Guitar pod koniec roku 2007. Tym razem wykorzystano system Powertune opracowany przez niemiecką firmę Tronical, który nie tylko nie wymagał aż tak dużej ingerencji w budowę instrumentu, ale też nie był aż tak drogi i przez to ekskluzywny jak Transperformance. Tutaj komputer sterujący systemem był dużo bardziej dyskretnie wkomponowany w komorę elektroniki korpusu, do jego kontroli oddelegowano jeden z potencjometrów barwy, a naciąg strun regulował już nie potężny mechanizm pod mostkiem, tylko zmechanizowane stroiki na główce gitary. System pozwalał na przywołanie siedmiu różnych typów strojenia, z których sześć można było dowolnie edytować. Z początku Robot Guitar był oferowany jako limitowana edycja modelu Les Paul, później linię tę rozszerzono też o kształty SG, Flying V, Explorer i Les Paul Junior, jednocześnie zwiększając dostępne ilości.
Druga generacja „robotów” Gibsona nazwana Dark Fire oferowana była w latach 2008–2010 i wykorzystywała ulepszony wariant systemu Powertune, wprowadzając dodatkowo technologię symulacji brzmień o nazwie Chameleon Tone Technology. Kulminacją tych dwóch elementów był wyjątkowy model Dusk Tiger, który oferował nie tylko możliwość zapamiętania i błyskawicznego przywołania 18 różnych strojów, ale też bardzo rozbudowane możliwości modyfikacji brzmienia przetworników za pomocą specjalnej aplikacji komputerowej. Tylko 1000 egzemplarzy tej gitary zostało wyprodukowanych i sprzedanych na całym świecie (a jeden z nich mieliśmy przyjemność gościć w redakcji i testować na łamach magazynu TopGuitar w maju 2010 roku).
Gibson Robot Guitar miał swoją premierę 7 grudnia 2007.
Dark Fire to kontynuacja koncepcji Robot Guitar.
Model Dusk Tiger oprócz automatycznego strojenia oferował też szerokie możliwości edycji brzmień przetworników.
Mniej znaczy więcej
Cechą współczesnej techniki i technologii jest zmniejszanie gabarytów różnych urządzeń czy nawet pojedynczych podzespołów przy jednoczesnym zwiększaniu ich możliwości. Tak też jest w przypadku omawianych systemów automatycznego strojenia wykorzystywanych w gitarach Gibson. Od zajmującej pół korpusu elektrowni i konieczności wycinania wielu dodatkowych otworów w instrumencie, firma doszła bowiem do miniaturowego wręcz systemu, montowanego w całości na główce gitary, nazwanego bardzo trafnie Min-ETune, a opracowanego znów przez specjalistów z Tronical.
Oferowany w wybranych modelach gitar Gibson z roku 2013 i 2014, system ten został ostatnio przechrzczony na G FORCE i wcielony jako standardowe wyposażenie większości instrumentów tej marki na rok 2015. Przy okazji usprawniono też jego działanie, skracając czas potrzebny na przeprowadzenie całego procesu strojenia, upraszczając obsługę i wprowadzając dodatkowe funkcje. Najważniejsze jednak, że dzięki temu iż cały system mieści się na główce gitary, nie ingeruje w podstawową konstrukcję tego instrumentu, który brzmi, wygląda i zachowuje się tak samo jak typowy Les Paul czy SG, tyle że sam potrafi się nastroić.
Większość modeli Gibson USA na rok 2015 ma w standardzie system G FORCE.
Jak to działa Gibson G FORCE?
Gibson G FORCE obejmuje sześć zmotoryzowanych kluczy (osobny silniczek dla każdej ze strun) oraz moduł sterujący, który wraz z baterią mieści się między nimi z tyłu główki. Użycie systemu jest bajecznie proste! Włączamy go przyciskiem „On”, przejeżdżamy palcem lub kostką przez wszystkie struny, by wprawić je w równomierne drgania, G FORCE dostosowuje naciąg każdej ze strun, informując nas o stanie tej operacji kolorem podświetlenia poszczególnych literek odpowiadających kolejnym strunom: czerwony oznacza nienastrojoną strunę, zielony – nastrojoną. Po nastrojeniu całości system automatycznie się wyłącza. Można też stroić pojedyncze struny jedna po drugiej, w tym celu przycisk „On” należy chwilę przytrzymać, aż zapali się czerwony symbol struny E; teraz należy uderzyć tylko tę jedną strunę, a po jej nastrojeniu system przechodzi do następnej aż do nastrojenia wszystkich i automatycznego wyłączenia.
Najlepsze jednak jest to – i tu odsłania się prawdziwa moc G FORCE – że możemy zapamiętać i błyskawicznie przywołać dowolny strój gitary. Naciskając guzik „On” dwukrotnie, wchodzimy do pamięci, gdzie w sześciu bankach oznaczonych kolorami (czerwonym, zielonym, niebieskim, białym, żółtym i różowym) mamy po sześć ustawień strojenia. Daje to w sumie aż 36 różnych strojów! Dla porównania, poprzednia generacja Min-ETune oferowała ich 12. Dwa spośród sześciu banków od razu przeznaczone są na ustawienia użytkownika, ale cztery pozostałe, które fabrycznie mają zapamiętane określone stroje, można również odblokować na własne potrzeby.
Podążając za wskazówkami zawartymi w instrukcji, dzięki odpowiednim kombinacjom przycisków możemy uzyskać dostęp do bardziej zaawansowanych funkcji G FORCE, takich jak delikatne odstrojenie całych strojów lub pojedynczych strun o określoną wartość, zmiana częstotliwości referencyjnej A od 434 do 446 Hz, szybkie zwolnienie naciągu lub naciągnięcie danej struny, kalibracja systemu (konieczna przy każdej zmianie rodzaju lub grubości strun), regulacja prędkości działania maszynek stroików, a także reset pamięci lub całego systemu.
Bateria litowo-polimerowa mieści się w module sterującym i można ją łatwo wysunąć w celu naładowania za pomocą dostarczonej w komplecie ładowarki sieciowej. Poziom baterii szybko sprawdzimy na panelu sterowania G FORCE, a jej pełne naładowanie pozwala na przeprowadzenie około 100 operacji strojenia. Oczywiście klucze można także przekręcać ręcznie, ale tylko kiedy system jest wyłączony!
Po co to wszystko?
Przejdźmy wreszcie do meritum, czyli do sensu stosowania takich urządzeń jak G FORCE w gitarze – instrumencie, który wywodzi się od pradawnych instrumentów akustycznych i w związku z tym być może nie powinien być tak inwazyjnie traktowany przez technologię, jak nowoczesne syntezatory i inne elektroniczne cuda zrodzone już w epoce cyfryzacji.
Samą fizyczną inwazyjność możemy zresztą od razu łatwo odrzucić, bo kwestię znikomej ingerencji G FORCE w budowę instrumentu mamy już omówioną. Każdy gitarzysta jednak powinien sam nastroić swoją gitarę, a nie zdawać się w pełni na automat. Oczywiście, że tak! Ale po pierwsze, komputer myli się znacznie mniej (jeśli w ogóle) niż człowiek, więc możemy przyjąć, że G FORCE nastroi nam gitarę bardziej dokładnie niż sami byśmy to zrobili nawet przy pomocy dobrego tunera. Po drugie, ten sam identyczny strój przywoła za każdym razem, podczas gdy nam zawsze może się coś delikatnie omsknąć… Po trzecie, system zrobi to dużo szybciej, regulując naciąg wszystkich strun w tym samym czasie (a weźmy pod uwagę, że zmiana naprężenia jednej struny wpływa przecież na inne, bo szyjka zrobiona z drewna pracuje i odgina się w zależności od całkowitego naciągu strun, jest to więc współzależny organizm). Po czwarte, możliwość zapamiętania wielu różnych strojów uwalnia nas od konieczności samodzielnego przestrajania gitar lub posiadania kilku instrumentów oddelegowanych powiedzmy do standardowego E, otwartego G i folkowego DADGAD, pomoże też szybko zmienić tonację bez kapodastra.
Wyobraźmy sobie teraz jak wszystkie te cechy ułatwią pracę muzykom w studiu i na scenie, gdzie liczy się czas i precyzja, a często też wielozadaniowość i elastyczność. Dla domorosłych szarpidrutów G FORCE będzie oczywiście fajnym gadżetem, ale może też pobudzić kreatywność, bo raczej mało kto sam eksperymentuje z alternatywnymi strojami, zwłaszcza na wczesnym etapie zabawy z gitarą, a tutaj wszystko robi się samo i wystarczy już tylko grać! Właśnie ta ostatnia myśl zdaje się przyświecać ludziom odpowiedzialnym za rozwijanie oferty instrumentów firmy Gibson – żeby muzyk mógł skupić się na tym, co najważniejsze, czyli muzyce, a nie tracić czas na walkę z niedoskonałościami sprzętu; jeśli dzięki najnowszym technologiom można je wyeliminować do minimum i sprawić, że gitara sama się nastroi, to czemu nie? Skoro Gibson zdecydował się instalować G FORCE w standardzie, to znaczy, że system ten jest gotów sprostać wymogom profesjonalnego rynku muzycznego i niedługo zacznie wyznaczać kolejny nowy kierunek rozwoju gitary elektrycznej, tak jak to miało miejsce po wprowadzeniu przetworników humbucker w roku 1957.